Odbierają dzieci Polakom - z powodu biedy
Z raportu przedstawionego w Sejmie przez resort polityki społecznej wynika, od początku 2012 roku dokładnie 1827 dzieci zostało zabranych rodzicom tylko dlatego, że ci byli biedni, nie mieli mieszkania lub byli bez pracy.
Urzędnicy nie potrafią pomóc ludziom w bardzo trudnej sytuacji materialnej. Chcą pozbyć się problemu. Złożenie wniosku o odebranie dzieci wydaje się najłatwiejsze. A to przecież patologia - mówi w rozmowie z "Super Expressem" Roman Górecki, prezes Stowarzyszenia Rodzicielstwa Zastępczego "Nasze Gniazdo".
Górecki przywołuje przykład rodziny z 11 dzieci z biednej popegeerowskiej wioski w powiecie wejherowskim. Pod koniec czerwca szkoła zgłosiła problem do pomocy społecznej, a ta zaczęła pisać do sądu o odebranie dzieci. Powód: dzieci nie chodziły do szkoły. Bo wszystkie pracowały w lesie. Zbierały jagody, żeby pomóc w domu - tłumaczy je Górski. To m.in. dzięki jego pomocy dzieci nie zostały zabrane z domu.
"Super Express" przypomina też historię Moniki S. samotnie wychowującej czworo dzieci, która zwróciła się do Ośrodka Pomocy Społecznej w Bydgoszczy z prośbą o pomoc w zakupie nowego pieca do grzania w domu. W rezultacie urzędnicy, zamiast jej pomóc, uznali, że lepiej będzie zabrać jej dzieci.
Tymczasem jak przypomina portal interia.pl podczas posiedzenia sejmowej Komisji Polityki Społecznej wiceminister pracy Elżbieta Seredyn bagatelizowała problem wyjaśniajac, że odbieranie rodzicom dzieci z powodu ubóstwa to "na szczęście jest tylko jeden procent".
ansa/ SE/ interia.pl