Za alkohol najwięcej płacą niepijący
*Blisko 30 tys. osób umiera co roku w Polsce z powodu bezpośrednich i pośrednich skutków nadużywania alkoholu. Podejrzani o popełnianie przestępstw w większości są nietrzeźwi.
Koszty dla społeczeństwa związane z nadużywaniem alkoholu mogą wynosić ok. 50 mld zł rocznie i paradoksalnie ponoszone są głównie przez tych, którzy piją okazjonalnie lub nie piją wcale – pisze Marcin Lipka, główny analityk Cinkciarz.pl.
Europa, a w niej Polska, to najbardziej rozpity region świata. Roczne spożycie alkoholu na jednego dorosłego mieszkańca wynosi w naszym kraju ponad 10 litrów czystego spirytusu. Jednak gdy wyłączymy z kalkulacji abstynentów, to według danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) Polacy przeciętnie konsumują 23 litry czystego alkoholu (ekwiwalent 2300 standardowych porcji alkoholu na osobę rocznie), a Polki 8,3 litra. W przypadku kobiet średnia jest dwukrotnie wyższa niż w całej UE.
Czytaj także:Jakubiak: Są większe problemy niż akcyza na rynku alkoholi
Picie na umór, które jest szczególnie popularne w naszej części Wspólnoty, powoduje zatrważające skutki. Raporty WHO z 2019 r. dotyczące obszaru UE+ (Unia Europejska oraz Norwegia i Szwajcaria) pokazują, że ze względu na spożywanie tej psychoaktywnej substancji przedwcześnie traci życie ok. 290 tys. ludzi rocznie, w Polsce ok. 30 tys., (stosując AAF – alcohol-attributable fractions). Ponad 20 proc. zgonów mężczyzn w wieku 15-54 lata powodują choroby i obrażenia powypadkowe, do których przyczynił się alkohol.
Ze statystyk polskiej policji zamieszczonych w dokumencie Ministerstwa Zdrowia z 14 listopada 2017 r. (Rządowe Centrum Legislacji) wynika natomiast, że wśród dorosłych podejrzanych o zabójstwo i poddanych badaniu na stan trzeźwości 83 proc. było nietrzeźwych w 2016 r. Z dokumentu MZ możemy także wyczytać, że w przypadku podejrzanych wyrządzenie uszczerbku na zdrowiu, udziału w bójce lub pobiciu, zgwałceniu, rozboju, uszkodzeniu rzeczy oraz przestępstwach przeciwko funkcjonariuszom publicznym odsetek nietrzeźwych wynosi od 64 do 83 proc. Szersze dane policji za 2012 r. pokazują, że na 229 tys. podejrzanych dorosłych, którym zbadano trzeźwość, jedynie 43 tys. nie było pod wpływem alkoholu lub narkotyków.
Alkohol jest zbyt łatwo dostępny
W Polsce mimo olbrzymich problemów społecznych związanych z alkoholem praktycznie nie prowadzi się żadnych działań ograniczających jego spożycie. Spośród wielu sposobów zniechęcających do spożywania tej szkodliwej substancji Polska w pełni wprowadziła tylko dwa – minimalny wiek dla konsumenta oraz koncesję.
Wódkę, wino czy piwo – według danych WHO – można u nas nabyć w dowolnych godzinach (zarówno w lokalu, jak i w sklepie). Nie ma ograniczeń co do zagęszczenia punktów sprzedaży alkoholu. W internecie oraz w mediach społecznościowych dopuszczona jest reklama piwa, nie ma także problemu ze sprzedażą alkoholu w celach promocyjnych poniżej kosztu jego wytworzenia czy sponsorowania wydarzeń sportowych (również tych dla młodzieży) przez producentów wina bądź piwa.
Alkohol jest za tani
Najbardziej jednak dziwi fakt, że polski parlament nie zdecydował się na indeksowanie akcyzy o wzrost przeciętnego wynagrodzenia lub przynajmniej o inflację. I tak dochodzimy do skrajnie patologicznej sytuacji. Nominalne ceny detaliczne alkoholu nie zmieniły się praktycznie od 17 lat.
Według danych GUS w 2001 r. pół litra 40-procentowej wódki czystej kosztowało 23,52 zł, a w 2018 r. było to 24,39 zł (podwyżka tylko o 3,6 proc.). W tym samym czasie piwo jasne pełne zdrożało tylko o 19 gr (z 2,67 do 2,86 zł, czyli o 7 proc.), a wino białe gronowe wytrawne w latach 2001-2016 o niecałe 4 proc.
W latach 2001-2018 przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej wzrosło natomiast z 2061 zł do 4583 zł, czyli o 122 proc. To oznacza, że Polacy mogą kupić ponad dwa razy więcej wódki czy piwa niż jeszcze 17 lat temu. Co ciekawe, mimo znacznie bardziej destrukcyjnych dla społeczeństwa skutków spożycia alkoholu w porównaniu do papierosów (pokazuje to np. analiza „The Lancet” zatytułowana „Drug harms in the UK: a multicriteria decision analysis”) cena paczki papierosów wzrosła w podobnym okresie (lata 2001-2017) z 4,08 zł do 13,79 zł, czyli ponad trzykrotnie. Dlaczego ustawodawcy udało się odpowiednio zareagować na destrukcyjne działanie palenia, a w przypadku alkoholu nie ma takich działań?
Pół litra lub 7 piw codziennie
Być może presja społeczna na zmianę prawa przez polityków wzrosłaby, gdyby powszechnie znane były np. badania Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA).
One dobitnie pokazują (np. „Narodowy Program Profilaktyki i Rozwiązywania Problemów Alkoholowych na lata 2011-2015”), że stosunkowo niewielki odsetek dorosłych (7,3 proc.) spożywa prawie połowę (46,1 proc.) sprzedawanego alkoholu. Choć trudno w to uwierzyć, ale 2 miliony osób może konsumować w Polsce każdego roku ok. 160 mln litrów czystego alkoholu. Oznacza to spożycie na poziomie 80 litrów na osobę rocznie, czyli ekwiwalent półlitrowej butelki wódki każdego dnia lub 7 piw.
Z kolei 46,9 proc. osób spożywa alkohol symbolicznie – do 1,2 litra rocznie czystego spirytusu lub w ogóle, a 34,4 proc. nie przekracza wartości 6 litrów rocznie. Mniej więcej 80 proc. społeczeństwa, chociaż jest daleka do ekstremalnie ryzykownego picia, ponosi większość kosztów generowanych przez 7 proc. obywateli spożywających „połówkę” dziennie. Dlaczego?
Ryzykowne picie to gigantyczne koszty społeczne
Gors problemów związanych z alkoholem generuje niewielki odsetek osób, ale koszty związane z ich leczeniem, przemocą w rodzinach, wypadkami, funkcjonowaniem wymiaru sprawiedliwości bądź przestępstwami przeciwko mieniu zwykle ponoszą wszyscy. Do tego dochodzi dodatkowo utrata produktywności tych osób, których koszty np. w wykształceniu poniosło całe społeczeństwo. Zaniedbują oni swoje obowiązki zawodowe, chodzą często na zwolnienia lekarskie, aż wreszcie tracą pracę i przechodzą całkowicie na utrzymanie państwa lub rodziny. O jakich kosztach mówimy?
Według amerykańskiego CDC (Centers for Disease Control and Prevention) w 2010 r. wynosiły one w USA 250 mld dolarów (niecałe 1,7 proc. PKB z 2010 r.). W Polsce jednak ten odsetek w relacji do PKB może być większy, ze względu na większe i bardziej ryzykowne spożywanie alkoholu.
Może on zatem oscylować wokół 2,1-2,5 proc. PKB (przedział średniej ważonej dla badanych gospodarek rozwiniętych oraz rozwijających się zamieszczonych w analizie „Global burden of disease and injury and economic cost attributable to alcohol use and alcohol-use disorders”). Biorąc pod uwagę środek tego przedziału, coroczne koszty nadmiernego spożycia alkoholu wynoszą dla Polski prawie 50 mld zł. Tylko ok. jedna czwarta tej kwoty jest zaspokajana przez akcyzę.
Ty pijesz, ja płacę
Miliardy miliardami, ale wydaje się, że bardziej za poparciem idei znacznie wyższej akcyzy (docelowo nawet trzykrotnie) na alkohol powinny przemawiać jeszcze inne wyliczenie. Zakup popularnej ostatnio małpki (100 ml wódki) i puszki piwa kosztuje ok. 8 zł.
Ten miks pity w ryzykowny sposób powoduje wygenerowanie dodatkowych obciążeń społecznych na poziomie ponad 10 zł . Skąd te wyliczenia? W Polsce spożywa się ok. 33 mld porcji alkoholu (330 mln litrów czystego spirytusu, a porcja to 10 gr). Ponieważ w przykładowym „drinku” jest 7 porcji alkoholu, a każda porcja generuje 1,5 zł kosztów społecznych, to w rezultacie mniej więcej drugie 8 zł (wliczając już zapłaconą przez kupującego obecnie obowiązującą akcyzę) jest pokrywane np. przez kolejną osobę stojącą w kolejce…