Informacje

Rosja / autor: fot. Fratria
Rosja / autor: fot. Fratria

Rosyjski dyplomata chce walczyć... z Rosją!

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 26 sierpnia 2022, 09:17

  • Powiększ tekst

Pragnę wnieść swój wkład w walkę ze złem, w które przekształciła się dzisiejsza Rosja - oświadczył były rosyjski dyplomata Boris Bondariew w rozmowie z niemieckim nadawcą Deutsche Welle. Był on radcą w Stałym Przedstawicielstwie Rosji przy Biurze Narodów Zjednoczonych w Genewie, 23 maja zrezygnował z funkcji w geście protestu przeciwko rosyjskiej inwazji na Ukrainę i polityce zagranicznej Kremla.

24 lutego (początek rosyjskiej inwazji na Ukrainę) okazał się dla mnie momentem przełomowym. Przeczytałem wówczas, że bombardowane są Kijów, Charków i inne ukraińskie miasta. Było to dla mnie niezrozumiałe. Charków i Kijów bombardowała w 1941 roku niemiecka Luftwaffe, a teraz to samo robiło nasze lotnictwo. To był koszmar” - powiedział Bondariew. Jego wypowiedź przekazał również niezależny rosyjski portal Meduza.

Jak przyznał były dyplomata, do końca nie wierzył, że Kreml będzie w stanie zaatakować Ukrainę. „Myślałem, że wszystkie te manewry i żądania w (formie) ultimatum to jakaś gra dyplomatyczna. Było oczywiste, że napadając na (sąsiedni kraj) Rosja podpisuje na siebie wyrok, ponieważ nie mieliśmy żadnych zasobów, żadnych sojuszników - niczego, co mogłoby przeciwstawić się połączonej potędze Zachodu. (Natomiast Zachód) oczywiście nie stałby gdzieś z boku, lecz pomagałby Ukrainie” - zaznaczył.

W ocenie Bondariewa rosyjscy dyplomaci dzielą się obecnie na dwa obozy - „ludzi rozumnych”, zdających sobie sprawę z powagi sytuacji i oportunistów „mocno identyfikujących się z interesem państwa”.

Nasza polityka zagraniczna i dyplomacja są moralnymi bankrutami, ponieważ MSZ kojarzy się z (ministrem) Siergiejem Ławrowem, który wygaduje jakieś bzdury i (rzeczniczką) Marią Zacharową. Nawet (rosyjscy) dyplomaci nie rozumieją, co ona robi w (resorcie). Są też inne osoby, opowiadające zupełnie nieodpowiedzialne historie i nazywające czarne białym, a niebieskie czerwonym. MSZ to już nie dyplomacja, MSZ to część aparatu propagandy” - ocenił Bondariew.

Rozmówca Deutsche Welle podzielił się swoim doświadczeniem służby w placówce zagranicznej, przyznając, że analizy opracowywane przez misje za granicą są pisane w taki sposób, by „nie drażnić centrali w Moskwie”.

Gdy piszesz do Moskwy, twoją główną motywacją powinno być to, by w Moskwie się to przyjemnie czytało. Od tego zależy nastawienie (centrali) do ciebie i twoja przyszła kariera. Nikt nie chce zdenerwować kierownictwa. Dlatego jeśli piszemy o jakichś niekorzystnych (zdarzeniach), to trzeba ująć to tak, żeby (przekaz) wyglądał na przyjemny” - powiedział Bondariew.

W jego opinii państwa i instytucje Zachodu powinny udzielić Kijowowi wszelkiego możliwego wsparcia w wojnie z Kremlem. „Ukraina ma pokonać rosyjską armię. To musi być zwycięstwo, które wstrząśnie rosyjskim społeczeństwem i elitami - tak aby zrozumiały, że coś poszło nie tak, bo jak na razie niczego takiego nie widzimy. Wszyscy myślą, że wszystko idzie zgodnie z planem. Potrzebny jest potężny impuls, jak miało to miejsce podczas (przegranej) wojny Rosji z Japonią (w 1905 roku)” - podkreślił były pracownik MSZ.

W ciągu 20 lat kariery widziałem już różne zakręty naszej dyplomacji, ale nigdy tak bardzo nie wstydziłem się za swój kraj, jak 24 lutego. Agresywny konflikt rozpętany przez Putina przeciwko Ukrainie, a w rzeczywistości przeciwko całemu światu zachodniemu, jest nie tylko zbrodnią na narodzie ukraińskim, ale także, być może, najpoważniejszą zbrodnią na narodzie rosyjskim, przekreślającą wszelkie nadzieje i perspektywy na prosperujące wolne społeczeństwo w naszym kraju” - napisał wówczas w oświadczeniu adresowanym do korpusu dyplomatycznego w Genewie.

Bondariew pracował w rosyjskim resorcie spraw zagranicznych od 2002 roku.

PAP/ as/

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych