Biden zamyka kran gazowy sojuszom USA? Rosja zyskuje!
Republikanie i przedstawiciele przemysłu skrytykowali w Kongresie decyzję administracji Joe Bidena o wstrzymaniu nowych pozwoleń na eksport skroplonego gazu ziemnego (LNG), przedstawiając decyzję jako cios w sojuszników Ameryki i dar dla Władimira Putina.
Biały Dom twierdzi, że decyzja ta nie zmieni znacząco sytuacji na rynku gazowym w ciągu najbliższych kilku lat, a eksport LNG do Europy zostanie podwojony do końca dekady.
Decyzja administracji USA z 26 stycznia o tymczasowym wstrzymaniu nowych pozwoleń na eksport LNG był we wtorek przedmiotem wysłuchania przed komisją ds. energii i handlu Izby Reprezentantów. Republikańscy członkowie komisji oraz występujący przed nią przedstawiciele przemysłu petrochemicznego i środowisk biznesowych południowej Luizjany - gazowej stolicy Ameryki - ostro krytykowali decyzję.
Przewodnicząca komisji, Cathy McMorris Rodgers stwierdziła, że - wbrew zapowiedziom administracji - Biały Dom postanowił o zakazie, a nie przerwie w budowie nowych terminali LNG i że zwiększy to wpływy Rosji, która wykorzysta lukę na rynku.
Ta decyzja, to dar dla Putina. Administracja Bidena daje Rosji większe wpływy nad naszymi sojusznikami, jednocześnie pomagając finansować ich nikczemne działania, w tym rosyjską agresję przeciwko Ukrainie. Zdestabilizuje rynek energii i zasygnalizuje naszym sojusznikom, że nie jesteśmy już partnerem, na którym można polegać - powiedziała polityk.
Podobne opinie przedstawiali zaproszeni przedstawiciele biznesu - którzy zwracali przy tym uwagę, że amerykański gaz jest znacznie „czystszy” od rosyjskiego - a także ekspert konserwatywnego think-tanku Hudson Institute Brigham McCown. Ten ostatni stwierdził, że otrzymał wiele głosów zaniepokojenia ze strony sojuszników Ameryki, dla których dostawy LNG były kluczowe w przetrwaniu i zażegnaniu kryzysu energetycznego związanego z rosyjską agresją.
Nawet nasi najbardziej stoiccy sojusznicy wyrażali obawy. Wiemy to z dyskusji i korespondencji otrzymywanych z Japonii i Europy - przekonywał. Jak dodał, mimo ruchu w kierunku przestawienia globalnego miksu energetycznego na źrodła odnawialne, węglowodory pozostaną głównym źródłem energii przynajmniej do połowy stulecia, zaś gaz ziemny jest najczystszym z tego typu źródeł.
Prezydent Biden i jego administracja od początku zapewniali, że decyzja - podyktowana przede wszystkim względami klimatu i środowiska - jest jedynie pauzą, potrzebną na zaktualizowanie kryteriów analizy inwestycji LNG pod kątem skutków dla emisji gazów cieplarnianych i „potencjalnego wzrostu kosztów energii dla amerykańskich konsumentów i producentów”.
W wydanym wraz z ogłoszeniem decyzji oświadczeniu, Biden zaznaczał też, że decyzja nie wpływa na budowę terminali gazowych, na które już wydano pozwolenie, wobec czego nie będzie miała wpływu na najbliższe kilka lat.
Za pomocą obecnej infrastruktury produkcji i eksportu LNG, USA wspiera i nadal będzie wspierać naszych sojuszników” - oznajmił prezydent.
W podobnym tonie na krytykę decyzji w poniedziałek odpowiadał też asystent sekretarza stanu ds. zasobów naturalnych Geoffrey Pyatt.
Wolumen zdolności USA do skraplania gazu i eksport LNG podwoi się do końca tej dekady, co jest niezwykłym wzrostem, jeśli chodzi o całkowitą produkcję USA. Scementuje to rolę Stanów Zjednoczonych jako największego producenta LNG na świecie. I dołoży się do globalnego bezpieczeństwa energetycznego oraz sprawi, że Władimirowi Putinowi dużo, dużo trudniej będzie kiedykolwiek znowu używać zasobów energetycznych jako broni - stwierdził dyplomata.
Decyzję Bidena chwalą natomiast grupy ekologiczne, które utrzymują, że dalsza ekspansja infrastruktury gazowej, jakiej doświadczyła Ameryka w ostatnich latach, utrudni walkę ze zmianami klimatycznymi i zieloną transformację energetyczną. Według ekologów, tani amerykański gaz redukuje presję m.in. wśród krajów Azji, by przestawić się na czystsze źródła energii. Twierdzą też, że produkcja i spalanie LNG uwalnia więcej gazów cieplarnianych, niż wcześniej sądzono i wskazują na wyliczenia Międzynarodowej Agencji Energetycznej, według której wydobycie gazu musi zostać ograniczone o co najmniej 20 proc. do 2050 r., by osiągnąć cel neutralności emisyjnej.
Jak oceniła we wtorek przed komisją Izby Reprezentantów Gillian Giannetti, przedstawicielka Rady Obrony Zasobów Naturalnych, obawy dotyczące efektu decyzji na sojuszników USA są przesadzone, bo ich plany przewidują zmniejszenie udziału paliw kopalnych w miksie, zaś ewentualne pierwsze skutki wstrzymania pozwoleń będą odczuwalne dopiero pod koniec dekady, ze względu na długość procesu wydawania pozwoleń i budowy infrastruktury.
CZYTAJ TAKŻE: W Ameryce wściekłość na Bidena za blokadę LNG