Informacje

Fot.sxc.hu
Fot.sxc.hu

Jak Putin ogniem i biznesem buduje Nową Rosję. I nikt mu nie podskoczy

Wojciech Surmacz

Wojciech Surmacz

Redaktor naczelny wGospodarce.pl i Gazety Bankowej

  • Opublikowano: 18 września 2014, 10:28

    Aktualizacja: 18 września 2014, 10:49

  • 13
  • Powiększ tekst

Dawno temu w Moskwie Władimir Putin zaplanował sobie gry wojenne, które właśnie realizuje. Na oczach całego świata powstaje Nowa Rosja, która zaczyna rzucać na stół coraz mocniejsze karty.

Na początku kwietnia tego roku w ukraińskich wyborach prezydenckich pojawił się niecodzienny kandydat. Darth Vader, mroczny rycerz Jedi, chciał podnieść Ukrainę z kolan i uczynić ją „imperium”. Jego hasło wyborcze brzmiało: „Kandydat z ludzką twarzą”. Podczas protestów na Majdanie pojawiał się w asyście „szturmowców”, wziętych żywcem z kadrów „Gwiezdnych wojen”. Rok temu wtargnął siłą do budynku rady miejskiej w Odessie i próbował „przejąć władzę”. - To nasze miasto. Na wieki nasze! - krzyczał na szczycie słynnych Schodów Potiomkinowskich, uwiecznionych w klasycznym filmie Sergiusz Eisensteina z 1925 roku.

Ukraiński Lord Vader to znany aktywista, tudzież performer. Twierdzi, że jest członkiem Partii Lordów Sithów. Swoimi akcjami nawiązuje do najbardziej czarnego charakteru kosmicznej sagi „Gwiezdnych wojen” Georga Lucasa. Trudno się oprzeć wrażeniu, że Ukrainiec przebrany w strój Vadera symbolizuje imperialistyczne zapędy prezydenta Rosji, Władimira Putina. Czy kpi z niego? Może tak, a może nie. Problem polega na tym, że do dzisiaj nikt nie zna prawdziwego imienia i nazwiska tego człowieka. Dlatego wśród niezależnych dziennikarzy ukraińskich pojawiły się komentarze, że to kolejna prowokacja rosyjskich służb specjalnych, które w ten sposób ośmieszają Kijów na oczach całego świata. Trudno się z taką tezą nie zgodzić. Gdyby bowiem ktoś chciał rzeczywiście wcielić się w Putina, nawiązując do bohaterów z „Gwiezdnych wojen”, zapewne wybrałby zupełnie inną postać. Prezydenta Rosji dużo bardziej przypomina bowiem przebiegły, śmiertelnie skuteczny i mściwy mistrz chaosu Lord Sithów - Darth Maul z epizodu „Mroczne widmo”.

Prymus z hodowli przywódców

Władimir Putin, tak jak Maul, potrafi wywoływać popłoch i zamieszanie wśród najpotężniejszych organizacji na świecie takich jak Pakt Północnoatlantycki (NATO) czy aspirująca do tego miana w kontekście gospodarczym Unia Europejska (UE). Przy tym wszystkim prezydent Rosji wcale nie jest postacią fantastyczną, „człowiekiem oderwanym od rzeczywistości”, jak to kilka miesięcy temu stwierdziła kanclerz Niemiec Angela Merkel, odnosząc się do aneksji Krymu. Putin od lat z żelazną konsekwencją realizuje plan budowy Nowej Rosji, opartej na siłowym podporządkowaniu niepokornych, dawnych republik radzieckich i gospodarczym uzależnieniu Europy.

Rosyjski prezydent jest dzisiaj w swoich działaniach przewidywalny jak żaden inny przywódca na świecie. Już w 2000 roku, czyli tuż po objęciu władzy przez Putina, mówił o tym w wywiadzie dla Programu 1 Polskiego Radia Leonid Kuczma, ówczesny nomenklaturowy prezydent Ukrainy.

„Rosja zmieniła się, bo praktycznie zmienił się prezydent Federacji Rosyjskiej, który na dzień dzisiejszy robi dokładnie to, co zadeklarował. Mamy dziś do czynienia z absolutną przewidywalnością i konsekwencją w działaniu pełniącego obowiązki prezydenta Rosji. Jego słowa nigdy nie rozmijają się z podejmowanymi przez niego działaniami” - przestrzegał Kuczma na antenie radiowej Jedynki.

Ale wtedy tzw. zachodnie media (a za nimi reszta świata) wolały pokazywać Putina jako zawziętego słabeusza, naiwnie wierzącego w odrodzenie Rosji, zrujnowanej pieriestrojką. Dzisiaj zaś Putin jest porównywany z szalonymi, bezwzględnymi doktrynerami jak Stalin czy Hitler, co jest jeszcze większym nieporozumieniem. Władimir Putin jest bowiem wyrachowanym, cynicznym i piekielnie inteligentnym graczem. Jest samcem alfa latami przygotowywanym przez rosyjskie służby do pełnienia roli męża opatrznościowego narodu. Już na studiach (Wydział Prawa Państwowego Uniwersytetu w Leningradzie) został dostrzeżony przez agentów KGB i zaraz po zakończeniu nauki rozpoczął pracę jako oficer operacyjny. W latach 1985-1990 służył na terytorium Niemieckiej Republiki Demokratycznej pod przykrywką oficjalnego statusu dyplomaty.

W trakcie trwania puczu moskiewskiego Putin wystąpił ze służby w KGB (przez cztery kolejne lata pełnił funkcję zastępcy mera Petersburga, odpowiedzialnego za kontakty międzynarodowe i inwestycje zagraniczne). W sierpniu 1996 został powołany do pracy w administracji Prezydenta Rosji Borysa Jelcyna i zaczął błyskawicznie awansować. Najpierw objął stanowisko zastępcy szefa administracji nieruchomościami, potem zastępcy szefa administracji prezydenta i szefa Głównego Zarządu Kontroli. W latach 1998-99 był kolejno szefem Federalnej Służby Bezpieczeństwa, sekretarzem Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej i premierem Rosji. Już wtedy zaczął realizować plan budowy Nowej Rosji, wprowadzając ponownie wojska rosyjskie na terytorium Czeczenii, .

Według Marka A. Cichockiego, byłego doradcy prezydenta Lecha Kaczyńskiego Putin o niczym innym nie myślał w swojej polityce od 1999 roku, jak o przyszłej wielkiej Rosji. Za to racjonalny Zachód myślał, że kupując od Putina gaz i ropę nie tylko robi świetny interes, ale pomaga zrozumieć rosyjskiemu przywódcy oraz milionom Rosjan, na czym polegają wszelkie dobrodziejstwa płynące ze status quo. „Nawet, jeśli ten obraz świetnego dealu czasami mąciły dziwne napady szału Putina, czy to wobec Czeczenów, czy to wobec Gruzinów, tłumaczono to skomplikowaną historią wielkiego rosyjskiego narodu lub jego geopolitycznymi potrzebami. Aby uniknąć dysonansu zachodni racjonalizm gotowy jest na sporą dozę pobłażliwości” - pisał na łamach „Teologii Politycznej” Cichocki.

Wojciech Surmacz

Pełna wersja artykułu w najnowszym wydaniu „Gazety Bankowej". Zapraszamy do lektury.

Szukaj "Gazety Bankowej" w salonach prasowych Relay oraz Inmedio.

Powiązane tematy

Komentarze