Więzienie dla strażników miejskich za fotoradar
Kar 1-2 lat więzienia w zawieszeniu i po 2 tys. zł grzywny zażądał w środę prokurator w procesie jedenastu białostockich strażników miejskich, oskarżonych o niedopełnienie obowiązków i poświadczenie nieprawdy przy używaniu fotoradaru.
Chodzi o zarzuty wystawiania mandatów na inne osoby, niż rzeczywiście kierujące pojazdami. Oskarżeni nie przyznają się do zarzutów. Przed Sądem Rejonowym w Białymstoku trwają mowy końcowe stron.
Sąd już wcześniej zapowiedział, że w przypadku większości z jedenastu oskarżonych osób, rozważa zmianę kwalifikacji prawnej czynów na taką, że nie byłyby to zarzuty działania w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej.
Proces dotyczy przypadków, gdy mimo ustalenia sprawcy wykroczenia, funkcjonariusz straży miejskiej odstępował od jego ukarania i poświadczał w dokumentacji, że rzeczywistym sprawcą była inna osoba. Chodziło głównie o to, że punkty karne obciążały wtedy konto nie sprawcy wykroczenia drogowego, ale innej osoby.
Jak ustaliła Prokuratura Okręgowa w Białymstoku, takie przypadki miały miejsce w latach 2006-2008. W ocenie śledczych, było to działanie na szkodę interesu publicznego i osób, które nie popełniły wykroczenia oraz w celu osiągnięcia korzyści osobistej przez sprawców wykroczeń (ci nie płacili bowiem mandatów i nie były im naliczane punkty karne).
Śledztwo w tej sprawie zaczęło się od zawiadomienia Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku, po kontroli w Straży Miejskiej w ramach nadzoru nad jej działalnością. Trwało dwa lata, badanych było kilkadziesiąt przypadków. Po analizie materiału zebranego w sprawie, osiemnaście zdarzeń uznano za "wątpliwe" i w tych przypadkach postawiono strażnikom zarzuty. Ich proces toczy się od września 2012 roku.
(PAP)