Informacje

fot. Foter.com/Fif'/CC BY-SA
fot. Foter.com/Fif'/CC BY-SA

Strefa Schengen bliższa rozpadu niż kiedykolwiek wcześniej

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 18 lutego 2016, 09:01

  • Powiększ tekst

Przyszłość strefy Schengen wisi na włosku? Tak uważa wiceminister spraw zagranicznych Konrad Szymański, którego zdaniem bez uszczelnienia lądowych granic strefy Schengen, ten projekt nie przetrwa.

Szymański był pytany w TVN24 m.in. o to, czy dziś jesteśmy bardzo blisko rozpadu strefy Schengen. "Nigdy nie byliśmy bliżej, to można z całą pewnością powiedzieć" - oświadczył wiceminister.

Jego zdaniem do tej pory strefa ta była postrzegana, jako naturalna zdobycz integracji UE, która służy nie tylko obywatelom, ale i przedsiębiorcom. "Natomiast dzisiaj, w związku właśnie ze zmianami politycznymi w samym sercu UE, z niekontrolowanym kryzysem imigracyjnym, wielu polityków zadaje sobie pytanie, czy możemy jeszcze utrzymywać ten system. My twierdzimy, że oczywiście troski i wątpliwości są uzasadnione, ale przyszłość strefy Schengen powinna być powiązana tylko i wyłącznie z jednym kryterium - szczelnością granicy zewnętrznej" - powiedział Szymański.

"Dlatego tak wiele uwagi poświęcamy szczelności granicy zewnętrznej, nawet tam, gdzie bezpośrednio za nią nie odpowiadamy" - dodał.

Podkreślił też, że Polska nalega, aby nie traktować wzmocnienia granicy na obszarze Morza Egejskiego między Grecją i Turcją, jako alternatywy budowania zdolności do wzmocnienia granicy macedońskiej czy bułgarskiej. "To są elementy komplementarne" - ocenił.

Szymański zapewnił, że w żadnym wypadku premier Beata Szydło nie jedzie na rozpoczynający się w czwartek szczyt UE z konfrontacyjnym stanowiskiem wobec kanclerz Angeli Merkel. "Powtarzamy to kilka razy dziennie, że budowanie zdolności kontroli granicy macedońskiej, bułgarskiej to jest element komplementarny, dodatkowy. Być może można to uznać za plan B. My dzisiaj nie możemy wykluczyć, że granica grecko-turecka będzie niekontrolowana i musimy mieć na lądzie możliwości hamowania fali migracyjnej. Bez tego strefa Schengen nie przetrwa" - uważa Szymański.

Jego zdaniem bez wzmocnienia ochrony granic kraje środka UE, w tym Niemcy, będą wstrząsane politycznymi niepokojami. "Myślę, że powinniśmy się zastanowić nad tym, co możemy razem zrobić, niż szukać dziury w całym i wskazywać palcem akurat na Grupę Wyszehradzką, która w tej sprawie, w sprawie ochrony granic oferuje ponadprzeciętne zaangażowanie" - mówił.

"Deklaracja Grupy Wyszehradzkiej z poniedziałku mówi wyraźnie, że Grupa Wyszehradzka poszukuje rozwiązań europejskich ponieważ na Morzu Egejskim bez rozwiązań europejskich - a dziś, jak się wydaje również natowskich - nie poradzimy sobie z niekontrolowanym napływem imigrantów" - ocenił Szymański.

Jak ocenił, konfrontacyjny ton widać natomiast w stanowisku Francji, która zadeklarowała, że nie zgodzi się na ani jednego uchodźcę więcej. "To pokazuje również ewolucję, zmianę nastrojów w samej UE, w dyskusji na temat relokacji, alokacji, jakichkolwiek sposobów zarządzania wewnętrznego tą niekontrolowaną falą imigracyjną. Wydaje mi się, że czas najwyższy, aby ostatnia stolica w UE, która tego nie rozumie - Berlin - wziął pod uwagę taki scenariusz, w którym inaczej rozwiązujemy kryzys migracyjny" - wskazał.

Wiceminister zadeklarował, że Polska jest gotowa zaangażować się - podobnie jak Francja - ponadprzeciętnie we wszystkie elementy radzenia sobie z kryzysem imigracyjnym. "Natomiast wewnętrzne zarządzanie tym kryzysem, różne mechanizmy relokacji, alokacji itd., to nie jest droga do rozwiązania tego problemu" - zastrzegł.

Premierzy Grupy Wyszehradzkiej, w tym premier Szydło, w poniedziałkowej deklaracji przyjętej po szczycie w Pradze ostrzegli, że bez umocnienia zewnętrznych granic UE sytuacja może wymknąć się spod kontroli. Wskazali również, że konieczny jest alternatywny plan działania, na wypadek gdyby współpraca z Turcją w opanowywaniu kryzysu nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. W praskim szczycie brali także udział premier Bułgarii i prezydent Macedonii.

Premierzy Polski, Czech, Słowacji i Węgier we wspólnej deklaracji wyrazili "pełne poparcie" dla przedsięwzięć przyjętych na płaszczyźnie Unii Europejskiej w celu skuteczniejszego chronienia granic zewnętrznych, jednocześnie potwierdzili swój negatywny stosunek do trwałego mechanizmu relokacyjnego.

Szefowa polskiego rządu oświadczyła, że "konieczne jest uzyskanie kontroli nad przepływami migracyjnymi na zewnętrznych granicach Unii Europejskiej oraz stworzenie ram bardziej wszechstronnej polityki migracyjnej". Jesteśmy gotowi do wspólnej pracy nad propozycją dotyczącą tworzenia europejskiej straży granicznej i przybrzeżnej" - mówiła po praskim szczycie Szydło.

W zawartym w listopadzie porozumieniu Turcja zobowiązała się do powstrzymania fali uchodźców z Bliskiego Wschodu poprzez bardziej skuteczną kontrolę swojej granicy z Grecją. Bruksela przekaże w zamian władzom w Ankarze 3 mld euro, które mają być przeznaczone na poprawę warunków życia 2,5 mln uchodźców z Syrii przebywających obecnie na terenie Turcji.

Kanclerz Niemiec Angela Merkel powiedziała we wtorek, że szczyt UE zdecyduje o tym, czy Unia jest w stanie wspólnie z Turcją ograniczyć liczbę migrantów, czy też dojdzie do zamknięcia granicy grecko-macedońskiej, co będzie miało konsekwencje dla Schengen. Zapowiedziała, że "z całych sił" będzie forsowała europejsko-turecki plan jako "drogę, którą opłaca się nadal iść".

(PAP)

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych