Ekspert: w krajach, w których jest dobra polityka prorodzinna, są programy takie jak 500+
Trzeba obiektywnie przyznać, że we wszystkich krajach, w których jest dobra polityka prorodzinna, są rozwiązania podobne do 500+, czyli miesięczne dotacje "na dziecko"- mówi prof. Mirosław Grewiński, prorektor Wyższej Szkoły Pedagogicznej im. Janusza Korczaka w Warszawie.
"Ale jednocześnie są też rozbudowane usługi społeczne, jak dostęp do dobrych szkół, przedszkoli, żłobków, opieki zdrowotnej, mieszkań, infrastruktury, ochrona praw pracowniczych, w tym zwłaszcza rynek pracy przyjazny dla kobiet. W Polsce, niestety, po 25 latach demontażu polityki społecznej, usługi publiczne są słabo rozbudowane, także w Warszawie brakuje przedszkoli i żłobków. Kobiety, od których decyzji zależy w dużym stopniu dzietność, nie mają także elastycznego rynku pracy w Polsce i zrozumienia pracodawców w kontekście powrotu na rynek pracy czy atypowych form zatrudnienia" - wskazał ekspert.
Jak ocenił, "w Polsce przez ostatnie 25 lat polityka społeczna była traktowana głównie jako koszt a nie inwestycja". "Jeśli już miała być jakaś pomoc społeczna, to najlepiej jak najmniejsza, rozumiana jako doraźne wsparcie tych najbardziej potrzebujących. Przez lata polski model transformacji był zdominowany przez neoliberalny nurt wpisany w koncepcję transformacji prof. Balcerowicza, który on sam jak i jego zwolennicy definiowali jako konieczność +cięć socjalnych, deregulacji i prywatyzacji+. Obranie takiego modelu neoliberalnego, a następnie +zależność od tego szlaku+, czyli przyzwyczajenie się do tej drogi, powodowało, że inne koncepcje polityki społecznej nie przebijały się. Obecny rząd chce dokonać zwrotu w dziedzinie polityki społecznej i zwiększyć wyraźnie nakłady na politykę rodzinną oraz demograficzną" - powiedział prof. Mirosław Grewiński.
Zastrzegł przy tym, że "przekazywanie środków z budżetu państwa bezpośrednio do kieszeni obywateli to zawsze ryzyko, że nie będą przeznaczane na to, na co trzeba".
"Dylemat wokół 500+ jest taki: czy dajemy wolność rodzicom, na co przeznaczą środki, czy dajemy pieniądze +na dzieci+ poprzez stworzenie katalogu usług, na które rodzice mają przeznaczyć te środki. Warto będzie monitorować i badać, czy te 500 złotych miesięcznie rodzicie wydadzą na przykład na jakieś dodatkowe zajęcia, rozwój dziecka, zajęcia edukacyjne, kulturalne czy sportowe, czy na tanią konsumpcję, na przykład więcej batonów czy oranżadę" - stwierdził prof. Grewiński. "Kluczowe pytanie jest więc takie, czy samorządy lokalne będą w przyszłości reagować, jeśli okaże się, że jakaś część z owych 22 mld zł rocznie jest marnowana przez gospodarstwa domowe i przeznaczona nie tak, jak zakładano. Uczelnia, w której pracuję - Wyższa Szkoła Pedagogiczna im. Janusza Korczaka, przygotowała raport +Pod jakimi warunkami Program 500+ ma szanse+. Proponowała, by z tych 500 zł np. 300 złotych przeznaczyć na zakup usług społecznych dla dzieci i młodzieży, a 200 na konsumpcję" - kontynuował.
Jak stwierdził ekspert, może się oczywiście okazać, że Polacy racjonalnie wydadzą te 22 mld złotych. Jeśli tak, wtedy będzie to rzeczywiście inwestycja w przyszłość. Ale na to nie ma żadnej gwarancji.
Dlatego, jak podkreślił ekspert, Polska potrzebuje jeszcze debaty o całościowej reformie systemu świadczeń społecznych, łącznie z pomocą społeczną i świadczeniami rodzinnymi oraz ulgami podatkowymi i programami tanich mieszkań lub tanich kredytów dla młodych małżeństw.
"Nie należy także patrzeć na ten program jako wsparcie dla najuboższych rodzin. 500+ to powinna być inwestycja we wszystkie rodziny, łącznie z bogatymi oraz klasą średnią. Dla nich 500 złotych to może niewiele, ale dla państwa i gospodarki to ważne, że świadczenie 500+ nie ma cech socjalnego (tylko dla najuboższych). Nawoływanie, aby bogate rodziny nie brały tego świadczenia, podważa powagę państwa prawa i sens tego instrumentu jako bodźca demograficznego, a nie pomocy społecznej" - zaznaczył Grewiński.
Rząd szacuje, że dzięki programowi "Rodzina 500 Plus" w Polsce urodzi się o ok. 278 tysięcy więcej dzieci w ciągu najbliższych 10 lat. "O tym, czy będzie więcej dzieci w Polsce, tak naprawdę dziś nie wie nikt, bo na to wpływają też inne czynniki, np. kulturowe czy cywilizacyjne" - skomentował prof. Grewiński.
"Jest wiele innych wyzwań. Polskie rodziny przekształciły się w ostatnich dwóch dekadach w dużej mierze w rodziny +patchworkowe+, rodziny niepełne i partnerskie - konkubinaty. Na przykład z 14 do 24 proc. wzrosła liczba dzieci, które się rodzą poza małżeństwem. Polityka społeczna powinna też to uwzględniać, czy nam się te zjawiska podobają, czy nie. Ciągle jest więcej tradycyjnych rodzin, ale tendencja jest wyraźna - coraz więcej ludzi funkcjonuje w nieformalnych związkach albo w drugim czy kolejnym małżeństwie. Ryzyko rozwodu dla młodego małżeństwa w Polsce wynosi ponad 50 proc. obecnie i trzeba to brać także pod uwagę. Może się to kiedyś odwróci, ale na razie trendy są właśnie takie i nie zaczarujemy rzeczywistości" - podkreślił prorektor uczelni im. Janusza Korczaka.
Prezydent Andrzej Duda podpisał w środę uchwalony w zeszłym tygodniu przez parlament projekt ustawy o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci, która nazywana jest "Programem Rodzina 500 plus". Przewiduje ona comiesięczne świadczenie dla rodziców w wysokości 500 złotych miesięcznie na drugie i każde kolejne dziecko. W przypadku rodzin, których dochód nie przekracza 800 zł na osobę w rodzinie (lub 1200 zł w przypadku rodzin z dzieckiem niepełnosprawnym) - również na pierwsze dziecko. Docelowo koszty programu to ok. 22 mld złotych rocznie.
(PAP)