UE prze do Unii Bankowej. Za wszelką cenę
Powstanie unii bankowej, czyli silnego europejskiego mechanizmu nadzorczego jest nieuniknione, bo władze poszczególnych krajów nie są w stanie skutecznie nadzorować banków, działających w całej Unii.
Wiceszef Komisji Europejskiej Valdis Dombrovskis powiedział kilka dni temu, że tzw. unia bankowa, która byłaby uzupełnieniem dla unii gospodarczej i walutowej, powinna zostać sfinalizowana już w 2018 roku.
CZYTAJ TEŻ: Szewczak: Unia Bankowa to mrzonki
„Stworzenie pełnej unii bankowej jest niezbędne zarówno dla przyszłości unii gospodarczej i walutowej, jak i systemu finansowego wspierającego rozwój gospodarczy oraz tworzenie miejsc pracy” - oznajmił Dombrovskis, wiceszef KE odpowiedzialny za stabilność finansową i rynek kapitałowy. „Chcemy sektora bankowego, który będzie w stanie absorbować kryzysy i rozkładać ryzyko za pomocą środków prywatnych, zapewniając tym samym, że podatnicy nie będą jako pierwsi ponosić kosztów kryzysu” - dodał.
Przedstawił również pakiet rozwiązań ograniczających ryzyko finansowe banków.
Ekonomista prof. Witold Orłowski mówi, że jego zdaniem w obecnych czasach powstanie unii bankowej, czyli wspólnego silnego instrumentu kontrolno-nadzorczego w ramach Unii jest nieuniknione.
„Wiele dużych banków działa dziś na skalę europejską i władze poszczególnych krajów nie są w stanie ich skutecznie kontrolować” - mówi ekonomista.
Mogą na przykład, dodaje, w przypadku kontroli lub problemów w jednym kraju przerzucać aktywa do oddziału w innym, co czyni nadzór w tym kraju bezradnym.
„Jest szereg banków, które mają większe aktywa, niż PKB kraju, w którym działają. Władze takiego kraju nie są przecież w stanie skutecznie kontrolować takiego banku” - zaznacza.
Np. jeśli taki bank, o ogromnych aktywach, jest zagrożony upadłością, zwraca uwagę Orłowski, pojawiają się opinie, że jest za duży, by upaść, bo spowodowałoby to ogromne kłopoty w kraju, w którym działa. „Ale już w skali całej unii można by się wtedy zastanawiać, czy takiej upadłości nie przeprowadzić” - mówi.
Jego zdaniem „unia bankowa” to byłby po prostu znacznie wzmocniony w stosunku do obecnych przepisów nadzór na poziomie europejskim. Nie oznaczałoby to likwidacji nadzorów krajowych, które nadal zajmowałyby się mniejszymi podmiotami, a nadzór europejski wchodziłby do gry w sytuacji, gdy chodziłoby o największe instytucje finansowe.
Prof. Orłowski uważa też, że realna jest data 2018 jako uruchomienie takiej unii, bo jeśli chodzi o strefę euro, to jest to praktycznie kwestia technicznej gotowości m.in. Europejskiego Banku Centralnego. „W przypadku krajów, które nie są w strefie euro, takich jak Polska, przystąpienie wymagałoby oczywiście oddzielnego procesu ratyfikacji” - zaznacza.
Wśród przedstawionych przez Dombrovskisa pomysłów jest m.in. jednakowy poziom ochrony wszystkich depozytów niezależnie od tego, gdzie są zlokalizowane w ramach tzw. Europejskiego Systemu Gwarantowania Depozytów (EDIS). Uzupełniony miałby być także jednolity mechanizmu restrukturyzacji i uporządkowanej likwidacji banków.
PAP/ as/