Konsumpcja w Polsce nie spadnie
Przodujemy w Europie jeśli chodzi o zakupy. W częstotliwości odwiedzania sklepów dystansujemy innych Europejczyków. I chociaż ustawodawca ograniczył handel w niedziele, nie wpłynie to raczej na zakupowe upodobania Polaków.
Kochamy odwiedzać sklepy, a ustawodawca na to nie wpłynie, pomimo, że ograniczony zostanie dostęp do placówek handlowych w niedziele. Dla przypomnienia: od 1 marca br. sklepy będą otwarte tylko w pierwszą i ostatnią niedzielę miesiąca. Od początku kolejnego roku zrobimy zakupy już tylko w ostatnią niedzielę miesiąca, a od 2020 r. - w żadną. Jednak, jak wynika z badań firmy Nielsen , Polacy bardziej niż inni Europejczycy cenią sobie małe sklepiki znajdujące się blisko domu. Będą musieli zrezygnować tylko z niektórych nawyków „zakupowych”.
Jesteśmy w tej konkurencji (zakupowej – przyp. red) liderem. Polacy uwielbiają robić zakupy, a jak pokazują nasze dane - ostatnio coraz bardziej lubimy to robić - stwierdził Szymon Mordasiewicz, dyrektor zarządzający Nielsen w Polsce, w rozmowie z Rzeczpospolitą.
Zapewne w dzień wolny od handlu za ladą zechce stanąć właściciel osiedlowego czy wiejskiego sklepu, któremu ustawa na to pozwala. Będzie mu się to też opłacać, bo w ten dzień zniknie konkurencja wielkoformatowych marketów. Także stacje benzynowe zamierzają znacząco poszerzyć asortyment towarów.
Niedzielne spacery po żywność nie zostaną więc nam do końca odebrane i raczej nie przerzucimy się na zakupy on-line. Chociaż, kto wie… Z czasem może powtórzyć się sytuacja z Węgier, którą przytacza na swoich łamach „Rz”. Po wprowadzeniu przez węgierski rząd zakazu handlu w niedzielę, nawet o 30 proc. wzrosła sprzedaż w tamtejszych internetowych sklepach z produktami żywnościowymi. Z drugiej strony, jak zaznacza Nielsen, polscy konsumenci są bardzo przywiązani do tradycyjnej formy zakupów. Aż 56 proc. woli pospacerować między sklepowymi półkami niż zasiąść przed komputerem. Boimy się opłat za dowóz, nie ufamy też bezkrytycznie sprzedawcom, wolimy towar obejrzeć z bliska i dotknąć go. Liczy się także czas dostawy. Nieliczni, polscy klienci sklepów online zamawiają żywność do domu, ale nie częściej niż raz na miesiąc, albo nawet rzadziej. Daleko nam w tym przypadku do Anglików czy Francuzów, którzy przekonali się do takich zakupów i znacznie częściej zaopatrują się w jedzenie w sieci.
Także scenariusz zakładający, że przestawimy się na amerykański styl robienia zakupów „na zapas” , raczej się już nie zrealizuje. Gdybyśmy chcieli robić raz w tygodniu, czy raz na kilka tygodni wielkie zakupy, już byśmy to robili. Ale Polacy, w odróżnieniu od Amerykanów, rzadziej nabywają i odgrzewają gotowe dania. Kupują też mniej mrożonek i nie mają nawyku mrożenia np. ciasta czy pieczywa. Wciąż cenimy sobie świeże produkty, a tradycja „pichcenia” dla rodziny nie tylko nie umarła, ale nawet zyskała nowe oblicze w postaci mody na zdrowe odżywianie. Zwracamy więc coraz baczniejszą uwagę na to, co jemy. Rzadziej robionym zakupom nie sprzyja też fakt, że dysponujemy stosunkowo niewielkimi mieszkaniami, których nie chcemy zagracać ogromnymi zamrażarkami zużywającymi na dodatek stosunkowo dużo energii.
Jako społeczeństwo odeszliśmy od fazy zachłyśnięcia się hipermarketami, wielkimi zakupami - tanio, dużo, niekoniecznie dobrze - twierdzi Jakub Sobczak, ekspert z Biura Handlu i Usług DNB Bank Polska.
Pozostaniemy więc w czołówce krajów, których obywatele robią regularne (ale nie na wyrost) zakupy a przy tym cenią tradycyjne i zdrowe potrawy. Na naszych zakupach zyskuje też państwo, bo wysoka a przede wszystkim stabilna konsumpcja przekłada się w oczywisty sposób na dochody budżetowe, sprzyjając dynamice wzrostu PKB.