Kolekcja Czartoryskich kupiona za 5 proc. wartości
Ustawa o ochronie zabytków mówi, że w momencie zagrożenia minister kultury może stać się właścicielem dzieł sztuki, ale po cenach rynkowych. My kupiliśmy kolekcję Czartoryskich poniżej 5 proc. jej ceny rynkowej - powiedział wicepremier, minister kultury Piotr Gliński.
Minister kultury i dziedzictwa narodowego krytycznie ocenił prawne zabezpieczeniu kolekcji, gdyby nie została zakupiona, przez ustawę o ochronie zabytków i listę skarbów dziedzictwa narodowego.
Żeby wpisać na listę dziedzictwa, trzeba przeprowadzić inwentaryzację i wycenę każdego z 86 tys. obiektów kolekcji Czartoryskich. Wpisanie nie zabezpiecza przed tymczasowym wywozem, ani przed zmianą właściciela, a takie sytuacje były. Ta ustawa narzuca także bardzo ostre rygory przechowywania i konserwacji dzieł sztuki. To dobrze, tyle tylko, że fundacja Czartoryskich była bankrutem - nie miała własnych środków - mówił szef MKiDN w TVP Info.
Dodał, że ustawa o ochronie zabytków nie miałaby zastosowania do tej kolekcji.
Ustawa o ochronie zabytków faktycznie mówi o tym, że - na to się powołują nasi adwersarze - w momencie zagrożenia minister kultury może automatycznie stać się niejako właścicielem dzieł sztuki. Krótko mówiąc, jest przymus przekazania na Skarb Państwa, tylko w ustawie jest też wyraźnie napisane: po cenach rynkowych. Myśmy to kupili poniżej 5 proc. ceny rynkowej, więc myślę, że wszyscy zrobiliśmy dobry interes, a nie zły - dodał.
Gliński zwrócił uwagę, że zakupiona kolekcja Czartoryskich to nie tylko „Dama z gronostajem” czy Rembrandt, ale to też kroniki Jana Długosza i 86 tys. wyjątkowych obiektów historycznych.
Kolekcja jako całość jest wyjątkowa - podkreślił.
Wicepremier Gliński powiedział, że istniały przesłanki, które potwierdzały, że współpraca z Fundacją Czartoryskich była niekorzystna dla Skarbu Państwa, a związki fundacji z Muzeum Narodowym w Krakowie były coraz luźniejsze.
Było bardzo wiele dowodów na to, że ta kolekcja nie jest dobrze zabezpieczona - zaznaczył.
Gliński przypomniał, że przez 6 lat „Dama z gronostajem” w ogóle nie była pokazywana publiczności.
Zgodzono się na jej prezentację na Wawelu, w nie najlepszych warunkach, za milion złotych. Tak wyglądała ta współpraca - dodał.
Według szefa MKiDN inicjatywa zakupu kolekcji pochodziła od samych muzealników - zwłaszcza od ludzi od lat opiekujących się kolekcją, którzy byli „zatrwożeni sytuacją, w jakiej kolekcja się znajdywała. Kolejne zarządy fundacji Czartoryskich - siedmiokrotnie zmieniane - też są dowodem na to, że tam żadnej stabilności nie było” - mówił.
To jest dość wstydliwe, że my musimy w ogóle to tłumaczyć - to jest bezcenna kolekcja, to jest nie tylko 86 tys. obiektów, 250 tys. woluminów, to są nieruchomości, które żeśmy kupili. To są także prawa do tych dzieł sztuki, które zaginęły - najprawdopodobniej zostały skradzione podczas wojny, które były niebywale cenne. To także uporządkowanie spraw, jeśli chodzi o spadkobierców i tych, którzy zgłaszali roszczenia. Wszytko żeśmy wyczyścili za jednym zamachem i na wieczne czasy polskie społeczeństwo jest właścicielem tej wspaniałej i bardzo cennej kolekcji - zaznaczył Gliński.
PAP, MS