Polscy piłkarze mogli czuć się jak u siebie
Biało-czerwone barwy stadionu Spartaka i zdecydowana większość Polaków na trybunach - w meczu mistrzostw świata z Senegalem (1:2) w Moskwie piłkarze Adama Nawałki mogli czuć się jak u siebie. To jednak nie pomogło w zdobyciu choćby jednego punktu.
Mielec, Tychy, Biłgoraj, Wronki, Gdynia, Zabrze, Międzyzdroje, Libiąż, Sochaczew, Lubartów, Śliwice, Brodnica - nazwy miast na biało-czerwonych flagach, rozwieszonych na trybunach, nie pozostawiały wątpliwości, że na mecz z Senegalem przybyli kibice z całej Polski. Była też akcenty zdecydowanie mniej sportowe, np. flaga z napisem „Nie ma futbolu bez alkoholu”.
Jeden z głównych sektorów polskich kibiców znajdował się za stojącym blisko murawy pomnikiem czterech braci Starostinów, założycieli miejscowego Spartaka (przedstawia dwóch braci siedzących na ławce, a pozostałych dwóch - stojących tuż za nią).
Tak naprawdę jednak polscy kibice byli na trybunach praktycznie wszędzie - w zdecydowanej większości zapełnili stadion Spartaka.
Nic więc dziwnego, że przed meczem i w jego trakcie rozlegało się głośne „Polacy gramy u siebie!”. Z dalekiego Senegalu przybyła tu garstka fanów, których doping nie mógł się przebić na trybunach.
Entuzjazmu polskich fanów nie ostudził nawet padający godzinę przed meczem deszcz, a jeszcze bardziej otuchę w ich serca wlał przemawiający krótko przed meczem - jako gość FIFA - Władysław Żmuda, uczestnik czterech mundiali (1974, 1978, 1982, 1986). Później na trybunach były obrońca reprezentacji Polski siedział obok słynnego Niemca Lothara Matthaeusa.
Jesteśmy tam, gdzie nasza Polska gra - niosło się w trakcie pierwszej połowy po stadionie w moskiewskiej dzielnicy Tuszyno.
Kiedy jednak w 28. minucie Arkadiusz Milik w ciągu kilku sekund podał dwukrotnie niecelnie, rozległy się gwizdy.
My chcemy gola! - krzyczeli coraz bardziej zniecierpliwieni kibice.
Ale bramkę zdobyli Senegalczycy, przy udziale pechowo interweniującego Thiago Cionka. Schodzących na przerwę Polaków pożegnały gwizdy.
Po pierwszej połowie rozgrywającego setny mecz w kadrze Jakuba Błaszczykowskiego zmienił Jan Bednarek.
Kwadrans po wznowieniu gry było już 2:0 dla Segenalczyków.
Polacy gramy do końca” - krzyczeli kibice. Po jednej z kolejnych nieudanych akcji zaczęły jednak padać niewybredne okrzyki z trybun.
W 86. minucie Grzegorz Krychowiak strzelił kontaktowego gola i stadion znów zaczął „żyć”.
„Jeszcze jeden” - skandowali polscy fani. Do końca wynik jednak już nie uległ zmianie.
Nieliczni fani z Senegalu zaczęli tańczyć na trybunach i po raz pierwszy tego dnia byli słyszalni. A trener zwycięskiej ekipy Aliou Cisse podszedł do nich, położył rękę na sercu i wykonał kilka ukłonów niemal do ziemi…
PAP SzSz