Informacje

Fot.Jarosław Kruk/Wikipedia.org
Fot.Jarosław Kruk/Wikipedia.org

Kuźmiuk: Rząd podrzyna gałąź, na której wszyscy siedzimy. Nasz wywiad

zz zz

  • Opublikowano: 16 lipca 2013, 07:25

    Aktualizacja: 16 lipca 2013, 15:21

  • Powiększ tekst

Rozmowa ze Zbigniewem Kuźmiukiem, doktorem ekonomii oraz posłem PiS

Rząd planuje zwiększyć deficyt budżetowy. Czy grozi nam katastrofa finansowa?

Skala załamania dochodów podatkowych jest bardzo wyraźna. Dysponujemy na razie danymi za pierwsze pięć miesięcy tego roku i w porównaniu z pierwszymi pięcioma miesiącami 2012 roku wpływy w tym roku z podatku VAT są niższe o ponad 12 proc, z akcyzy o blisko 5 proc., a z CIT o ponad 14 proc. Widać jasno, że rzeczywiście rozpada się nam system podatkowy, w tym w szczególności w zakresie podatków pośrednich, takich jak VAT i akcyza. Dlatego nie ulega wątpliwości, że po raz pierwszy od ponad 10 lat dojdzie do nowelizacji budżetu. Wszystko na to wskazuje, że stanie się tak już na pierwszym wrześniowym posiedzeniu Sejmu. Na tę chwilę trudno powiedzieć o ile deficyt zostanie zwiększony. Niewątpliwie nowelizacja będzie polegała także na cięciach wydatków, w tym inwestycyjnych. Z drugiej strony pole manewru w cięciu wydatków w  IV kwartale roku jest bardzo ograniczone.

Ministrowi Jackowi Rostowskiemu trochę sprzyja szczęście, zwłaszcza ze strony NBP.

Zapewne w tym miesiącu Narodowy Bank Polski wpłaci do budżetu państwa 95 proc. wypracowanego zysku za rok 2012, a ponieważ ten dochód nie jest planowany w budżecie, to kwota w wysokości 5 mld 300 mln zł będzie takimi dodatkowymi ekstra pieniędzmi. Natomiast sytuacja budżetowa jest o wiele trudniejsza i ona jest nadrabiana słynną kreatywną księgowością ministra finansów Jacka Rostowskiego. Najlepiej to widać w przypadku Funduszu Ubezpieczenia Społecznego, gdzie dokonano zamiany części dotacji dla FUS na kredyty budżetowe.  O skali tegorocznej operacji w FUS dowiemy się dopiero w połowie 2014 roku. Jestem pewien, że w tym roku minister skorzysta z pełnego limitu tj. około 12 mld zł. Jeżeli dodamy do tego informację, że w tej chwili już kredyty budżetowe  FUS stanowią sumę ok. 19-20 mld zł, to widać prawdziwą skalę zamiatania pod dywan przez ministra Rostowskiego. Nie znaczy to, że w ten sposób minister łamie prawo. Nie. Prawo daje mu taką możliwość, ale powiedzmy sobie szczerze FUS nigdy nie będzie mieć nadwyżek, dzięki którym będzie mógł spłacić te kredyty.

Czy minister nie wie, czym to skutkuje?

I Fundusz i minister wiedzą, że to jest tylko zmiana nazwy, a wcześniej czy później te kredyty będą musiały ulec tzw. umorzeniu, a więc zamienią się w dotację. Tylko wtedy ministra Rostowskiego już nie będzie i nie będzie to jego kłopot, a kredyty te będą musiały być doliczone do wydatków budżetowych i w konsekwencji do deficytu i do długu publicznego. Jak już powiedziałem w ubiegłych latach uzbierało się na koncie FUS około 20 mld zł, a w tym roku prawdopodobnie dojdzie jeszcze 12 mld zł, co łącznie daje sumę 32 mld zł. To jest ponad 2 proc PKB. Gdy do tych dwóch procent doliczy się jeszcze oficjalny deficyt sektora finansów publicznych, który na koniec poprzedniego roku wyniósł 3,9 proc. (liczony metodologią unijną), to daje to aż 5,9 proc. Gdyby to  zostało ujawnione, zapewne uruchomiłoby alarm na rynkach i trudniej byłoby sprzedać polskie obligacje, a na pewno trzeba by zapłacić za nie wyższe odsetki. Innymi słowy budżet jest obrazem finansów publicznych, ale u nas ten obraz jest naprawdę zamazany, ponieważ mamy jeszcze rzeczywistość pod dywanem, którą nie wszyscy widzą.

Czy przyczyną obecnej sytuacji finansów państwa jest kreatywna księgowość ministra Rostowskiego, czy też brak polityki gospodarczej?

Wiadomo, że w razie wyraźnego spowolnienia czy recesji załamują się dochody podatkowe. Podobną sytuację mieliśmy w 2001 roku, która znana jest jako dziura Bauca. Innymi słowy, to doświadczenie jest znane i ta ekipa rządowa winna wiedzieć, że jeśli będzie spadał poziom wzrostu PKB, a w zasadzie sprowadzony on zostanie do zera, to jednocześnie będą się nasilały problemy budżetowe. Pierwsze złe symptomy miały miejsce po pierwszym kwartale 2012 roku, kiedy pojawiły się prognozy spadku aktywności gospodarczej i spadku PKB , spadku zatrudniania, spadku realnego poziomu wynagrodzeń, a w konsekwencji spadku konsumpcji. Co prawda w pierwszym kwartale ubiegłego roku wzrost PKB wyniósł 4 proc, ale w kolejnych miał już miejsce tylko spadek i to bardzo wyraźny. Dlatego już wtedy należało podjąć środki zaradcze. Sprowadzenie wzrostu PKB z w ciągu roku z 4 proc. do niemal zera jest „sukcesem” ekipy rządowej Tuska.

A co w sytuacji, gdy zabraknie pieniędzy? Kto nas będzie kredytował, skąd weźmiemy pieniądze, jeśli wzrośnie rentowność polskich obligacji?

Minister Jacek Rostowski już zimą nas informował, że zagwarantował 80 proc. krajowych potrzeb pożyczkowych, więc na razie problemów z finansowaniem deficytu i długu nie będzie. Mimo  spadku PKB , który było wyraźnie widać już w ubiegłym roku, nie wyciągnął z tego właściwych wniosków, co w sumie doprowadziło do załamania budżetu.  Taka sytuacja grozi wzrostem rentowności naszych obligacji. Choć obecnie ich rentowność jest niska z uwagi na nadmiar pieniędzy w systemach finansowych Europy i świata, to ryzyko nadal jest wielkie, bo jedna trzecia naszego długu zaciągnięta jest w innych walutach niż złoty i ponad 50 proc. tego długu jest w rękach zagranicznych. Każda dewaluacja złotego wpływa na gwałtowny przyrost kwoty długu więc może się okazać, że nawet jak już przestaniemy pożyczać, to dług będzie rósł tylko z tego powodu.

Alarmuje pan, że bieda piszczy, tymczasem rząd twierdzi, że biedy nie ma. Kto ma z was rację?

Niedawno mieliśmy debatę na wniosek PiS w Sejmie na temat biedy. Wtedy doszło do zetknięcia się dwóch punktów widzenia. Przedstawiciele resortu pracy i posłowie Platformy powoływali się na diagnozę prof. Janusza Czapińskiego, która mówi, że 80 proc. Polaków jest szczęśliwych i w związku z tym - zdaniem rządu i polityków partii rządzącej - nie ma żadnego problemu. My zaś powoływaliśmy się na dane Głównego Urzędu Statystycznego, który co roku publikuje raport na temat biedy i z niego wynika naprawdę dramatyczny obraz. Liczba osób, które żyje w skrajnym ubóstwie w Polsce zwiększyła się w latach 2011-2012 o ok. 400 tys. osób, do 2,6 mln.

Jak to możliwe? Rząd chwali się skumulowanym wzrostem za ostatnie lata na poziomie 18 proc. PKB?

Gdy chodzi o podział dochodu, to widać, że ten dochód trafia do bardzo wąskiej grupy ludzi. Z drugiej strony od 2005 roku liczba skrajnie biednych ludzi wyraźnie malała z 12 proc. do niewielu ponad 5 proc. Z kolei w latach 2011 i 2012 gwałtowanie  wzrosła właśnie o  te ponad 400 tys. osób. Najgorsze jest to, że w tej grupie jest bardzo dużo dzieci. Tymczasem rząd i rządowi eksperci twierdzą, że nie ma problemu i lekceważy twarde dane GUS-u, a lansuje raport  profesora, który wskazuje, że 4/5 Polaków jest szczęśliwych. Jasne jest, że ów profesor ze swoimi badaniami do biednych ludzi nie dotarł.

Rząd Donalda Tuska twierdzi, że polskie przedsiębiorstwa mają się dobrze, a pan uważa inaczej. Jaka jest więc prawda?

Rząd wprowadza nowe rozwiązania jak na przykład dodatkowe poręczenia i gwarancje kredytów    udzielanych przedsiębiorcom przez system bankowy, a wspierane środkami z  Banku Gospodarstwa Krajowego czy elastyczny czas pracy. W tym ostatnim przypadku jest to tak naprawdę kosztem pracowników, bo wprowadzenie tego rozwiązania oznacza w praktyce skrajne ograniczenie nadgodzin. „Solidarność” policzyła, że w skali roku dochody pracowników z tytułu nadgodzin będą mniejsze łącznie o 8 mld zł. Niewątpliwie jest to więc gest wobec pracodawców, bo pozwoli im obniżyć koszty, ale ten ruch jest skrajnie antypracowniczy i antypopytowy, bo gdyby te pieniądze zostały skierowane do pracowników, to one w dużej mierze zamieniłyby się w popyt. Tymczasem tak się nie stanie i w ten sposób rząd podrzyna gałąź, na której wszyscy siedzimy. Takie posunięcia to niestety antyreformy.

Rozmawiał Jacek Strzelecki

 

 

--------------------------------------------------------------------

--------------------------------------------------------------------

Tylko wSklepiku.pl szeroki wybór książek w atrakcyjnych cenach!

 

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych