Księżyc czeka na podbój
Największym wyzwaniem dla planów NASA wysłania załogowego lotu na Księżyc będzie otrzymanie dostatecznego wsparcia politycznego i - co za tym idzie - finansowego, ocenił w rozmowie dr Kris Zacny, który współpracuje z tą amerykańską agencją.
20 lipca przypada pięćdziesiąta rocznica pierwszego załogowego lądowania na Księżycu. Kiedy amerykański astronauta Neil Armstrong zszedł po drabince i postawił stopę na pokrytym pyłem Srebrnym Globie wypowiedział słynne słowa: „To jest mały krok człowieka, ale wielki skok dla ludzkości”. W związku z rocznicą rozmawia się z ekspertami na tematy związane z eksploracją Księżyca.
Zgodnie z planem ogłoszonym przez administrację prezydenta USA Donalda Trumpa w marcu br., NASA ma wysłać astronautów na południowy biegun Księżyca już w 2024 r. w ramach programu Artemida - następcy Apollo.
Amerykańska agencja kosmiczna podkreśla, że nie chodzi o jednorazowe wydarzenie - do 2028 r. na Księżycu ma powstać stała baza.
„Największym wyzwaniem dla programu Artemida będzie otrzymanie dostatecznego wsparcia politycznego, a co za tym finansowego od decydentów - prezydenta i Kongresu USA” - powiedział wicedyrektor w Honeybee Robotics, dr Kris Zacny. Ta amerykańska firma od lat współpracuje z NASA przy różnych projektach. Specjalizuje się w zaawansowanych systemach robotycznych, wykorzystywanych np. w sondach wysyłanych na Marsa.
Zdaniem dr. Zacnego nie należy martwić się o aspekty technologiczne, bo nie trzeba wymyślać wszystkich rozwiązań od samego początku - ścieżka została przetarta przez inżynierów w NASA 50 lat temu, kiedy w ramach misji Apollo 11 przeprowadzono pierwsze lądowanie na Księżycu.
„Od tamtej pory poszliśmy do przodu w zasadzie we wszystkich aspektach lotów kosmicznych - silniki rakietowe są bardziej wydajne i niezawodne, w naszych smartfonach mamy większą moc obliczeniową niż miał komputer używany przez misje Apollo” - podkreśla dr Zacny. Dodaje, że dziś wiadomo o wiele więcej niż kilkadziesiąt lat temu o samej powierzchni Księżyca. Postały bardzo dokładne mapy. Znany jest również skład księżycowej powierzchni, dzięki próbkom sprowadzonym na Ziemię w czasie misji Apollo. W sumie w czasie 6 lądowań pobrano blisko 400 kg skał księżycowych.
Według szacunków w program Apollo zaangażowanych było ok. 400 tys. osób. Wśród nich byli reprezentanci licznych firm (podwykonawcy NASA), jak również uniwersytetów.
„NASA zatrudnia 17 tys. osób i tylko część z nich będzie zaangażowana w projekt Artemida. Agencja zatrudni podwykonawców, których zadaniem będzie budowa różnych systemów i podsystemów. Ale z pewnością liczba osób zaangażowanych w ponowne lądowanie na Księżycu będzie zdecydowanie mniejsza” - szacuje dr Zacny.
Zwraca uwagę, że w czasie trwania programu Apollo cała NASA była skupiona na jednym zadaniu - lądowaniu człowieka na Księżycu. Dziś jest zupełnie inaczej. Agencja składa się z kilku wydziałów, które podejmują się różnego rodzaju projekty związane z eksploracją kosmosu.
Według obliczeń autorów podcastu BBC na temat programu Apollo (pt. „13 minutes to the Moon”) średnia wieku osób pracujących w kontroli lotów w Houston wynosiła zaledwie 27 lat. Wynikało to z faktu, że inżynieria rakietowa i komputerowa była młodą dziedziną, dlatego błyskawicznie kształcono nową kadrę.
„Obecnie oczywiście więcej starszych osób ma doświadczenie w dziedzinie eksploracji kosmosu. Dlatego średnia wieku inżynierów misji Artemida będzie wyższa, ale ekipa będzie mieszana - będzie w niej również miejsce dla młodych inżynierów” - uważa dr Zacny.
Polska może się zaangażować w projekt Artemida, dzięki członkostwu w Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), która współpracuje z NASA. „ESA już zobowiązała się do współuczestnictwa w budowie stacji kosmicznej GATEWAY (orbitera Księżyca), która będzie wspierać program Artemida. Jestem przekonany, że byłyby też inne możliwości dla ESA lub Polski, jeśli te chciałyby się zaangażować” - dodaje amerykański specjalista.
PAP/ as/