Dywersyfikacją w ceny gazu
Polityka dywersyfikacji źródeł dostaw gazu to jedyne rozwiązanie, które pozwoli dostarczyć polskim odbiorcom najlepszą możliwą dzisiaj ofertę – czyli jak najniższą cenę. Oprócz tego dostarczanie surowca z różnych kierunków jest gwarantem zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego.
Rynek posiadający szeroki, wolny dostęp do wielu źródeł może wybierać najkorzystniejsze oferty. Tylko w ten sposób w Polsce może stać się on zdrowy i płynny, a ceny adekwatne do warunków na pozostałych rynkach. W Niemczech czy Wielkiej Brytanii konsument może sprowadzić sobie gaz z dowolnego źródła. Nie ma tam żadnego zagrożenia, a kryterium wyboru staje się właśnie cena. Potrzebne są więc projekty, które – choć kosztują miliardy złotych – pozwalają sięgnąć po nowe źródła i nadrobić zacofanie na polskim rynku gazu. Póki co jesteśmy podczepieni pod kontrakt z jednym dostawcą – Gazpromem, firmą, która od lat sprawia wiele problemów. Zmianą jakościową jest terminal LNG w Świnoujściu. To zapewnia pewną w wolność w wyborze źródeł. Dzięki niemu Polska może sprowadzić gaz skroplony chociażby z Trynidadu i Tobago. Kolejnym pozytywnym krokiem ma być inwestycja Baltic Pipe. Dostawy gazociągowe z Norwegii będą trwale konkurencyjne dla oferty rosyjskiej i każdej innej. Transfery te można realizować na mocy kontraktu długoterminowego, uzależnionego od ceny giełdowej. To stawka, która nie podlega takim fluktuacjom, jak np. notujące duże wahania ceny gazu skroplonego. Choć dzisiaj to rozwiązanie jest bardzo opłacalne, w przyszłości może nagle podrożeć. Wtedy rozwiązaniem będą dostawy gazu z płynnego rynku norweskiego po cenie uzależnionej od giełdy, a nie decyzji podejmowanych na Kremlu.
– Prawdopodobnie po 2022 roku nie zostanie rozmontowany gazociąg jamalski. Rosjanie będą mogli z niego skorzystać w drodze aukcji regulowanych przepisami europejskimi, tak samo w każdym unijnym kraju – powiedział Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny portalu BiznesAlert.
Dotychczas Gazprom mógł politycznie wpływać na funkcjonowanie tego gazociągu. Otworzy się więc droga do transportu gazu przez terytorium Polski do innych państw. Nieznany jest jednak los dostaw rosyjskiego surowca do naszego kraju. Polacy nie chcą przedłużenia kontraktu jamalskiego, zawartego jeszcze przez prezydenta Lecha Wałęsę i Borysa Jelcyna. Podpisano go na bardzo politycznych warunkach – bardzo odstających od tych, które mamy dzisiaj. W 2010 roku umowa była nawet kwestionowana przez Komisję Europejską. Choć ta oferta nie cieszy się już popularnością – nie oznacza to, że Polska nie skorzysta z kolejnej, lepszej – jeżeli taka pojawi się ze strony rosyjskiej. W 2022 roku politycy staną przed decyzją, czy i ile gazu sprowadzić od wschodniego sąsiada. Ten zapewne będzie chciał pozostać na naszym rynku gazu, który jest większy niż na całych Bałkanach – o które Gazprom walczy bardzo ostro. Dzięki inwestycjom w dywersyfikację źródeł Polska będzie miała pełną wolność wyboru najlepszej możliwej oferty. Za dwa lata powinna być też odczuwalna różnica w cenie gazu – kiedy będą realizowane kontrakty spoza Rosji, nasz rynek nie będzie tak bardzo wrażliwy na ceny ropy naftowej, od których uzależniony jest kontrakt jamalski. Obecnie ceny gazu w Polsce są dyktowane tymi właśnie zapisami, które regulują większość dostaw. W 2022 roku można założyć dalszą liberalizację rynku – gdzie nie tylko krajowy lider, odpowiedzialny za dywersyfikację, ale i mniejsi gracze zaczną kupować surowiec z dowolnego możliwego kierunku. Zmiany giełdowe będą miały dużo większe przełożenie na ceny gazu u klientów, którzy będą wybierać z wielu ofert. W ten sposób polski rynek gazu zacznie działać analogicznie do rynku rozwiniętych.