Chcą igrzysk, biedy nie dostrzegają
Prezydent Krakowa zapowiedział przeprowadzenie lokalnego referendum w sprawie igrzysk olimpijskich w Krakowie i Zakopanem, jakie miałby się odbyć za 8 lat. Sprytny zabieg. Wypowiedzieć się mają ci, którzy mają być ich beneficjentami i mieliby na tym prawdopodobnie skorzystać poprzez różne inwestycje, a nie wszyscy ci, którzy mają za to zapłacić, czyli polscy podatnicy. A chodzi o niebagatelną kwotę ok. 22 mld. złotych.
Choć termin igrzysk odległy, już dzisiaj trwa silny lobbing za ich organizacją i jeśli nie pojawią się głosy sprzeciwu, może się okazać, że przypadnie nam organizacja tego wydarzenia.
Sport należy cenić i nie sposób w niego nie inwestować. Ale wszystko musi mieć granice i miarę. Niedawno wydaliśmy gigantyczne pieniądze na organizację Euro 2012. Wybudowaliśmy infrastrukturę sportową w znacznej mierze za kredyty, które spłacamy. Stadiony nie przynoszą zysków, o których nas zapewniano, ale wymagają stałego dotowania. Infrastruktura drogowa budowana na chybcika, okazała się wyjątkowo droga. Nie rozliczyliśmy jeszcze rzetelnie zysków i strat z ich organizacji, a już z lekkością rozmawiamy o kolejnym wydarzeniu, które rzekomo ma przynieść ogromne korzyści: wizerunkowe, turystyczne czy handlowe.
Zastaw się, a postaw się, jest ciągle u nas żywe. Zorganizowaliśmy w ubiegłym roku światową konferencje klimatyczną, gdy inne kraje nie zgodziły się na jej organizację, ze względu na koszty. Wyjątkowo dużo, w stosunku do bogatszych od nas, wydaliśmy na naszą prezydencję w UE. Zachowujemy się tak jakbyśmy byli zasobnym krajem, w którym zaspokojenie różnych potrzeb jest na dobrym poziomie. Tym, którzy tak uważają warto przypomnieć, że np.: w rodzinach biednych, w których przeciętna na członka rodziny nie przekracza 539 złotych, zasiłek rodzinny na dziecko do 5 lat wynosi…77 złotych. Przez lata nie podwyższano progu do świadczeń rodzinnych w wyniku czego, ok.3 miliony dzieci z biednych rodzin wypadło z tego systemu i zostało pozbawionych tych biednych zasiłków! Argumentowano, że brak jest środków na te świadczenia. Procent biednych dzieci w Polsce jest jednym najwyższych wśród krajów UE. Ma to miejsce w sytuacji katastrofy demograficznej i kolejnych fal wyjazdów młodych ludzi, którzy nie znajdują warunków do życia w Polsce. Likwidowane są kolejne szkoły wiejskie, bo często brakuje kilkudziesięciu tysięcy złotych w budżecie gminy na ich utrzymanie, choć są ważne nie tylko dla dzieci, ale dla całego środowiska lokalnego. Zamiast miejscami pracy znowu niektórzy proponują, by zająć się igrzyskami i z nich zrobić priorytet działań państwa. Takich przykładów mógłbym sporządzić długa listę. Czy w takiej sytuacji mamy prawo ulegać lobby, które zamierza zarobić na organizacji igrzysk?