Dzięki Bogu, że mamy dług
Dziś rząd znowelizował budżet, znaczy to tyle, że Polacy mają do spłaty więcej o 16 mld zł. Przy 875 mld zł to jest przysłowiowy pikuś. I dzięki Bogu, że tyle.
Nowelizacja ustawy budżetowej pozwala zachować - zdaniem premiera Donalda Tuska i ministra finansów Jacka Rostowskiego - równowagę i pozwoli to na odbicie się od dna.
Logika polskiego rządu jest zgodna z tą, która panuje w zasadzie w całym zachodnim świecie, o czym szeroko na ten temat ostatnio napisał brytyjski dziennik"The Guardian". Najlepiej to widać w Unii Europejskiej i Stanach Zjednoczonych. Zadłużenie zwalcza się zwiększaniem długu, bo to zapewnia święty spokój. To tak jakby pijanemu człowiekowi na wytrzeźwienie podać pół litra wódki.
W efekcie mała wiedza o finansach i brak świadomości finansowej w polskim społeczeństwie sprzyja utrzymywaniu fałszywego konsensusu na temat zadłużenia. Uważa się bowiem na szczeblu politycznym (niezależenie od koloru partii), że jedynym sposobem na wybrnięcie z kryzysu jest właśnie pożyczanie jeszcze większych sum. Dlatego Tusk ze swoją partią PO nie oferuje radykalnego ani innowacyjnego rozwiązania, jak poradzić sobie z przyczynami chronicznego zadłużenia, a jedyne co proponuje, to zwiększenie zadłużenia i jakiegoś jego rozłożenia pomiędzy sektor publiczny i prywatny, a całość tej niezdrowej polityki jest solidnie opakowane w finansowy żargon, całkowicie niezrozumiały dla zwykłego obywatela.
I dzięki Bogu, bo gdyby zwykły Kowalski naprawdę zrozumiał jak wydawane są pieniądze (a politycy wraz z urzędnikami je przepięknie marnotrawią - dość wspomnieć słynny stadion narodowy, niekompletne Pendolino, drogie autostrady) oraz jakie są skutki zadłużenia, to ani Tusk, ani jego poprzednicy nie mogliby liczyć - mówiąc delikatnie - na spokojny sen.
Każdy rząd w Polsce od lat korzysta na tym, że Polacy są leniwi w zakresie zdobywania wiedzy o państwie i że są niedouczeni. Politycy dążą jedynie do zachowania status quo, a wysiłek reform zostawiają innym, no chyba że zmusi ich sytuacja. Wiedzą, że gdy się walą finanse państwa rząd może pożyczyć pieniądze na zagranicznym rynku, sprzedając obligacje. I dzięki Bogu, że jeszcze może.
Jacek Strzelecki