Opinie

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Płać i płacz

Krzysztof Wołodźko

Krzysztof Wołodźko

Redaktor „Nowego Obywatela”, publicysta „Gazety Polskiej Codziennie”, członek zespołu „Pressji”.

  • Opublikowano: 23 sierpnia 2013, 10:09

    Aktualizacja: 23 sierpnia 2013, 12:08

  • Powiększ tekst

Opublikowany niedawno raport firmy monitorującej rynek farmaceutyczny, IMS Health ukazuje, że Polacy płacą za leki najwięcej w Europie. To dobry przyczynek do dyskusji o polskich cenach, zarobkach i emeryturach.

Zbigniew Kuźmiuk (PiS), analizując raport IMS Health stwierdził: „Według raportu IMS Health, po pierwszym kwartale tego roku współpłacenie pacjentów za leki refundowane wyniosło już 40,3 proc. i jest to najwyższy poziom współpłacenia pacjentów w Europie. Przekroczenie współpłacenia pacjentów za leki poziomu 40% zgodnie ze standardami Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) oznacza poważne ograniczenia dla chorych w dostępie do leków”.

Nie tylko za leki Polacy płacą więcej. Niedawno znajomi, którzy byli w Niemczech, odnotowali fakt, że ceny chemii użytkowej (kosmetyki, proszki do prania) są tam ponad o połowę niższe niż u nas (przy zdecydowanie korzystniej kształtującej się tam siatce płac). Z kolei portal „Gazeta.pl. Warszawa” zrobił wakacyjnego psikusa Hannie Gronkiewicz-Waltz, publikując tekst pod znamiennym tytułem: „Turyści o Warszawie: »macie szokująco drogi transport«”. Zawarte tam wyliczenia pokazywały, że bilet grupowy na trzy dni w Monachium kosztuje w przeliczeniu na naszą walutę: 104 zł, a podobna eskapada po stolicy kosztowałaby 150 zł.

Dodajmy do tego jeszcze jedną kwestię: ceny mamy już na ogół zachodnioeuropejskie, ale zarobki – neokolonialne, czy jak kto woli, peryferyjne. Można oczywiście pocieszać się myślą, że „na prowincji” jest taniej, ale to często nie jest prawda: paliwo wszędzie kosztuje podobnie, komunikacja autobusowa i kolejowa również, a ceny żywności i innych artykułów pierwszej potrzeby w wiejskich i małomiasteczkowych sklepikach są z reguły nawet wyższe niż w dyskontach znajdujących się w położonych nieopodal średnich miastach.. Owszem, na prowincji, mniej z reguły wynoszą koszta utrzymania mieszkania, ale mała to pociecha, gdy trudniej o (dobrze płatną) pracę, a całościowo siatka cenowa bardzo podobna w skali kraju. A przecież wszyscy i tak nie będą/nie mogą szukać szczęścia w stolicy. Chyba że wielkim projektem polityki społeczno-gospodarczej dla Polski jest emigracja zarobkowa.

Tu przypomnę, że mediana wynagrodzeń w Polsce to 4000 zł brutto w 2012 r. (w skali województw: najwięcej w woj. pomorskim, 3900 zł brutto, najmniej w woj. lubelskim, 2755 zł brutto). Zdecydowanie niższe są świadczenia emerytalne. Przeciętna wysokość emerytury wypłacanej przez ZUS w marcu 2012 roku wyniosła 1 809,04 zł. Co istotne: dla mężczyzn – 2 209,53 zł, zaś dla kobiet – 1 535,30 zł (cytuję za raportem ZUS). Dysproporcja sama w sobie jest wymowna i mówi też dużo choćby o idących w dziesięciolecia różnicach w realnych płacach kobiet i mężczyzn. A tutaj i tak wkrótce czeka nas „tąpnięcie”, związane z „dobrodziejstwami” emerytury kapitałowej (OFE) i dalsza, stopniowo postępująca obniżka realnych świadczeń. Świadczenia w ramach KRUS są jeszcze niższe: 700-800 zł.

Wnioski co do wielorakich relacji między kondycją społeczeństwa a cenami i zarobkami każdy może wyciągnąć sam. Zresztą, w kraju coraz popularniejszych darmowych staży, wzrastającego zadłużenia gospodarstw domowych (co potwierdzają dane InfoDług) i ostentacyjnego bogactwa nielicznych nie ma co wiele myśleć: trzeba pisać CV, płacić i płakać, albo emigrować, względnie dyskretnie umierać w czasie emerytalnych rozważań, czy kupić żywność, czy może leki, a może zapłacić za lokum, prąd i gaz. Względnie pocieszać się myślą, że to (jeszcze) nie III świat. Ot, miły folwarczny zakątek na wschodnich rubieżach Europy.

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.