Opinie

pieniądze / autor: Pixabay
pieniądze / autor: Pixabay

TYLKO U NAS

Będzie drożej, bo musi być drożej

Maksymilian Wysocki

Maksymilian Wysocki

Dziennikarz, publicysta, ekspert w dziedzinie wizerunku i marketingu internetowego, redaktor zarządzający portalu wGospodarce.pl

  • Opublikowano: 20 stycznia 2020, 19:58

    Aktualizacja: 20 stycznia 2020, 23:33

  • Powiększ tekst

Ogólnie nikt z odrobiną instynktu samozachowawczego nie napisze dziś, ani jutro, ani nawet za miesiąc tego, co teraz tu napiszę. Cóż, najbardziej popularne są kłamstwa i niedomówienia, a prawda, zwłaszcza brutalna prawda, bywa częściej niepopularna. Trzeba jednak tę sprawę postawić jasno: jest drożej i będzie drożej, i nie ma to nic, lub ma niewiele wspólnego z polityką rządu. Takie są prawa rynku

Portal Money.pl podał chwilę wcześniej zestawienie wzrostu cen towarów i usług wg Eurostatu, które wskazują 3 proc. wzrost inflacji w Polsce – przypomnę, że GUS wyliczył ją na 3,4.

Polskie ceny rosną dwukrotnie szybciej niż w Europie zachodniej

Zestawienie naszych danych o inflacji z krajami Europy wskazuje, że inflacja jest u nas prawie dwukrotnie większa niż średnia w Unii Europejskiej. I tu na ogół kończy się merytoryka, a zaczyna krajowa rozgrywka polityczna. Wielu zaczyna się dziwić, niektórzy już wykorzystują ten argument do bieżącej rozgrywki politycznej.

W takim razie chciałbym spytać: a jak ma być inaczej? Jak mają inaczej rosnąć, skoro rośniemy znacznie szybciej niż średnia unijna?

Dzisiejsza prognoza Międzynarodowego Funduszu Walutowego dla strefy euro zakłada, że PKB wyniesie 1,2 proc. w 2019 r., 1,3 proc. w 2020 r. oraz 1,4 proc. w 2021 roku. W przypadku samych Niemiec prognozowany wzrost PKB na ten rok wynosi 0,5 proc. (tu w MFW bez zmian) oraz 1,1 proc. w 2020 roku (nieco mniej, bo spodziewano się 1,2 proc. jeszcze w październiku) i 1,4 proc. w 2021 roku. Najnowsza prognoza PKB dla Polski wg NBP to 4,3 proc. w 2019 r., 3,6 proc. w 2020 r. i 3,1 proc. w 2021 r. Korelacja jest chyba oczywista, a jeśli nie, to może jaśniej.

Oczywiście, póki jest dobrze, nikt gospodarką się nie interesuje. Podobnie jak z umowami, po które sięgamy dopiero, gdy dzieje się źle, podobnie ludzie zaczynają zadawać sobie pytania o gospodarkę dopiero, gdy czują, że coś jest nie tak.

CZYTAJ TEŻ: NBP: Inflacja bazowa wzrosła w grudniu

CZYTAJ TEŻ: Tylko nieliczni mogą się cieszyć z wyższej inflacji

Najprościej jak się da, żeby kontynuować wzrost firmy muszą zarabiać więcej. Zebrany i zarobiony kapitał mogą następnie przeznaczyć na różne cele, w tym na skonsumowanie go, ale na ogół spora jego część jest reinwestowana, bo to jedyny sposób na to, by utrzymać się obecnej pozycji na rynku, albo żeby zdobywać tego rynku więcej i… by zarabiać jeszcze więcej. Większe zarobki firm, to możliwość większych zarobków pracowników. I tak dalej, w zależności od różnych czynników, albo tak w koło, albo w spirali wzrostu.

Wyłączne przejadanie kapitału prowadzi wprost do degeneracji danej firmy i jej szybkiego upadku. Żeby zarabiać więcej, firmy podnoszą ceny, a żeby móc podnieść ceny… muszą wiedzieć, że klienci więcej zapłacą. Finalnie coś jest tylko tyle warte, ile ktoś chce za to zapłacić. Firmy wiedzą, że wynagrodzenia rosną nadal w dużym tempie i choć trochę wzrost wynagrodzeń spowolnił, ma niedługo wrócić na poprzednie tory (przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w gospodarce narodowej w okresie trzech kwartałów br. wyniosło 4907,95 zł. Było o 7,3 proc. wyższe niż w analogicznym okresie ubiegłego roku).

Choć mam wiele zastrzeżeń co do sposobu badania i raportowania GUS danych o statystycznych a realnych zarobkach Polaków (znana mediana i nieznana aktualna dominanta), nadal jestem dobrej myśli. Jest tylko jedno ale…

Mój redakcyjny kolega wskazywał dziś rano, że dla rządu problematyczny będzie w tym roku temat mieszkalnictwa młodych,

CZYTAJ TEŻ: Temat mieszkań może namieszać wśród wyborców

cały czas podtrzymuję, że bardziej problematyczny może okazać się temat inflacji, bo nikt nie lubi drożyzny. Na razie wydaje się, że większego problemu być nie powinno, choć jest to bardzo atrakcyjna i zasięgowa broń polityczna. Jednak nawet znając możliwości intelektualne opozycji, nikt pozostający przy zdrowych zmysłach nie ruszy w Polskę z hasłem „Powstrzymamy inflację!”.

Czy inflacja będzie mimo to problemem? Na dziś i moim zdaniem tylko wtedy, jeśli dane o wynagrodzeniach Polaków i realnym wzroście wynagrodzeń okazałyby się fikcją

Okazałoby się wtedy, że ten podstawowy inflacyjny kompas prowadzi nas na mieliznę. Bo najgorszy scenariusz byłby wtedy, gdyby okazało się, że większość Polaków znów biednieje. A jak wielokrotnie pokazywały kompletne dane wsteczne o wynagrodzeniach, średnie zarobki w Polsce zestawione z dominującymi zarobkami w Polsce, to dwie zupełnie różne liczby.

Byle nie przeregulować rynku

Jednak - co najważniejsze - to by pamiętać, że jeśli my, Polacy, mamy doganiać Zachód, to krok za doganianiem zarobków będą iść - teraz już nawet truchtać - ceny. A jeśli jest coś gorszego niż by na to pozwolić, to wzrost tych cen przeregulować.

Maksymilian Wysocki

CZYTAJ TEŻ: Życzmy sobie wszyscy, by zostawało nam jak najwięcej w portfelach. Niech pieniądze pracują

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych