Złoto ma powody, by drożeć
Sięgająca niemal 20 proc. obecna zwyżka notowań złota stanowi najsilniejszy tego typu ruch od rozpoczęcia bessy na rynku kruszcu. Choć jeszcze za wcześnie, by mówić o trwałym przełamaniu negatywnej tendencji, niewątpliwie mamy do czynienia z istotnym wydarzeniem. Warto więc uważnie obserwować rozwój sytuacji, bo może on przynieść ważne sygnały, dotyczące także pozostałych segmentów rynku finansowego oraz globalnej gospodarki.
Choć za bezpośrednią przyczynę dynamicznej zwyżki cen złota z ostatnich dni uznaje się nasilenie awersji do ryzyka i ucieczkę kapitału do bezpiecznych przystani, ograniczenie się jedynie do tego argumentu wydaje się nadmiernym uproszczeniem. Innymi, bardzo istotnymi czynnikami, jakie należy wziąć pod uwagę, są polityka pieniężna głównych banków centralnych świata oraz tendencje na rynku dolara, wynikające częściowo z niepewności związanej z działaniami Fed, a częściowo z obaw o kondycję amerykańskiej gospodarki.
Przede wszystkim należy zauważyć, że historyczny rekord notowań złota z września 2011 r. zbiegł się w czasie z apogeum pokryzysowego osłabienia się dolara. Od marca 2009 r. do sierpnia 2011 r. indeks obrazujący siłę dolara wobec pięciu głównych walut świata spadł z 68 do 55 punktów, czyli o 19 proc. W tym czasie notowania złota poszły w górę o ponad 120 proc., przejmując od dolara rolę bezpiecznej przystani. Amerykańska waluta znajdowała się wówczas pod presją działań Fed, aplikującego kolejne rundy ilościowego luzowania polityki pieniężnej. Zainicjowana we wrześniu 2011 r. zmiana tendencji na rynku dolara oznaczała jednocześnie kres złotej hossy. Niemal wszystkie korekty w spadkowym trendzie notowań kruszcu, współwystępowały z okresowym osłabianiem się dolara.
Ta dość ścisła współzależność zaczęła szwankować pod koniec ubiegłego roku. Co prawda notowania złota szły zgodnie z nią w dół aż do połowy grudnia 2015 r., osiągając poziom najniższy od niemal pięciu lat, jednak od tego czasu ceny kruszcu zaczęły ignorować trwające aż do końca stycznia dynamiczne umocnienie się amerykańskiej waluty. Choć od połowy grudnia 2015 r. indeks dolara wzrósł z 65 do 68 punktów, notowania złota wzrosły z 1050 do 1125 dolarów, czyli o 7 proc. W lutym kontynuowały ten rajd o kolejne ponad 120 dolarów, już przy wsparciu ze strony słabnącego dolara. Skala zwyżki od grudniowego dołka do 11 lutego sięgnęła prawie 19 proc., a licząc do dziennego maksimum, przekroczyła 20 proc. Dynamiczna faza zwyżki z ostatnich dni znów odbywała się w warunkach słabnącego dolara.
Warto też zwrócić uwagę, że choć obecna fala wzrostów notowań złota zainicjowana została w niekorzystnym dla nich momencie. Czyli w czasie gdy Fed rozpoczął cykl zaostrzania polityki pieniężnej, podwyższając stopy procentowe i zapowiadając kontynuację tego procesu, wiara uczestników rynku w te deklaracje bardzo szybko się ulotniła. Mimo, że Janet Yellen nadal nie wyklucza realizacji zapowiedzianego scenariusza, notowania instrumentów pochodnych wskazują na znikome prawdopodobieństwo wzrostu stóp procentowych w 2016 r., szanse na taki ruch przesuwając na wiosnę przyszłego roku. Motorem, mogącym nadal napędzać zwyżkę notowań złota jest więc nie tylko chwilowa ucieczka przed ryzykiem, ale o wiele głębsze obawy, że w scenariusz globalnego osłabienia wpisuje się także gospodarka amerykańska, uznawana dotąd za niezagrożoną.
W konsekwencji rośnie prawdopodobieństwo, że Fed wstrzyma się z zaostrzaniem polityki pieniężnej, a notowania dolara pójdą w dół. To ostatnie założenie obarczone jest jednak ryzykiem, bowiem nie należy zapominać, że pozostałe główne banki centralne świata bardzo agresywnie łagodzą swoją politykę, a Europejski Bank Centralny zapowiada kolejne działania w tym kierunku. O trwałości i sile obecnej tendencji cen złota wiele może także powiedzieć spodziewana spadkowa korekta.