Uciekaj kto może!
Polskie kluby na transferach zimą zarobiły blisko dwadzieścia milionów euro. Byłaby to super wiadomość, gdyby nie fakt, że z ligi odeszło właściwie większość piłkarzy na których można było zawiesić oko. Właściwie niemal każdy liczący się klub w walce o europejskie puchary stracił ważne ogniwa z zespołu. A ciężko powiedzieć, by w ich miejsce przyszedł ktoś ciekawy.
Legia Warszawa pożegnała Cafu i Jarosława Niezgodę, a od lata nie będzie miała do dyspozycji również Radosława Majeckiego. Pogoń Szczecin oddała Adama Buksa. Lech Poznań stracił kapitana Darko Jevticia, a Jagiellonia Białystok napastnika Patryka Klimale. Ba, nawet przeciętni ligowcy jak Daniel Łukasik czy Artur Sobiech znaleźli sobie nowych pracodawców poza Polską. Nie mówiąc o Ricardinho, który ledwo wrócił do Wisły Płock i po półtora roku przeszedł do arabskiego Khor Fakkan.
Oczywiście nie uszło to uwadze wielu osób. Jak rzadko zgadzam się z prezesem PZPN – Zbigniewem Bońkiem, tak tym razem w jednym z ostatnich wywiadów powiedział sensownie:
Dla tych, którzy zostali, chyba nie było ofert. To niepokojąca tendencja, ale rozumiem piłkarzy – każdy chciałby spróbować sił w lepszej lidze i zarabiać więcej.
W kraju co prawda zostali jeszcze tacy zawodnicy jak Michał Karbownik czy Kamil Jóźwiak. Wątpię jednak, że latem i oni nie znajdą zainteresowanych ich usługami. Karbownik już jest promowany jako jeden z największych talentów ligi. A piłkarze z takimi łatkami rzadko zostają w Polsce dłużej niż dwa sezony.
Co mi się rzuca w oczy, to dwie rzeczy. Pierwsza, że kluby z łatwością oddają młodych piłkarzy czy nawet wyróżniających się ligowców za pierwszą lepszą, wyższą ofertę. Zamiast starać się ich zatrzymać np. wyższymi kontraktami. Tak jest od wielu lat i nic się nie zmienia. Mimo kolejnych tzw. “eurow*ierdoli”.
Druga, że nie przypominam sobie, by tacy gracze, z pewną już marką zgadzająli się na transfer np. z Jagiellonii do Legii. Prędzej skłonni są ku temu zagraniczni zawodnicy, typu Carlitos czy Arvidas Novikovas. Albo przykład Daniego Ramireza, który niedługo ma zmienić ŁKS Łódź na Lech Poznań. I to jest jednym z hitowych transferów dla naszej ligi (co swoją drogą też jest tragikomedią).
Przy okazji nie widać wśród właścicieli, by jakoś specjalnie się tym przejmowali. Wręcz można mieć wrażenie, że są zadowoleni iż dostają dużą gotówkę. A co będzie, to będzie. Tylko cierpią wtedy na tym nasza piłka i kibice.
Przez kilka lat była nadzieja na postęp, gdy można było popatrzeć na wyniki Legii Warszawa. A przynajmniej na fakt, że co roku regularnie kwalifikowała się do fazy grupowej Ligi Europy. Od dwóch/trzech lat nie mamy nikogo w europejskich pucharach. Naszym klubom albo jest potrzebna totalna przeorganizacja wizji, albo inwestorzy. Nastawienie na sam zysk z transferów, a potem nie wykorzystywanie tych środków na wzmocnienia do niczego nie doprowadzi. Bo jestem pewny, że przykładowo z tych siedmiu milionów, które Legia otrzyma za Majeckiego, to nie przeznaczy przynajmniej połowy na przyzwoitego napastnika. Istnieje duże zagrożenie, że wkrótce naprawdę obudzimy się z ręką w nocniku. Nie pomoże w tym żadna zmiana systemu Ekstraklasy. Okaże się, że nawet Conference League (nowe rozgrywki europejskie, tzw. druga Liga Europy) będzie problemem dla polskich klubów.
Czytaj też: Orlen oficjalnym partnerem piłkarskiej ekstraklasy