TYLKO U NAS
Brak prądu to krach gospodarczy
- Podjęcie decyzji o zamknięciu Turowa śmiało można byłoby uznać za świadome działanie na szkodę kraju i chęć doprowadzenia do jego upadku – mówi Krzysztof Tchórzewski, były Minister Energii
Agnieszka Łakoma: Jak Pan ocenia wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego nakazujący zamknięcie kopalni Turów?
Krzysztof Tchórzewski: Trudno wypowiadać się o powodach tej decyzji i nie chciałbym oceniać postawy Pana sędziego. Jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że nie jest on specjalistą w zakresie elektroenergetyki, górnictwa i środowiska, zaś swoim postanowieniem chciał wpisać się w panujące trendy proklimatyczne. I najwyraźniej w ogóle nie wziął pod uwagę znaczenia kopalni i współpracującej z nią elektrowni dla całego kraju.
- A to znaczenie kopalni i elektrowni Turów dla energetyki i gospodarki jest bardzo duże, skoro 7 procent potrzebnego Polsce prądu właśnie stamtąd pochodzi. Zatem wiadomo, że skutki zamknięcia tych zakładów byłyby fatalne.
- Gdy mówimy o tych 7 procentach udziału elektrowni w krajowym rynku, to może nie przemawia do wyobraźni. Ale trzeba pamiętać, że bez tego zakładu po prostu zabraknie nam energii elektrycznej, a to oznacza, że trzeba będzie ją ograniczać odbiorcom. Bez Turowa byłyby częste wyłączenia i problemy odczuwalne w całej południowej Polsce. Nasz krajowy system energetyczny – podobnie jak w innych państwach - jest dostosowany do punktów wytwórczych, a te z kolei są zwykle skierowane i zasilają największe węzły przemysłowe. Jeśli obrazowo porównamy kraj z jego społeczeństwem i gospodarką do organizmu, to każdy system energetyczny odgrywa w nim rolę krwioobiegu. A gdy któryś z elementów krwioobiegu przestanie funkcjonować - lub zostanie zatrzymany - to cały organizm ma problemy. Tak samo będzie, jeśli zamkniemy Turów. Podjęcie takiej decyzji śmiało można byłoby uznać za świadome działanie na szkodę kraju i chęć doprowadzenia do jego upadku. To byłaby po prostu dywersja gospodarcza.
- Organizacje, które złożyły wniosek o zamknięcie kopalni, argumentują, że zagraża i niszczy środowisko. Być może liczą, że energia popłynie z innych źródeł na przykład odnawialnych albo z zagranicy?
- Trudno mi ocenić, jakie były faktyczne pobudki organizacji, które wystąpiły przeciwko kopalni Turów, czy podjęły świadome działanie na szkodę Polski z inspiracji zewnętrznych, czy tylko z braku odpowiedniej wiedzy i powodów ideologicznych. Być może nie wiedzą, że odnawialne źródła nie zastąpią elektrowni konwencjonalnych w naszym kraju. One pomagają latem i wczesną jesienią, ale – z przyczyn oczywistych – zimą już nie. Zatem kopalnie a także elektrownie konwencjonalne będzie można zamknąć tylko wtedy, gdy na ich miejsce zostaną przygotowane i oddane od użytku źródła elektrownie, na przykład jądrowe i to one będą stanowiły podstawę energetyki.
- Polska ma ambitny program rozwoju energetyki jądrowej, ale do jego zrealizowania droga i daleka i bardzo kosztowna. A może jest inny sposób na przyśpieszenie transformacji?
- My nie możemy przyśpieszyć transformacji. Fizycznie nie da się tego zrobić, nawet gdybyśmy bardzo chcieli. Możliwe, że pierwsze duże reaktory uda się uruchomić za 10 lat a następne za ok. 15 lat, bo nie będziemy w stanie w szybkim czasie zorganizować gigantycznego finansowania ich budowy. Uważam, że w Polsce i tak przyjęliśmy bardzo ambitny i jednak nieco ryzykowany plan dekarbonizacji, który zaakceptowała Komisja Europejska. Zamierzamy utrzymać energetykę węglową praktycznie do 2040 roku, a więc proces dekarbonizacji został rozłożony w czasie. Około 4 mld zł rocznie rekompensat Polska płaci elektrowniom węglowym, dlatego że nie sprzedają w tym czasie prądu, gdy jest większe wykorzystanie OZE. To potężny koszt społeczny. Wszyscy - i biznes i gospodarstwa domowe – do tego dopłacamy. Przyśpieszenie transformacji mogłoby skokowo zwiększyć te koszty.
- Polska Grupa Energetyczna zapowiada, że złoży odwołanie do Naczelnego Sądu Administracyjnego, a prezes Wojciech Dąbrowski zapewnia, że nie dojdzie do zamknięcia kopalni i elektrowni. Podobne stanowisko zajęli członkowie rządu. Czy sądzi Pan, że to wystarczy?
- Jestem pewien, że ani kopalnia nie wstrzyma pracy ani tym bardziej elektrownia Turów. Natomiast mam inne obawy - że pozew przeciwko kopalni Turów może dać początek kolejnym. Na takich samych zasadach działa przecież kopalnia i elektrownia Bełchatów. Nie wyobrażam sobie sytuacji, gdy kolejne sądy podejmą decyzje o zamykaniu kopalni i elektrowni węglowych, a następne rządy wcieliłyby je w życie. Oczywiście postawa naszego rządu czyli Zjednoczonej Prawicy gwarantuje obronę nie tylko Turowa ale i realizację programu dekarbonizacji w ustalonym tempie. Jednak gdyby jakaś władza podjęła decyzję, że zamyka Turów i Bełchatów w imię ochrony klimatu, to już nie byłaby walka o to, czy nasza gospodarka będzie funkcjonować w lepszych czy gorszych warunkach, to byłoby jak odcięcie tlenu dla organizmu. Turów i Bełchatów to dwa najważniejsze ośrodki zasilania, więc gdyby zostały zatrzymane, oznaczałoby zniszczenie gospodarki i paraliż niemal połowy kraju, a pozbawione prądu zostałyby nie tylko przedsiębiorstwa lecz i gospodarstwa domowe. Jako młody człowiek żyłem w takich warunkach, gdy wieczorem z powodu braku prądu trzeba było siedzieć przy lampie naftowej. I pamiętam, co działo się, gdy ogłaszano 20 stopień zasilania w czasach PRL-u.
- Obawiam się, że obecnie młodzi ludzie a nawet 30-olatkowie nie biorą pod uwagę możliwości takiej, że będzie brakować prądu dłużej niż przez godzinę lub dwie i częściej niż raz w roku. Może zatem należałoby skuteczniej edukować nie tylko o ochronie klimatu i oszczędzaniu energii ale także o tym, czym jest blackout i że OZE nie zawsze działają?
- Współczesny świat oparty jest na energii elektrycznej, a odejście od paliw kopalnych w ramach polityki klimatycznej jeszcze pogłębi ten proces. Brak prądu to - w wielkim skrócie - krach gospodarczy, brak ciepła, łączności internetowej i możliwości dokonania jakichkolwiek zakupów. Chciałbym, by tak Pan sędzia, jak i ci, którzy złożyli skargę na Turów, zdali sobie z tego wszystkiego sprawę. Chyba że robią to, co robią, bo w przypadku problemów w Polsce zamierzają wyjechać zagranicę.
Rozmawiała Agnieszka Łakoma
Czytaj też:„Polityczna i antypolska decyzja” w sprawie Turowa