Informacje

Krzysztof Tchórzewski  / autor: Andrzej Wiktor/Fratria
Krzysztof Tchórzewski / autor: Andrzej Wiktor/Fratria

WYWIAD

Tchórzewski: Nie wiem, jak pomysł likwidacji ogrzewania węglowego ma być zrealizowany

Agnieszka Łakoma

Agnieszka Łakoma

dziennikarka portalu wGospodarce.pl, publicystka miesięcznika "Gazeta Bankowa", komentatorka telewizji wPolsce.pl; specjalizuje się w rynku paliw i energetyce

  • Opublikowano: 14 listopada 2023, 17:35

  • Powiększ tekst

Szybkie inwestycje w OZE wymagają głębokiej analizy, gdyż spowodują, że ich koszty będą wysokie, a ceny energii nie spadną – mówi w rozmowie z Agnieszką Łakomą poseł Prawa i Sprawiedliwości Krzysztof Tchórzewski, który w latach 2015-19 pełnił funkcję Ministra Energii.

Agnieszka Łakoma: - Jeśli rządem kierować będzie Donald Tusk, to – jak mówią jego doradcy – energetykę czekają rewolucyjne zmiany. Przynajmniej taki jest plan. Na przykład w 2030 roku odnawialne źródła będą dostarczać ponad dwie trzecie potrzebnej w kraju energii. Obecnie to ponad 20 proc. Jak Pan ocenia te propozycje?

Krzysztof Tchórzewski: - Polska dokonała w latach 2015-23 olbrzymich, pozytywnych zmian w krajowej energetyce, które umożliwiły dynamiczny rozwój gospodarczy Polski. Oczywiście, jeśli ktoś chce, to może zapowiedzieć nawet 100 procent energii z wiatru i słońca. Niektórym wydaje się, że to takie proste i wystarczy napisać program, ustalić cele, ale zawsze warto pytać o koszty i korzyści, jakie on przyniesie. W mojej ocenie plan proponowany przez Koalicję Obywatelską czyli potrojenie produkcji ze źródeł odnawialnych, które w konsekwencji oznacza w ekspresowym tempie odejście od energetyki węglowej, może wywołać stagnację a nawet kryzys gospodarczy. Przypomnę tylko, że elektrownie węglowe dostarczają nam trzy czwarte potrzebnej energii, Z punktu widzenia zarówno społecznego jak ekonomicznego, te pomysły KO nie rokują dobrze, bo w konsekwencji doprowadzą do zwiększenia kosztów energii, a nawet jej braku. Do tego nie można dopuścić. Po prostu nie wyobrażam dobie takiego scenariusza, że rząd celowo prowadzić będzie politykę, której efektem będzie drogi prąd.

- Ale na odnawialne źródła stawia cała Unia Europejska. Z różnych stron - i od ekspertów i  od  unijnych urzędników - słyszymy zapewnienia, że więcej OZE to nie tylko czystsze powietrze ale i tańszy prąd. Dlaczego więc u nas ma być inaczej?

  • Przede wszystkim warto pamiętać, że już mamy skokowy wzrost źródeł odnawialnych i system nie do końca sobie z nim radzi. I już także wyprzedziliśmy cele, jakie sobie – jako kraj założyliśmy i dodatkowo przekroczyliśmy wymagania postawione przez Komisję Europejską w tym zakresie. Wypełniamy jednocześnie zobowiązania w zakresie OZE i mamy m.in. za sprawą programu Mój Prąd ponad 1,3 mln prosumentów. Dlatego nawet Komisja Europejska nie stawia przed nami dodatkowych wymagań, zwłaszcza że i tak mamy wiele nowych projektów - choćby farmy na Bałtyku. Powtarzam: kolejne szybkie inwestycje w OZE wymagają głębokiej analizy, gdyż spowodują, że ich koszty będą wysokie, a  ceny energii nie spadną.

- Zatem gdzie tkwi problem?

  • Problemów jest co najmniej kilka. Jeden z głównych to ambicjonalna chęć aby wycofywać energetykę węglową. Nie można tylko z powodu ambicji zamykać niedawno uruchomionych bloków w elektrowniach, które budowaliśmy przy założeniu, że będą pracować przynajmniej 30 lat. Zatem zamykając niezamortyzowane aktywa, Polska poniesie ewidentne straty. Z drugiej strony – firmy inwestujące w OZE oczekują dobrych czyli z wysoką ceną kontraktów na odbiór energii. I jeszcze jest jedna - tak naprawdę najbardziej zasadnicza kwestia: otóż żaden system nie może bazować tylko na odnawialnych źródłach energii i musi mieć tzw. rezerwę czyli elektrownie konwencjonalne. To one zapewnią gospodarce i obywatelom energię elektryczną, gdy OZE nie są w stanie jej dostarczyć lub produkują - ze względów pogodowych - jej zbyt mało. Odnoszę wrażenie, że ktoś chce manipulować przy energetyce, co  przy braku kompetencji zawodowych może Polskę drogo kosztować.

- Z prezentowanych w mediach przez osoby związane z KO propozycjach wynika, że energetyka węglowa pozostanie, ale w minimalnym stopniu. I do 2030 roku wycofanych ma być nawet 11 GW mocy węglowych, tych najstarszych, które działają od 40  i więcej lat. I tę „lukę” mają wypełnić głównie OZE. Czyli to mało realny scenariusz?

  • To jest nierealne. Scenariusz mówi o 2030 roku, którego obecna kadencja rządu nie obejmuje. W związku z tym wskazanie tego terminu jest prymitywnym asekuranctwem. Jak mówiłem wcześniej - bez względu na to, ile OZE będzie w systemie - musi być nadal energetyka konwencjonalna czyli węglowa i gazowa. Na dodatek te moce trzeba odpowiednio rozplanować, by wspierały system. Żeby realnie zastąpić 11 GW mocy w węglu, trzeba zbudować co najmniej 9 GW w elektrowniach gazowych. Tymczasem gaz jest i będzie drogi. Zaś obecnie obowiązujące skomplikowane - szczególnie w kontekście ekologii - przepisy UE doprowadziły do takiego wydłużenia procesów inwestycyjnych, że w ciągu jednej kadencji rządu można co najwyżej zdążyć uzyskać wskazanie lokalizacyjne i przygotować niezbędną dokumentację. System projektowy i odwoławczy przy przetargach powoduje, że trzeba dużego szczęścia, aby zakończyć budowę nowego bloku energetycznego o dużej mocy, na przykład 1 GW w ciągu 10 lat.

- Mamy w planach farmy wiatrowe na Bałtyku, które uznawane są za stabilne. Poza tym przygotowywane są także inwestycje w energetykę jądrową, choć realizacja potrwa co najmniej dekadę. Więc może w kolejnych latach nie będzie tak źle i w 2030 roku OZE rzeczywiście będzie królować. Oczywiście pozostanie jeszcze kwestia wcześniejszej – w porównaniu z planami rządu Mateusza Morawieckiego – likwidacji górnictwa.

  • Energetyka jądrowa nie zastąpi OZE, gdy słońce nie świeci i wiatr nie wieje, bo musi pracować w podstawie i może stanowić nie więcej niż 40-50 procent w miksie energetycznym kraju, Francuzi wiedzą o tym najlepiej. Wiatr na morzu jest efektywniejszy niż lądowy ale nie przekracza 45 procent efektywności konwencjonalnej. A więc także musi być rezerwa i uzupełniany elektrowniami konwencjonalnymi. Natomiast jeżeli chodzi o górnictwo, to jestem przekonany, że nie ma powodu do wcześniejszego - niż uzgodniony z KE - terminu jego likwidacji. Zanim ktoś zacznie wdrażać taki pomysł, niech rzetelnie przeanalizuje skutki. Przypominam, że jako kraj znacząco ograniczyliśmy poziom emisji CO2 w związku z budową nowoczesnych bloków węglowych. I pomimo wysokich kosztów uprawnień do  emisji są one nadal rentowne. Nadzwyczajne przyśpieszenie likwidacji górnictwa i energetyki węglowej nie jest ani wskazane z punktu widzenia gospodarki ani potrzebne, a skutki będą fatalne, zaś koszty – także te społeczne – olbrzymie. I żaden europejski fundusz ani rekompensaty im nie zapobiegną. Obecnie nasze nowe elektrownie węglowe wytwarzają tylko o około 16 proc. więcej emisji niż gazowe. Warto także pamiętać, że mamy uzgodniony i zaakceptowany przez Komisję Europejską do 2035 roku system rynku mocy. To w praktyce system dopłat za gotowość do pracy elektrowni węglowych w sytuacji pogodowego braku odnawialnych. Jeśli miałby zostać wdrożony plan, który proponuje opozycja, to  trzeba będzie wycofywać bloki, na których działanie dostaliśmy zgodę Brukseli. Nie jestem w stanie zrozumieć, czemu by to miało służyć. Zwłaszcza, że to oznacza marnotrawstwo, wyrzucenie pieniędzy w błoto i pogorszenie stanu gospodarki. O wzroście bezrobocia nie wspomnę. Tym bardziej, że udało nam się osiągnąć z Komisją pełne porozumienie w sprawie ścieżki transformacji.

- W planach KO jest odejście od węgla nie tylko w energetyce. Jeden z ekspertów zapowiedział: „do końca dekady planujemy też pożegnać się z węglem jako źródłem ciepła w gospodarstwach domowych”. Zatem zielona rewolucja obejmie ponad 3 miliony gospodarstw domowych, bo tyle jeszcze korzysta z węgla.

  • Mówiąc szczerze - nie wyobrażam sobie tego. Ludzie dopiero co wymienili piece węglowe na bardziej efektywne, a gazyfikacja postępuje wolniej, niż jeszcze kilka lat temu. Mamy wiele małych wsi, do których nikt nie doprowadzi gazu. Nie ma odpowiednio przebudowanych energetycznych sieci lokalnych. W niemal połowie kraju są jeszcze te z czasów PRL i lat 70. ubiegłego wieku. 7 lat to zbyt krótki czas nie tylko na rozbudowę sieci ciepłowniczych, ale także na to by przestawić ciepłownie na odnawialne czy mniej emisyjne paliwo. Nie wiem, jak ten pomysł likwidacji ogrzewania węglowego w domach ma być zrealizowany. Nawet bogate Niemcy, gdzie powszechnie stosuje się ogrzewanie gazowe, z powodu kosztów i oporu społeczeństwa odsunęły w czasie plan wymiany. Nie da się zmusić ludzi do przejścia na inne - niż węglowe - ogrzewanie bez gigantycznych pieniędzy.

- Komisja Europejska promuje pompy ciepła. Zatem zapewne plan KO, zakładający likwidację ogrzewania węglowego, wpisuje się w oczekiwania Brukseli…

  • Pompy ciepła to jeden z tych elementów energetyki odnawialnej, które nie wszędzie spełniają oczekiwania użytkowników, szczególnie w zakresie kosztów i późniejszej efektywności. Jest wiele przypadków, że koszty dodatkowego podgrzewania (często przy ostrych zimach) spowodowały rezygnację z tego systemu. To też jest bardzo drogi system, a funduszy z UE nie wystarczy na pokrycie wszystkich kosztów jego budowy i eksploatacji.

- Z czego wynikają te tak radykalne propozycje, jakie ma Koalicja Obywatelska?

  • Chyba z chęci pokazania się i przypodobania Komisji Europejskiej, choć nie ma potrzeby tego robić. Obawiam się, że nie do końca pomysłodawcy tych rozwiązań zdają sobie sprawę z konsekwencji. Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że po 2030 roku nie będzie potrzeba tyle OZE, ile się proponuje, jeśli zrealizujemy plany energetyki jądrowej. Obstawienie całego kraju wiatrakami i farmami słonecznymi nie zapewni nam bezpieczeństwa i stabilnych dostaw energii. Nas - jako kraju nie stać na to, by politycy „popisywali się” przed Komisją Europejską i robili zieloną rewolucję. Musimy myśleć racjonalnie i racjonalnie wykorzystać te aktywa w energetyce, które mamy, by prąd jak najdłużej był stosunkowo tani. Poziom cen prądu to kluczowa kwestia dla gospodarki i gospodarstw domowych, zwłaszcza biorąc pod uwagę prognozy wzrostu zapotrzebowania. Każdy rok z niższymi kosztami energii to oddech dla gospodarki, dla nas wszystkich i szansa na dalszy rozwój. Na tym powinno zależeć każdemu rządowi.

- Jak ocenia Pan szanse, że obecna opozycja po objęciu rządów raz jeszcze przeanalizuje skutki swoich planów dla energetyki?

  • Chciałbym bardzo i zachęcam do tego, by traktować jedną z najważniejszych spraw Polski czyli bezpieczeństwo energetyczne i przyszłość całej branży nie w kategoriach ambicji i chęci „wywrócenia polityki PiS-u”. Partyjne interesy nie mogą przeważać nad rozsądkiem. Przypomnę, że dynamiczny rozwój gospodarczy kraju wymaga nie tylko zastąpienia starych elektrowni nowymi. Wiele wskazuje, że potrzebować będziemy nowych mocy konwencjonalnych i odnawialnych, ale musimy realnie ocenić, ile i jakich źródeł będzie służyć naszej gospodarce. Obecnie obowiązująca Polityka Energetyczna Polski powinna być realizowana, gdyż przygotowanie nowej i uzgodnienia krajowe - a zwłaszcza międzynarodowe - potrwają wiele lat. Nie chcę stawiać spiskowych hipotez, ale ta „zielona rewolucja opozycji” to może być metoda na wyhamowanie gospodarczego rozwoju Polski.

Rozmawiała Agnieszka Łakoma

Czytaj też: WYWIAD. Krzysztof Tchórzewski: Nie stać nas na zieloną rewolucję. Już mamy skokowy wzrost OZE

Czytaj też: Orlen w grupie najpotężniejszych firm w Europie

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych