Informacje

Fot.sxc.hu
Fot.sxc.hu

Eksperci: Wspólne zakupy gazu trudne do zrealizowania. Koncepcja raczej nie do przyjęcia przez kraje, które płacą tanio za gaz

Polska Agencja Prasowa

  • Opublikowano: 21 maja 2014, 08:19

  • Powiększ tekst

Wspólne zakupy gazu w UE będą bardzo trudne do zrealizowania, bo nie odpowiadają interesom tych państw, które za rosyjski gaz płacą mniej: krajom zachodniej Europy - twierdzą eksperci ds. energetyki, komentując polską propozycję unii energetycznej.

Wspólne zakupy gazu w UE są jednym z filarów polskiej koncepcji unii energetycznej. Według propozycji, mogłyby się odbywać np. dzięki utworzeniu specjalnej agencji. W sobotę premier Donald Tusk poinformował, że jest akceptacja dla czterech punktów unii energetycznej, pozostaje jednak spór co do piątego - wspólnych negocjacji ceny gazu.

Wśród elementów projektu unii premier Tusk wymienia - oprócz wspólnych negocjacji gazowych całej UE - także: inwestycje w infrastrukturę energetyczną, szczególnie gazową, lepsze wykorzystywanie własnych, europejskich źródeł energii (jak węgiel czy gaz łupkowy), wyraźne wzmocnienie mechanizmu solidarności na wypadek embarga na dostawy energii oraz "intensywne otwarcie na innych dostawców energii" niż Rosja i Gazprom.

W środę w Brukseli premier Donald Tusk o bezpieczeństwie energetycznym Europy będzie rozmawiał z przedstawicielami instytucji unijnych.

Ekspert brukselskiego think-tanku Bruegel Georg Zachmann jest sceptyczny wobec polskiej koncepcji wspólnych zakupów błękitnego paliwa. "Wystarczy spojrzeć na obecne ceny gazu w Europie. W krajach UE, które są położone bliżej Federacji Rosyjskiej - Polsce, Węgrzech, Litwie, Łotwie czy Estonii - ceny gazu są wysokie, bo brakuje alternatywnych dostawców wobec Gazpromu. Te kraje wierzą, że jeśli kraje unijne będą razem kupowały gaz, to otrzymają lepsze ceny. Z drugiej strony kraje zachodu, jak Francja czy Niemcy, płacą mniej za gaz, bo mają alternatywne wobec rosyjskich kierunki dostaw. Te państwa z pewnością nie będą chciały płacić więcej. Dlatego powołanie agencji wydaje się politycznie trudne" - powiedział PAP Zachmann.

Eksperci podkreślają, że kraje Europy Zachodniej są bardziej sceptyczne względem koncepcji wspólnych zakupów gazu, bo są dużo bardziej bezpieczne energetycznie, niż państwa Europy Środkowo-Wschodniej. Europa Zachodnia korzysta z rosyjskiego gazu, ale oprócz tego - przez sieć gazociągów - sprowadza surowiec z Norwegii i Afryki Północnej. W zachodniej części naszego kontynentu znajdują się także liczne terminale LNG, które pozwalają na import surowca np. z krajów Zatoki Perskiej. Sieć gazowa Europy Zachodniej jest bardzo dobrze rozbudowana, istnieją połączenia międzypaństwowe (tzw. interkonektory), a także rynki są zliberalizowane (działają giełdy gazu).

Tymczasem kraje Europy Środkowo-Wschodniej są dużo bardziej uzależnione od Rosji - przykładowo Polska sprowadza ok. 70 proc. potrzebnego gazu z Rosji, a państwa bałtyckie są wręcz całkowicie uzależnione od dostaw Gazpromu. Kraje Europy Środkowo-Wschodniej dopiero rozbudowują sieci przesyłu gazu i budują interkonektory, dzięki którym zwiększy się ich bezpieczeństwo energetyczne.

Wobec projektu wspólnych zakupów gazu sceptyczny jest również James Henderson z Oxford Institute for Energy Studies. "Będzie bardzo trudno powołać taką agencję w UE. Dzisiaj poszczególne kraje UE negocjują ceny gazu w oparciu o różne interesy, odmienne relacje z Rosją i inne znaczenie gazu w ich gospodarkach. To całkiem interesująca, teoretyczna idea, by mieć jednego kupca i sprzedawcę, tym samym wzmacniając swoją pozycję przetargową. W rzeczywistości będzie to jednak trudne do realizowania, bo każdy kraj ma inne alternatywne źródła gazu" - powiedział PAP.

Jest surowiec, który kraje europejskie kupują wspólnie. Od 50 lat działa Agencja Dostaw Euratomu (Euratom Supply Agency - ESA), której celem jest zapewnianie europejskiemu sektorowi jądrowemu bezpieczeństwa dostaw przez np. zagwarantowanie równego dostępu do materiałów jądrowych: rud uranu, wzbogaconego paliwa jądrowego czy innych materiałów rozszczepialnych, a także usług np. wzbogacania uranu. Zgodnie z traktatem ESA musi zatwierdzić każdą umowę na dostawę takich materiałów, niezależnie od tego, czy chodzi o ich import, eksport czy transfer wewnątrzwspólnotowy. Ma prawo transakcję zablokować, jeśli w jej ocenie np. faworyzuje kogoś kosztem innego unijnego podmiotu.

Zakupowy mechanizm "atomu" jest jednak wyjątkowo silnie umocowany w unijnym prawodawstwie, znajduje się bowiem w traktacie z 1957 r. ustanawiającym Euratom. Obok traktatów tworzących Europejską Wspólnotę Węgla i Stali oraz Europejską Wspólnotę Gospodarczą to trzeci z aktów prawnych, stanowiących fundamenty UE.

Zachmann uważa, że mechanizm zbiorowych zakupów, zwłaszcza budowany na modelu Euratomu, może przynieść mieszane efekty. "Z jednej strony będzie to efekt dystrybucyjny (niższe ceny na wschodzie, wyższe ceny dla zachodu), ale mechanizm może być również nieefektywny (np. rozwinąć biurokrację) oraz prowadzić do nieuzasadnionego +upolitycznienia+ importu gazu, jednocześnie nie poprawiając bezpieczeństwa dostaw" - stwierdził ekspert.

Łukasz Osiński (PAP)

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych