Informacje

Fot.Joanna Karnat/wikipedia.org
Fot.Joanna Karnat/wikipedia.org

Czy TK zawęzi służbom pole do nadużyć przy pozyskiwaniu informacji?

Ewa Tylus

Ewa Tylus

Dziennikarka "Gazety Bankowej" i "wGospodarce.pl"

  • Opublikowano: 25 lipca 2014, 10:22

  • 0
  • Powiększ tekst

Organy ścigania niejednokrotnie próbowały ustalić nazwiska informatorów dziennikarzy pomimo ochrony tajemnicy tego zawodu. Przepisy prawa telekomunikacyjnego nie przewidują potrzeby ubiegania się przez służby o zgodę sądu na wkroczenie w sferę tajemnicy komunikowania się.

30 lipca Trybunał Konstytucyjny ponownie zajmie się sprawą wykorzystywania środków technicznych w działaniach operacyjnych służb wobec obywateli. Od wyroku, który zapadnie będzie zależało też, jak państwo będzie szanować nienaruszalność tajemnic zawodowych tj. dziennikarza, adwokata czy lekarza i czy ustawy o działalności konkretnych służb zostaną uzupełnione o zapisy precyzujące wkraczanie służb mundurowych i specjalnych kontroli operacyjnej w tajemnicę komunikacji. Na rozprawie w kwietniu br. Trybunał nie wydał wyroku w sprawie, ponieważ nie otrzymał informacji o praktyce orzeczniczej, o które wystąpił do Sądu Okręgowego w Warszawie w postaci m. in. statystyk wydanych zgód na działania operacyjne.

Głośnym echem odbiła się inwigilacja dziennikarzy Macieja Dudy i Cezarego Gmyza, po tym, jak prokurator wojskowy płk Łukasz Jakuszewski zażądał od operatorów telefonicznych wykazu wszystkich ich połączeń z okresu ponad pięciu miesięcy w 2010 r. i zwrócił się o wykaz wszystkich wysłanych i otrzymanych przez dziennikarzy esemesów. Sprawa była związana z odsunięciem od śledztwa smoleńskiego prokuratora Marka Pasionka, którego przełożeni podejrzewali o przekazywanie tajemnic postępowania mediom. Wtedy to dr Adam Bodnar prezes Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka wyraził oburzenie, że takie działania prowadzą do złamania tajemnicy dziennikarskiej i że pomimo licznych protestów w takich sprawach jak ta nikt nie wyciąga wniosków.

Zdaniem rzecznika praw obywatelskich, pomimo tego, że Konstytucja RP gwarantuje ochronę tajemnicy komunikowania się, to nie istnieje żadne efektywne narzędzie kontroli prawidłowości ingerencji służb w tę tajemnicę, a brak konkretności w przepisach powoduje, że po dane telekomunikacyjne (np. dane lokalizacyjne) służby mogą sięgać praktycznie w dowolnym i tylko ustalonym przez siebie przypadku, co jest sprzeczne z Konstytucją. Mowa tu o służbach tj.: Żandarmeria Wojskowa, CBA, wywiad skarbowy, ABW, Agencja Wywiadu, SKW czy SWW. Przepisy prawa telekomunikacyjnego nie przewidują potrzeby ubiegania się przez służby o zgodę sądu na wkroczenie w sferę tajemnicy komunikowania się. Podmioty wykonujące działalność telekomunikacyjną są zobowiązane udostępniać dane służbom w każdym przypadku, gdy o to poproszą, a nie tylko wówczas, gdy jest to niezbędne. Biuro RPO , po zbadaniu stanu prawnego w zakresie pozyskiwania przez poszczególne służby informacji objętych tajemnicą komunikowania się uznało, że jest on niezgodny z Konstytucją RP oraz Europejską Konwencją Praw Człowieka.

W 2011 r. po wyroku Uzun przeciwko Niemcom (możliwość stosowania GPS-ów na podstawie prawa niemieckiego) Helsińska Fundacja Praw Człowieka zapytała m. in. ABW i Policję, czy w świetle polskiego prawa służby te także stosują GPS-y w ramach kontroli operacyjnej. ABW odpowiedziała, że „jest uprawniona w zakresie swojej właściwości do stosowania wszelkich środków technicznych umożliwiających uzyskanie w sposób niejawny informacji i dowodów, w tym systemu nawigacji satelitarnej GPS”. Policja odmówiła odpowiedzi argumentując, że metody pracy operacyjnej stanowią informację niejawną.

To był jeden z powodów, dla których skierowaliśmy pismo do Rzecznika Praw Obywatelskich, zwracając uwagę na sformułowanie, że brzmienie przepisu, który umożliwia stosowanie w ramach kontroli operacyjnej „środków technicznych” umożliwiających utrwalenie treści korespondencji i „innych informacji” (np. lokalizacji) nie jest dostatecznie precyzyjne –

mówi Barbara Grabowska z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

To spowodowało, że RPO Irena Lipowicz skierowała w 2011 r. wniosek do Trybunału, po którym zostały skierowane również wnioski Prokuratora Generalnego, który dodał kolejne wątki w zakresie problemu.

Orzeczenie Trybunału będzie wyznacznikiem, jak mają działać służby, jak precyzyjnie oraz w jakich sytuacjach można będzie im stosować środki techniczne w celach operacyjnych. TK zdecyduje, czy konieczne będzie wprowadzenie zmian w ustawach regulujących działanie konkretnych służb.

Przepisy muszą być skonstruowane w ten sposób, żeby służby nie mogły ich obejść –

zwraca uwagę Barbara Grabowska.

Obecnie w Polsce prawie w ogóle nie stosuje się tzw. podsłuchu procesowego, który jest obwarowany szeregiem wymogów, ale za to służby najczęściej używają podsłuchów operacyjnych, nad którymi kontrola skonstruowana jest odmiennie –

dodaje.

Na rozprawie przez trzy dni – 1, 2 i 3 kwietnia br. sędziowie Trybunału pytali o praktykę korzystania z uprawnień konkretnych służb ich przedstawicieli służb i o to, kiedy wykorzystany argument tajności jest nadużyciem praw człowieka. Cała materia jest komplikowana, ponieważ działalność służb jest tajna. Trybunał nie zdecydował się wydać wyroku i odroczył rozprawę. Głównym powodem odroczenia było to, że Sąd Okręgowy nie przedstawił informacji, o które poprosił go Trybunał, m. in. jeśli chodzi o statystyki dotyczące podsłuchów – ile zgód na kontrolę operacyjną było wydanych, a ilu odmówiono. SO w Warszawie otrzymuje najwięcej takich wniosków w kraju ze względu na lokalizację głównych oddziałów służb. Trybunał ponownie zwrócił się o te dane na rozprawie z terminem do 5 maja. Bez nich Trybunał ma utrudnione zadanie. Ale Sąd znów odmówił tłumacząc, że udzielenie tych informacji wiązałoby się z koniecznością zapoznania się prezesa bądź wiceprezesa Sądu z całym orzecznictwem SO w Warszawie dotyczącym wyrażania zgody na kontrolę operacyjną, co byłoby niedopuszczalne ze względu na niejawny charakter informacji w nim zawartych w tym orzecznictwie.

Nam również Sąd odmówił udzielenia odpowiedzi na pytania o takie statystyki powołując się na tajność tych informacji. W odpowiedzi prezes SO w Warszawie – Małgorzaty Kluziak jest zawarte natomiast stwierdzenie, że w orzecznictwie Sądu nie mogła wykształcić się jakakolwiek szczególna linia orzecznicza dotycząca zarządzania kontroli operacyjnej wobec wobec osób zobowiązanych do zachowania tajemnicy zawodowej, gdyż „obowiązujące przepisy nie różnicują przesłanek i zasad stosowania kontroli operacyjnej według kryterium zawodu wykonywanego przez osobę wobec której kontrola operacyjna musi być stosowana”.

Sprawa ta jest klasycznym przykładem konfliktu dwóch wartości: z jednej strony są to prawa człowieka, a z drugiej bezpieczeństwo państwa –

mówi Adam Ploszka, prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Osoby stawiające bezpieczeństwo państwa wyżej niż prawa jednostki zwykle argumentują, że ograniczenie możliwości działania służb specjalnych rodzi niebezpieczeństwo dla bezpieczeństwa państwa. Z drugiej strony zbyt duże przyzwolenie na działanie służb specjalnych w sferze zaciemnionej przed kontrolą społeczną stwarza ogromne pole do nadużyć –

dodaje.

Według samych służb, ich wewnętrzne kontrole wykazują niewielki procent nadużyć. Ich zewnętrzna kontrola jest sprawowana przez prokuraturę i sąd. Natomiast jeśli chodzi o sięganie po dane telekomunikacyjne, odbywa się to również poza zewnętrzną kontrolą.

Trybunał rozpoznając sprawę będzie musiał ocenić, czy w świetle Konstytucji konieczne będzie ograniczenie dostępu służb do danych telekomunikacyjnych jedynie w przypadku ścigania najpoważniejszych przestępstw –

mówi Barbara Grabowska.

Według Rzecznika Praw Obywatelskich zakres i głębokość niejawnej ingerencji organów władzy publicznej w konstytucyjne prawa i wolności jednostki powinien wynikać z postanowień ustawy w sposób precyzyjny.

Helsińska Fundacja Praw Człowieka stoi na stanowisku, że przepisy powinny jasno wskazywać, w przypadku których przestępstw mogą być stosowane działania ingerujące w tajemnicę komunikacji takie jak np. założenie podsłuchu albo przejrzenie bilingów połączeń, chociaż takie wytyczne także mogą być obchodzone (przykład: stosowanie podsłuchów w sprawie innego przepisu niż ten, na którego podstawie jest wydany akt oskarżenia). Dlatego prawo powinno gwarantować „bezpieczniki” ochrony tajemnicy dla takich zawodów jak dziennikarz adwokat czy lekarz. To wymaga zaś jasnych procedur postępowania co do nienaruszalności tych tajemnic i właściwych kontroli wewnętrznych w służbach. Obecnie tajemnice dziennikarska czy radcowska nie są dostatecznie chronione ustawami, chociaż np. ochronę tajemnicy dziennikarskiej gwarantują zarówno prawo prasowe jak i kodeks prawa karnego.

HFPCz poprowadziła sprawę Bogdana Wróblewskiego, jednego z inwigilowanych przez CBA dziennikarzy, który ostatecznie wygrał z instytucją. Wyrok, który zapadł w jego sprawie mówi jasno, że CBA naruszyło jego dobra osobiste stosując podsłuchy. Z orzeczeniem tym zgodził się obecny szef CBA Paweł Wojtunik, który krytycznie odniósł się do działań wobec dziennikarzy i przepraszał za swojego poprzednika, za którego urzędowania doszło do inwigilacji mediów.

Ochrona dziennikarskich źródeł informacji jest podstawą wykonywania zawodu dziennikarza. Prawo prasowe i kodeks postępowania karnego chronią w sposób szczególny tajemnicę dziennikarską. Tylko w przypadku najpoważniejszych przestępstw sąd może zwolnić dziennikarza z obowiązku zachowania tajemnicy dziennikarskiej. Bezprawna ingerencja służb specjalnych w zaufanie pomiędzy dziennikarzem i informatorem, w konsekwencji której jego tożsamość zostanie ujawniona podważa ową podstawę , a w konsekwencji stanowi bezprawną ingerencję w prawnie chronioną sferę wolności słowa –

mówi Adam Ploszka.

Konsekwencją takiego działania może być np. okoliczność, że informatorzy, którzy są tzw. sygnalistami, a więc informują o nieprawidłowościach w swoich miejscach pracy, np. w finansowanym z publicznych środków urzędzie wiedząc o tym, że mogą być inwigilowani, mogą wycofywać się ze współpracy z dziennikarzami. To ma zaś niezwykle poważne konsekwencje z punktu widzenia debaty publicznej i interesu publicznego.

W przypadku tygodnika „Wprost”, chociaż prokuratura musi szukać autorów nielegalnych nagrań rozmów polityków, urzędników państwowych i biznesmenów, to służby nie powinny prześwietlać korespondencji dziennikarzy.

Tutaj musi być zachowana proporcjonalność działań, tj. powinno się sięgać po metody, które w najmniejszym stopniu ingerują w tajemnicę korespondencji, a tym samym nie demaskują źródeł dziennikarskich –

wyjaśnia Barbara Grabowska.

Po tym, jak „Rzeczpospolita” ujawniła, że dziennikarze Gmyz i Duda byli inwigilowani, zaprzeczał temu płk Mikołaj Przybył naczelny prokurator Wojskowej Prokuratury Okręgowej Poznaniu, który prowadził śledztwo w sprawie wycieku informacji z postępowania przygotowawczego dotyczącego katastrofy smoleńskiej. To na jego polecenie płk Jakuszewski wydał postanowienie o żądaniu przedstawienia danych telekomunikacyjnych, w tym dotyczących dziennikarzy. Na konferencji prasowej dotyczącej inwigilacji dziennikarzy płk Przybył tłumaczył, że „postanowienia wydane w zakresie uzyskania danych personalnych, wykazu połączeń telefonicznych, wykazu wiadomości tekstowych, a nawet te dotyczące żądania wydania treści wiadomości tekstowych uważa za całkowicie uzasadnione i nie naruszające obowiązującego prawa”, a prokuratorzy wykonujące jego polecenie nie wiedzieli, że wśród osób, których bilingi pozyskiwali są dziennikarze. Tłumaczył też, że prokuratorzy chcieli sprawdzić udział obcych służb w pozyskiwaniu informacji ze śledztwa. Po konferencji wyprosił wszystkich z sali i postrzelił się w policzek. Rzecznik Praw Obywatelskich już rok przed tymi wydarzeniami dążył do uściślenia prawa w zakresie pozyskiwania przez służby informacji na temat obywateli przy użyciu środków teleinformatycznych.

Powiązane tematy

Komentarze