Strusia strategia podczas negocjacji w Brukseli
Nie pierwszy raz Donald Tusk zamienia rzeczywisty brak sukcesu w rzekomy sukces. Robi to nawet dość zgrabnie. Jednak prawda i tym razem wygląda inaczej. Na ostatnim szczycie w Brukseli byliśmy całkowicie biernym udziałowcem budżetowego kompromisu – piesze w „Gazecie Finansowej” dr Leszek Pietrzak.
Autor zwraca uwagę, że polskim negocjatorom nie udało się zmienić żadnego z negatywnych zapisów z listopadowej propozycji unijnego budżetu.
„Wymienić tutaj należy utrzymanie ścisłego powiązania dostępu do środków z funduszy europejskich z tzw. warunkowością ekonomiczną, co oznacza, że można zawiesić nawet całość przyznanych środków, jeśli kraj nie wypełnia zaleceń Komisji Europejskiej co do kształtu swoich finansów publicznych i budżetu. Utrzymano coroczny warunkowy przegląd efektywności, skutkujący nierozliczaniem wydanych pieniędzy. 20 proc. środków będzie musiało pójść na „zielone inwestycje” i „zielone miejsca pracy”, czyli na realizację pakietu energetyczno-klimatycznego. Utrzymana została utrata 10 miliardów euro z europejskiego Funduszu Spójności (z którego obficie korzystamy) na rzecz środków specjalnych na infrastrukturę komunikacyjną, w której uczestniczą wszystkie inne państwa, zostało zachowane, czyli ten wyciek z puli dostępnej dla nas, mimo cięć, jest pełny. Dofinansowanie do projektów współfinansowanych ze środków unijnych zmniejszono tak, że teraz nie ma szans na finansowanie więcej niż 85 proc. kosztów. Nie zawalczono o interesy polskich rolników. W Brukseli nie było mowy o równych dopłatach dla polskich rolników, ani nawet o wyrównaniu dopłat dla nich do średniej unijnej”.
Zwraca też uwagę, że w przeciwieństwie do Polski innym krajom udało się wynegocjować dodatkowe środki, ponad te, które wynikają z budżetowych parametrów.
„Niezależnie od wszystkiego liderzy unijnych państw usiłowali załatwić dla swoich krajów jakieś szczególne środki. A to na specjalną pomoc regionalną, jak np. Niemcy dla Lipska lub Belgia dla prowincji Limburgia, albo specjalne środki dla rolnictwa w II filarze, czyli tam, gdzie nam je odebrano (tu prawie wszystkie kraje mają coś ekstra poza nami), albo na inne cele, jak np. na likwidację elektrowni atomowych. Mało tego, Hiszpanie wpadli na pomysł dodatkowych funduszy dla bezrobotnej młodzieży w Europie (dostępny dla wszystkich krajów, w tym najbogatszych) i znalazł się on w nowym budżecie, a tymczasem jeszcze w listopadzie ubiegłego roku w projekcie budżetu go nie było. To tylko jeden z przykładów, jak szerokie było pole manewru w czasie nocnych negocjacji w Brukseli. Donald Tusk i jego delegacja odpuścili wyszarpywanie takich „drobiazgów” przy negocjowaniu ostatecznego kształtu unijnego budżetu.”
Mizerne osiągnięcia polskich negocjatorów w porównaniu do reprezentantów innych unijnych krajów według dr Leszka Pietrzaka wynikają z przyjętej przez premiera strategii unikania negocjacji.
„Strategia Tuska, w przeciwieństwie do innych unijnych liderów, wcale nie polegała na pertraktacjach z innymi przywódcami, ale na ich unikaniu i spokojnym czekaniu na ostateczne rozstrzygnięcia, jakie mogą zapaść. Zresztą sam Tusk po powrocie enigmatycznie stwierdził najpierw, że jego zadaniem było unikanie jakichkolwiek rozmów, ponieważ, jak zaznaczył: „mieliśmy dobry punkt wyjścia”. Gdy jednak zorientował się, że idzie medialnie w złą stronę, szybko zmienił narrację, na bardziej dla siebie właściwą. Zaczął więc przedstawiać swoją misję w Brukseli jako bardzo ciężką, wyczerpującą, w trakcie której musiał być cały czas skoncentrowany.”