Informacje

Fot. sxc.hu
Fot. sxc.hu

Eurobarometr: Polak nie dba o zęby i wydaje na nie majątek

zz zz

  • Opublikowano: 28 lutego 2013, 06:26

    Aktualizacja: 28 lutego 2013, 06:29

  • Powiększ tekst

Polacy tracą zęby i tracą pieniądze. Jama ustna Polaka to wciąż przykład zaniedbań – taki wniosek płynie z raportu Eurobarometru.

Zaledwie 28 proc. Polaków ma wszystkie zęby zdrowe i naturalne! To jeden z najgorszych wyników w Europie. Gorsza sytuacja panuje tylko w jamie ustnej Estończyków i Węgrów. Tymczasem średnia dla UE wynosi aż 41 proc. - tylu mieszkańców Unii ma własne zęby.

Najlepsza sytuacja według raportu Eurobarometru panuje na Malcie. Aż 57 proc. jej mieszkańców ma komplet naturalnych i zadbanych zębów. Identycznym odsetkiem mogą pochwalić się mieszkańcy Danii i Cypru.  Według raportu najlepsze uzębienie w UE mają Skandynawowie. Ponad połowa Szwedów i Finów może pochwalić się kompletnym uzębieniem – podaje raport.

– Polacy zamiast leczyć i ratować zdrowe zęby pozwalają na ich rozpad. Narażamy się nie tylko na pogorszenie zdrowia, ale także na mocne szarpnięcie portfela. Nowy ząb na implancie jest nawet 30 razy droższy od zawczasu odbudowanego wypełnieniem – mówi lek. stomatolog. Wojciech Fąferko z Dentim clinic w Katowicach. 

Zaledwie 28 proc. Polaków ma komplet swoich naturalnych zębów. Aż 37 proc. Polaków nosi ruchome protezy. Więcej posiadaczy sztucznej szczeki, a to i tak zaledwie o 1 proc., jest tylko w Wielkiej Brytanii – 38 proc. Pod tym względem Polska zajmuje topową pozycję. Należymy także do grupy krajów, których mieszkańcy najbardziej wstydzą się swoich zębów. 9 proc. z nas zamiast uśmiechać się, woli zaciskać usta. Dumni ze swoich zębów są za to Holendrzy, Maltańczycy i Niemcy – zaledwie 3 proc. z nich wstydzi się uśmiechać.

- W Polsce już 40-latkowie noszą protezy, powszechne są one w gronie 50-latków. U 30-latków obserwujemy, często brak dwóch, trzech, a nawet pięciu zębów. Zdarzają się 20-latkowie wymagający wszczepienia implantów. Do dentysty przychodzimy nie z ukruszonym zębem, ale takim, który wymaga już kompletnej obudowy. Polskie gabinety mają, więc spore ręce roboty, która wciąż koncentruje się nie na leczeniu zachowawczym, ale na przywracaniu kompletnego uzębienia. Stąd rosnąca popularność np. leczenia implantologicznego i protetyki estetycznej. Pod tym względem wciąż daleko nam do Szwedów czy Duńczyków, krajów, w których problem próchnicy praktycznie nie istnieje – ocenia lek. stom. Wojciech Fąferko z Centrum Implantologii i Ortodoncji Dentim clinic w Katowicach.

Póki co jednak o częstych wizytach Polaków u dentysty i słynnemu „zapobiegaj zamiast leczyć” dentyści znad Wisły mogą zapomnieć. Aż 66 proc. Polaków wpada na przegląd rzadziej niż raz do roku, dla porównania w Holandii odsetek ten wynosi ledwo 12 proc. 14 proc. wszystkich wizyt w polskich gabinetach spowodowana jest nagłymi atakami bólu – podaje Eurobarometr.

– Ból zęba to wciąż najczęstsza przyczyna wizyty u dentysty, dopiero na kolejnych miejscach jest profilaktyka i kwestie poprawy estetyki. Co gorsze dotyczy to nie tylko dorosłych pacjentów, ale także dzieci i młodzieży. Dziś ponad 90 proc. 15-latków ma zaawansowaną próchnicę, w tej grupie znajdują się także przypadki ubytków wielozębowych– mówi dr Fąferko.

Efekt? W Polsce jak nigdzie w Europie popularnością cieszą się protezy. Niestety nie zawsze te najlepsze, na jakie mogą pozwolić sobie Szwedzi, Niemcy czy Brytyjczycy. W Polsce w ramach NFZ refundowane są tylko protezy ruchome. Za stałą, mocowaną na implantach wciąż trzeba płacić z własnej kieszeni. A jest to spory wydatek, zaczynający się niejednokrotnie od 10 tys. zł, za jeden łuk. Taniej wychodzi odbudowa zęba dzięki implantom. Dziś to koszt zaczynający się od 2,5 tys. zł. za pojedynczą odbudowę.

- Tych wydatków można uniknąć. Wystarczą zwykłe, regularne kontrole i systematyczna naprawa ubytków, odpowiednia profilaktyka i higiena. To wydatek nawet 20-30 razy mniejszy niż ten, który przyjdzie nam ponieść podczas odbudowy całego uzębienia – mówi dr Wojciech Fąferko.

 Do dentysty mimo wszystko Polakom jest po drodze. Polska ma obecnie jeden z najwyższych wskaźników dostępności do leczenia. Aż 83 proc. z nas deklaruje, że do najbliższego dentysty ma mniej niż 30 minut drogi. Nasycenie gabinetami plasuje nas na równi z takimi krajami jak Wielka Brytania, Czechy i Luksemburg – podaje Eurobarometr.

 

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych