GAZETA BANKOWA: Europa na wirażu
Solidarność europejska jest dziś złudzeniem. W głównym nurcie UE jest miejsce tylko dla tych państw, które podporządkują się wytycznym francusko-niemieckiego dyrektoriatu – pisze w „Gazecie Bankowej” Konrad Kołodziejski
Zniekształcenie idei europejskiej, aroganckie forsowanie własnych interesów przez najsilniejsze państwa, wywoływanie kryzysów na własne życzenie (kryzys imigracyjny jest tu najlepszym przykładem) oraz obrona status quo przez broniący swoich wpływów unijny establishment z Brukseli doprowadziły do największego kryzysu w historii wspólnot europejskich. Jego najgłośniejszym dotąd akordem jest Brexit.
Motywowane ideologicznie, ale wynikające z sumy partykularnych interesów Berlina, Brukseli i Paryża przyspieszenie integracji może się okazać w obecnej sytuacji dolewaniem benzyny do ognia. Przy istniejących różnicach gospodarczych, społecznych i kulturowych pomiędzy poszczególnymi państwami członkowskimi przymusowe forsowanie jedności może doprowadzić do jeszcze większego nasilenia wewnętrznych konfliktów i – w rezultacie – do krachu idei wspólnej Europy. Jest więc działaniem antywspólnotowym.
(…)
Z polskiej perspektywy
Integracja europejska przyniosła państwom naszego regionu wiele dobrego: fundusze infrastrukturalne, kapitał, nową jakość pracy. W wymiarze społecznym otrzymaliśmy możliwość swobodnego poruszania się, podejmowania (choć po okresie ochronnym i nie bez trudności) pracy na obszarze Unii Europejskiej. Nastąpił szybki rozwój cywilizacyjny, a obecność silnego zagranicznego kapitału była jednym z decydujących czynników, które doprowadziły do upadku postkomunistycznej gospodarki i ograniczenia związanych z nią patologii.
Jednocześnie jednak ogromna różnica potencjałów dzieląca państwa dawnej Unii i nowych członków z naszego regionu wywołała poważne problemy. Gwałtowna ekspansja zagranicznego kapitału doprowadziła do upadku wielu rodzimych przedsiębiorstw i głębokiego uzależnienia gospodarki od bogatszych kuzynów z Zachodu. Rynki poszerzonej Unii stały się otwarte dla silnej konkurencji unijnej, a przemysł przekształcony w montownię obcych produktów lub w warsztaty dostarczające części dla europejskich koncernów. Nic dziwnego, że w takiej sytuacji głównym atutem nowych państw stała się tania siła robocza, co jedynie utrwalało strukturalną przepaść kapitałową między Wschodem a Zachodem. (…)
Euro nie pomoże
Ogromne dysproporcje gospodarcze i kapitałowe dzielące państwa Unii Europejskiej stanowią coraz częstsze źródło konfliktów, w których stroną zwycięską jest zazwyczaj strona silniejsza ekonomicznie. Stoi to w sprzeczności z intencjami twórców wspólnoty, którzy dostrzegali w solidarności państw europejskich, umiejętności osiągania kompromisu i wyrzekania się egoistycznych interesów gwarancję pokoju i trwałości Zjednoczonej Europy.
Jak ta solidarność wygląda dziś w praktyce, możemy zaobserwować chociażby na przykładzie projektu Nord Stream 2, dzięki któremu Niemcy, jako główny dystrybutor rosyjskiego gazu, będą otrzymywać tańsze niż inni paliwo (co poprawia konkurencyjność ich gospodarki), a jednocześnie staną się wraz z Rosją niemalże energetycznym monopolistą na kontynencie.
Ekspansja najsilniejszych gospodarek – w tym przede wszystkim niemieckiej – w połączeniu z wprowadzeniem wspólnej waluty stanowi jeden z ważnych czynników obecnego kryzysu Unii Europejskiej. Nierównomierność rozwoju poszczególnych państw strefy euro, gdzie obok silnych, mających nadwyżkę handlową Niemiec znajdują się pogrążone w deficycie państwa południa Europy, kilka lat temu wepchnęła Unię w finansowe tarapaty.
W sytuacji gdy euro jest zbyt słabe dla Niemiec, a zbyt silne dla np. Grecji czy Hiszpanii, ta strukturalna przepaść jeszcze bardziej się pogłębia i w ten sposób błędne koło się zamyka. Coraz słabsze gospodarczo państwa południa oczekują od Niemiec jakiejś formy finansowego darowania długów (bailoutu), na co Berlin nie ma ochoty, zwłaszcza że konkurencyjność niemieckiej gospodarki w warunkach relatywnie silnego euro jest wysoka.
Tym bardziej niebezpiecznie zabrzmiały pogłoski o tym, że Komisja Europejska chce poszerzyć strefę euro na wszystkie państwa członkowskie do 2025 r. Dla polskiej gospodarki, która uniknęła poważnego kryzysu i utrzymuje konkurencyjność głównie dzięki własnej walucie narodowej, wejście w tak bliskim czasie do strefy euro mogłoby się zakończyć zapaścią. Twierdzenie, że zmotywowałoby to Polskę do większego wysiłku, aby sprostać zachodnim standardom wydajności pracy i innowacyjności, można na razie, przy tak poważnych różnicach zasobów kapitałowych dzielących nas od reszty zachodniej Europy, włożyć między bajki.
(…)
Targana kryzysami, pozbawiona fundamentów podzielona Europa stanowi obecnie łatwy cel dla agresywnej Rosji oraz szukających nowego frontu dżihadystów, zwłaszcza w warunkach osłabienia silnych niegdyś więzi transatlantyckich. Niewiele dziś zostało z dawnych koncepcji ojców założycieli. Nawet jeżeli z perspektywy czasu mogą się one wydawać utopijne, warto do nich wrócić i znowu je przemyśleć, jeśli Unia Europejska ma przetrwać obecny kryzys. Niestety dzisiejsze działania głównych sił w Europie nie napawają optymizmem.
Konrad Kołodziejski
Pełną wersję tekstu o kryzysie wewnętrznym Unii Europejskiej oraz więcej informacji o polskiej gospodarce i sektorze finansowym znajdziesz w bieżącym wydaniu „Gazety Bankowej” do kupienia w kioskach i salonach prasowych
„Gazeta Bankowa” dostępna jest także jako e-wydanie, także na iOS i Android – szczegóły na http://www.gb.pl/e-wydanie-gb.html