Smutek zabija
Depresja, ale i inne choroby psychiczne „dopadają” Polaków coraz gwałtowniej i coraz częściej. Także najmłodszych – to właśnie oni znajdują się na drugim miejscu pod względem samobójstw w Europie. Nasz system lecznictwa próbuje nadążyć za potrzebami chorych
Coraz szybciej żyjemy, coraz ciężej pracujemy, coraz więcej bodźców bombarduje nas każdego dnia. Rozluźniają się więzi społeczne, rozpadają rodziny a życie towarzyskie młodych przenosi się do przestrzeni wirtualnej.
Nie jest to bez znaczenia dla ludzkiej kondycji. Na choroby psychiczne zapada coraz więcej Europejczyków. Na pierwszym miejscu, plasuje się depresja. ONZ alarmuje, że stała się ona główną przyczyną chorób i niepełnosprawności na świecie. W latach 2005-2015 odnotowano wzrost liczby przypadków depresji o 18 proc.
Dzieci chore psychicznie
Niestety, problem ten dotyka coraz młodszych i jest przyczyną ich prób samobójczych. Polska zbiera tragiczne żniwo – według raportu Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę „DZIECI SIĘ LICZĄ 2017” - najmłodsi Polacy zajmują drugie miejsce w Europie jeśli chodzi o udane i nieudane próby targnięcia się na własne życie. Ustępujemy tylko Niemcom. Dzieci zapadają też na inne choroby psychiczne: ADHD, chorobę dwubiegunową, schizofrenię. Wszystkie późno diagnozowane – często zbyt późno. Na dodatek, pomimo tego, że dzięki kampaniom społecznym i dystrybuowanym poradnikom, coraz mniej rodziców bije dzieci, to i tak skala przemocy domowej i seksualnej jest ogromna. Dołącza się do tego cyberprzemoc, której doświadcza ponad 5 proc. dziewczynek i 4 proc. chłopców. Dzieci są także przeciążone rosnącymi obowiązkami, tak w szkole, jak i poza nią, Wyścig szczurów trwa w najlepsze i dotyka coraz młodsze roczniki. Uczniowie nie wytrzymują tej presji. Według optymistycznych szacunków, około 22 proc. młodych cierpi na mniejsze czy większe zaburzenie psychiczne. Część z nich popełnia wykroczenia i przestępstwa, bo zamiast do lekarza, trafia do placówek wychowawczych, gdyż nie jest odpowiednio wcześnie zdiagnozowana. Zostaje po prostu pozostawiona samym sobie. Nie tylko w Polsce nie jest dobrze, jeśli chodzi o dbałość o psychiczne zdrowie dzieci. WHO podaje, że państwa europejskie na zdrowie psychiczne przeznaczają na ogół mniej niż 3 proc. swoich budżetów, a to absolutne minimum potrzebne do leczenia osób z problemami psychicznymi. Równocześnie, przewiduje się, że do 2020 r. depresja stanie się drugim najpoważniejszym problemem zdrowotnym na świecie.
Zaburzenia psychiczne jak epidemia
W Polsce jest wręcz tragicznie. Rozmaite zaburzenia dotykają nawet 40 proc. młodych, a jeden na dziesięciu wymaga hospitalizacji. Dziecięcych szpitali psychiatrycznych jest jednak zbyt mało, więc najmłodsi kierowani są na leczenie do placówek dla dorosłych, gdzie metody lecznicze są odmienne. Zwłaszcza, że w kraju brakuje specjalistów od dziecięcej psychiki. Także nauczyciele, pedagodzy, wychowawcy, czy pediatrzy nie potrafią rozpoznać zaburzeń. Ci bardziej wnikliwi i zaniepokojeni stanem psychicznym ucznia, czasem kierują go na badania, ale często nie trafia on w ogóle pod opiekę lekarza, gdyż w placówkach państwowych terminy są bardzo odległe – nawet kilkumiesięczne. Jeśli nawet rodzic zapłaci za diagnozę w prywatnej przychodni, to i tak dziecko czeka długo na miejsce w szpitalu.
Sytuacja jest patowa. Nawet, gdyby przybyło w szpitalach oddziałów psychiatrycznych to i tak specjalistów wciąż ubywa – starzeją się i odchodzą na emeryturę, a wielu młodszych wyjeżdża za granicę. Sprawa jest poważna - chory i nieleczony młody Polak, to chory dorosły. Ktoś, kto będzie potrzebował stałej pomocy. W listopadzie ub.r. alarm podniósł Rzecznik Praw Dziecka, Marek Michalak.
Liczba młodzieży podejmującej próby samobójcze systematycznie wzrasta. Zwiększa się także liczba dzieci i młodzieży wymagających pomocy psychiatrycznej. Faktów tych nie można już nie dostrzegać. Można jedynie domniemywać, że pojedyncze dysfunkcje systemu opieki psychiatrycznej nad dziećmi i młodzieżą uległy kumulacji, następstwem czego jest wzrastające zapotrzebowanie na stacjonarne leczenie psychiatryczne - stwierdził Michalak.
Równocześnie przyznał, że potrzebujący natychmiastowej pomocy mogą nie zostać przyjęci do szpitala z powodu braku miejsc. RPD uznał taką sytuację za stan bezpośrednio zagrażający życiu. Skutek braku leczenia najmłodszych z problemami psychicznymi jest oczywisty – to wzrost liczby samobójstw, przestępstw dokonywanych przez nieletnich, a także sporego grona przyszłych dorosłych niezdolnych do pracy. Nadzieja w nowym Ministrze Zdrowia, że zwróci uwagę także i na ten problem. Wszak dzieci są przyszłością Polski.