Grają skarbówce na nosie
Wynajmują mieszkania, udzielają korepetycji, handlują na portalach aukcyjnych, opiekują się dziećmi i osobami starszymi. Choć w ten sposób zarabiają, nie informują o tym skarbówki. Praca na czarno to najczęstszy, choć nie jedyny, sposób na oszukiwanie fiskusa.
Nieujawnianie dochodu to jeden z najczęstszych sposobów na oszukiwanie skarbówki. Z danych PKPP Lewiatan wynika, że aż 33,2 % firm zatrudnia pracowników na czarno. Choć pracodawcy niechętnie się do tego przyznają, nieliczni, którzy decydują się o tym mówić, za główną przyczynę podają spowolnienie gospodarcze i wysokie składki, jakie muszą odprowadzać za zatrudnionych. Jak wynika z danych GUS, osoby decydujące się na pracę na czarno za główny powód takiej decyzji podają brak możliwości znalezienia pracy formalnej, trudną sytuacją materialną oraz konieczność dorabiania do pensji. W dalszej kolejności swoją zgodę na pracę na czarno motywują oferowaniem przez pracodawców wyższego wynagrodzenia, niż miałoby to miejsce w przypadku pracy rejestrowanej. Niezmiennie od 1998 roku praca na czarno stanowi dla Polaków dodatkowe źródło zarobku. Tylko dla nielicznych jest to główna forma utrzymania. Z danych GUS wynika, że w szarej strefie najczęściej wykonywane są usługi ogrodniczo-rolne, remonty i naprawy budowlano-instalacyjne. W czołówce uplasowały się także: korepetycje, usługi krawieckie, fryzjerskie i lekarskie, a także działalność produkcyjna.
Sieciowi oszuści
Do szarej strefy należą nie tylko osoby pracujące na czarno, ale i firmy. Wraz ze wzrostem znaczenia internetu, pojawił się także nowy sposób na oszukiwanie skarbówki. Osoby handlujące w sieci, czy to na specjalnych platformach aukcyjnych lub ogłoszeniowych, nie rejestrują swojej działalności, chcąc uniknąć opłacania wysokich składek. Nie ewidencjonują więc swoich obrotów, a także nie odprowadzają podatków. Osoby oszukujące w ten sposób próbują na wszelkie sposoby zacierać ślady i znamiona prowadzonej działalności. Otwierają nowe konta bankowe, posługują się różnymi nickami. Wytropieni przez urząd kontroli skarbowej muszą jednak liczyć się z wysokimi karami. W toku przeprowadzonych kontroli urzędnicy ustalają, jakie obroty zanotowała osoba handlująca w sieci i na tej podstawie ustalają należne kwoty podatków. Kwotę, jaką udało się zaoszczędzić trzeba więc zwrócić, często jeszcze z nawiązką.
VAT-owy interes
Choć praca na czarno i handel w sieci bez zarejestrowanej działalności powodują spore straty dla fiskusa, najwięcej traci on na przedsiębiorcach unikających płacenia podatku VAT lub wyłudzających z niego pieniądze. Każdego roku urząd skarbowy wykrywa aż 120 tysięcy „lewych” faktur, przede wszystkim w firmach handlujących paliwami i złomem oraz zajmujących się budowlanką. Rok 2012 był pod tym względem rekordowy. Tylko do września ubiegłego roku fiskus naliczył 113 tys. „lewych” faktur wystawionych na 11,8 mld zł. Łatwy zarobek wykryły grupy przestępcze, które na szeroką skalę zajmują się wyłudzaniem podatku VAT. Jak to robią? Eksport, podobnie jak wewnątrzwspólnotowe dostawy towarów lub świadczenia poza granicami kraju, mają zerową stawkę VAT. Na fakturach sprzedaży podatnika widnieje więc 0 zł, ale na fakturach zakupu podatek jest naliczony, a to oznacza, że fiskus musi takiemu podatnikowi zwrócić pieniądze. Innym sposobem jest wprowadzanie do obrotu towaru pochodzącego z nielegalnego źródła.
Ryzyko nie popłaca
Na oszustwach podatkowych, związanych między innymi z VAT, PIT, CIT oraz akcyzą, państwo traci łącznie prawie 6 mld złotych rocznie. Sumy są ogromne, dlatego również i kontrole wzmożone. Urzędy kontroli skarbowej każdego roku tropią tysiące oszustów. Nakryci na podatkowych matactwach muszą liczyć się z poważnymi karami finansowymi, niekiedy znacznie przekraczającymi wysokość zarobionych drogą oszustwa pieniędzy.