Informacje

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Kodeks pracy niewolnika

Artur Górski

  • Opublikowano: 21 lipca 2013, 15:17

    Aktualizacja: 21 lipca 2013, 15:17

  • Powiększ tekst

Rządzący kartel władzy zbudował systemowy mur lekceważenia obywateli manipulując przy Kodeksie pracy i traktując pracowników jak niewolników XXI wieku.

1 maja 1886 r. zastrajkowali robotnicy w Chicago, żądając 8-godzinnego dnia pracy. 127 lat po tych wydarzeniach związki zawodowe muszą upominać się o to, by pracownik nie był zmuszany do pracy przez kilkanaście godzin dziennie.  W sytuacji, gdy wzrasta społeczne niezadowolenie wobec antyspołecznej polityki gospodarczej rządu Donalda Tuska, gdy zmusza się ludzi do pracy na niegodnych warunkach do pamiętnej listy 21 postulatów z 1980 r. dopisać trzeba postulat 22: „zrealizowanie 21 postulatów Sierpnia ’80”.

- Zbliża się rocznica Sierpnia’80 – czas, kiedy o walce o godną pracę mówi się szczególnie dużo. I w tym czasie to właśnie ludzie, z których spora grupa wywodzi się z nurtu Sierpnia, szykuje polskim pracownikom taki „prezent”. Dlatego też, po sierpniowych rocznicach ruszamy do Warszawy, żeby we wrześniu zawalczyć o prawa pracowników – deklaruje w rozmowie  z Czasem Stefczyka Piotr Duda, lider NSZZ Solidarność. 

12 lipca b.r. Sejm uchwalił nowelizację Kodeksu pracy wraz z poprawkami Senatu. Oznacza to dla pracowników możliwość wydłużenia przez pracodawcę planowania czasu pracy nawet do 12 miesięcy. Miesiąc wcześniej - 13 czerwca Sejm przyjął stosunkiem głosów 227 za (PO-PSL i 4 niezależnych), przy 170 głosach sprzeciwu i 10 wstrzymujących się, antypracownicze zmiany. Pracodawca będzie mógł wysyłać pracowników do domu wcześniej, niż po ustawowych ośmiu godzinach pracy. „Zaoszczędzony” czas odbierze, gdy firma będzie potrzebować pełnych mocy produkcyjnych, bez wynagrodzenia jak za nadgodziny. Tym sposobem firmy będą mogły wykorzystywać pracowników – np. zmusić ich do wyczerpującej pracy nawet  przez sześć dni w tygodniu czy 13 godzin na dobę, a kiedy będą przestoje, oddać pracownikom godziny wolne bez konieczności płacenia za nadgodziny. Zdaniem ministra pracy i polityki społecznej, dzięki temu rozwiązaniu pracodawcy będą mogli ograniczać czas pracy pracowników w przypadku słabszej koniunktury, gdy np. mają mniej zleceń, a wydłużać godziny pracy, gdy zamówień będzie więcej. Argumentem za wydłużeniem okresu rozliczeniowego ma być fakt, że rozwiązanie to sprawdziło się w tzw. ustawie antykryzysowej z 2009 r. W ciągu dwóch lat jej obowiązywania z jej zapisów skorzystało około tysiąca przedsiębiorstw – to ułamek procenta działających firm.

Zdaniem związkowców zmiany uderzają w pracowników, nie zwiększając konkurencyjności polskich firm i nie zmniejszając bezrobocia, ale  czyniąc z zatrudnionych – pracowników „na rozkaz”. Czeka nas więc gorący wrzesień protestów. „Dość lekceważenia społeczeństwa” – to przewodnie hasło jesiennych protestów trzech reprezentatywnych central związkowych NSZZ „Solidarność”, OPZZ i Forum ZZ.  Warunkiem odstąpienia od manifestacji i strajku generalnego jest wycofanie się ze zmian w prawie pracy.

- Ustawa zmieniająca Kodeks pracy, która trafiła na biurko Prezydenta RP, a którą niemal bezrefleksyjnie przeforsowała rządząca większość w Sejmie i Senacie  to krzywdzące polskich pracowników przepisy. Rządzący pokazali, że zupełnie nie szanują ciężkiej pracy obywateli, bo tzw. „elastyczny czas pracy” robi z pracowników niewolników, mających być na każde skinienie pracodawcy – powiedział Czasowi Stefczyka lider „Solidarności” Piotr Duda.

Solidarność, OPZZ i Forum Związków Zawodowych domagają się weta prezydenta i zapowiadają zaskarżenie przepisów do Trybunału Konstytucyjnego.

- Nowe przepisy powinny trafić do Trybunału Konstytucyjnego i instytucji międzynarodowych. Nie mamy najmniejszych wątpliwości, że przyznają nam rację. Liczymy, że skierowaniem skargi do Trybunału zajmie się sam Prezydent RP, do którego trzy centrale związkowe zwróciły się w tej sprawie. Absurdalne tłumaczenia, że tzw. uelastycznienie obniży bezrobocie to rządowa bajka. Tak wiarygodna, jak wiarygodny jest budżet państwa za 2013 rok – powiedział nam Duda.

Przykłady?

- Wystarczy spojrzeć na przykład Włoch czy Hiszpanii, gdzie popularne są elastyczne formy zatrudnienia – stopa bezrobocia w tych krajach jest rekordowo wysoka – argumentuje przewodniczący związku.

Jak dowodzi dr hab. Marcin Zieleniecki, specjalista prawa pracy z Uniwersytetu Gdańskiego, ekspert „Solidarności” rząd m.in. powołuje się na dyrektywę unijną Parlamentu Europejskiego i Rady Europy z 2003 r. w sprawie organizacji czasu pracy, gdy tymczasem przewiduje ona liczne ograniczenia przy wydłużaniu okresów rozliczeniowych. Dopuszcza się to jedynie w stosunku do wybranych grup zawodowych. Rząd PO –PSL, zdaniem Zielenieckiego, czyta wybiórczo przepisy.

– Dyrektywa jako zasadę przyjmuje, że okres rozliczeniowy czasu pracy nie może przekraczać 4 miesięcy, dopuszczając wyjątki, które wyraźnie wskazane są w dokumencie – mówi Zieleniecki.

Jednym z efektów wprowadzenia wydłużonego okresu rozliczeniowego będzie czasowe obniżanie wynagrodzenia. Co prawda jest zapis, który gwarantuje, „że jeżeli w danym miesiącu, ze względu na rozkład czasu pracy w przyjętym okresie rozliczeniowym, pracownik nie miałby prawa do wynagrodzenia za pracę, przysługuje mu wynagrodzenie w wysokości minimalnego wynagrodzenia”. Jeżeli ktoś ma zaciągniętą pożyczkę w banku, czy uzyska przesunięcie spłat rat kredytu do momentu otrzymania wypłaty w normalnej wysokości? Czy może mamy liczyć na przesunięcie terminów opłat za czynsz, energię i gaz? Jak zorganizować mają życie osoby wychowujące dzieci, kiedy godziny pracy mogą się zmieniać? 

Politycy PiS podczas parlamentarnej debaty podkreślali, że pracownik zostanie sprowadzony do roli niewolnika, który może zostać pozbawiony na wiele miesięcy możliwości prowadzenia jakiejkolwiek aktywności poza pracą.

- Koszt nierówności społecznej do tej pory mogliśmy obserwować w reportażach z krajów Trzeciego Świata. Tam jest nierówność społeczna, tam właśnie prawa związków zawodowych, zasady społeczeństwa obywatelskiego są łamane, tam pracodawcy ze swoimi pracownikami mogą zrobić wszystko, co zechcą, ponieważ nic ich nie ogranicza, państwo ich nie ogranicza. Jeśli taki model społeczny chcemy wprowadzić w Polsce, to głosujmy za takimi ustawami. Ja, proszę państwa, ręki do tego nie przyłożę. Rząd Donalda Tuska chce zabrać Polakom wszystko to, co wywalczyła dla nas w sierpniu 1980 roku „Solidarność” – powiedział podczas senackiej debaty nad kodeksowymi zmianami senator Grzegorz Bierecki.

W tak napiętej sytuacji trzy największe centrale związkowe (NSZZ „Solidarność”, OPZZ, Forum) zawiesiły swój udział w pracach Trójstronnej Komisji ds. społeczno-gospodarczych, a także w Wojewódzkich Komisjach Dialogu Społecznego. Zdaniem związkowców Komisja jest listkiem figowym zasłaniającym dyktat rządu. Strona społeczna zażądała ustąpienia ministra pracy Marcina Kosiniaka-Kamysza.

- W Polsce dialog społeczny  nie istnieje. Nie możemy się zgodzić by w sytuacji, w której znajdują się polskie rodziny, pogarszać jeszcze warunki zatrudnienia w sposób, który ciężar kryzysu gospodarczego przenosi na barki pracowników – powiedział Krzysztof Dośla, przewodniczący gdańskiej „Solidarności”.

W miejsce dialogu związkowcy otrzymali nagłośnione ostatnio propozycje zmian w ustawie o związkach zawodowych.

Artur S. Górski, Tygodnik Solidarność

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych