W maju uzyskamy odporność stadną? Konieczny ten warunek
Jeżeli miesięcznie będziemy szczepić ok. 1,5 mln osób, to łącznie z tymi, którzy już przeszli zakażenie oraz tymi, którzy jeszcze będą mieli kontakt z SARS-CoV-2 w maju osiągniemy ok. 25 mln osób z odpornością, czyli 65 proc. populacji, a więc minimum potrzebne do uzyskania odporności stadnej - powiedział w czwartek PAP prof. Robert Flisiak.
Ministerstwo Zdrowia podało w czwartek, że jest 13 tys. 397 nowych zakażeń koronawirusem, z tego najwięcej na Mazowszu. Ostatniej doby zmarły 532 osoby.
„Utrzymująca się wciąż na stosunkowo wysokim poziomie liczba raportowanych dziennych zakażeń i zgonów jest owocem aktywności w okresie przedświątecznym” - powiedział PAP prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych (PTEiLChZ), kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku prof. Robert Flisiak.
W ocenie prof. Flisiaka wyciąganie wniosków na temat odsetka zgonów wobec liczby podawanych publicznie zidentyfikowanych zakażeń SARS-CoV-2 jest błędne, ponieważ faktyczna liczba zakażonych jest znacznie większa. Liczba zakażeń bezobjawowych i tych nierejestrowanych może być 5-10 razy większa.
„W rzeczywistości śmiertelność utrzymuje się na tym samym, dość wysokim poziomie. Te dane oczywiście wahają się nawet znacznie z dnia na dzień. Zwykle liczby w poniedziałki są najniższe, a w czwartki najwyższe, co łatwo wytłumaczyć. Dlatego celowe jest liczenie uśrednionych wartości tygodniowych. W większości krajów europejskich śmiertelność liczona w odniesieniu do liczby zrejestrowanych przypadków jest na poziomie 2-5 proc. Pamiętajmy jednak, że jeśli w którymś kraju wykonuje się więcej testów, a przez to wykrywa się więcej przypadków to wskaźnik śmiertelności obniża się. Nie musi to oznaczać lepszej jakości opieki medycznej, lecz wyższą skuteczność badań przesiewowych” - zwrócił uwagę prof. Flisiak.
Pytany o trzecią falę pandemii, prezes PTEiLChZ powiedział, że jego zdaniem w Polsce cały czas mamy jedną falę. „Proszę spojrzeć na krzywą zachorowań - wiosną - to był tylko wstęp do epidemii, która tak naprawdę ujawniła się jesienią. Udało nam się po prostu przesunąć szczyt zachorowań pozwalając na może niedostateczne, ale jednak przygotowanie systemu opieki zdrowotnej. W Polsce epidemia jest jednofazowa. Teraz jesteśmy na ramieniu zstępującym i oby ta tendencja utrzymała się” - dodał.
W jego ocenie, „jeśli nie będzie gwałtownego wzrostu liczb w styczniu, spowodowanego nasilonymi mimo ograniczeń kontaktami świąteczno-noworocznymi, to możemy spodziewać się do marca liczby dziennych zakażeń i zgonów na takim samym poziomie - z okresowymi niewielkimi spadkami i wzrostami. Tą kruchą równowagę uda się utrzymać oczywiście pod warunkiem utrzymania części ograniczeń. Jeżeli zostaną one zbyt gwałtownie poluzowane, wówczas natychmiast będziemy mieli wzrosty. Jednak mam nadzieję, że w najbliższym czasie zostanie przywrócona rejonizacja ograniczeń wraz ze strefami żółtymi i zielonymi. Warto zauważyć, że województwa, które niedawno przodowały w liczbie zakażonych, takie jak śląskie, czy małopolskie już teraz znalazłyby się w strefach zielonych. Wynika to zapewne z wysokiego odsetka osób uodpornionych naturalnie„.
Wyjaśnił, że na odporność stadną składają się dwa czynniki - „liczba osób, które w sposób naturalny ulegają zakażeniu i uodpornieniu - to był dotychczas jedyny mechanizm tworzenia odporności, a teraz doszedł drugi, jakim są szczepienia”.
Prof. Flisiak podkreślił, że ”jeżeli chcemy się bronić przed koronawirusem, powinniśmy wykorzystać ten drugi mechanizm, a ograniczać ten pierwszy, który niesie ze sobą nieuchronne zgony, z których przynajmniej części można uniknąć”. „Jeśli chcemy, żeby szybciej wygasła epidemia, to jak najwięcej osób musi się szczepić przed latem” - zaznaczył.
Zwrócił uwagę, że zgodnie z możliwościami i założeniami polskiego programu szczepień, powinniśmy szczepić nawet do 1,5 mln osób miesięcznie. „Tak więc do maja możemy zaszczepić 7-8 mln osób. Jeżeli do tego dodamy, że w tej chwili jest ok. 10 mln osób uodpornionych naturalnie i założymy, że przez te pięć miesięcy kolejnych 7-8 mln ulegnie zakażeniu, to mamy łącznie 25 mln osób - a więc 65 proc. - czyli minimum potrzebne do uzyskania odporności stadnej” - wyjaśnił prof. Flisiak.
W jego ocenie, od maja wraz ze zmianą warunków atmosferycznych będzie coraz mniej osób zakażonych. „Wysoka temperatura i promieniowanie ultrafioletowe nie sprzyja rozprzestrzenianiu się wirusa. W konsekwencji latem liczba rejestrowanych zakażeń drastycznie się zmniejszy. Niestety, zmniejszeniu zagrożenia może towarzyszyć mniejsze zainteresowanie szczepieniami. Tymczasem konieczne będzie monitorowanie epidemii, która może powrócić jesienią, jeśli pozostała część społeczeństwa nie uodporni się do września” - zwrócił uwagę prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.
Pytany, czy osoby, które przeszły już COVID-19 powinny się zaszczepić oświadczył, że „zdecydowanie tak”. Jako przykład wskazał zespół lekarzy z jego kliniki. „Wszyscy oni to specjaliści chorób zakaźnych, którzy od początku pandemii leczą pacjentów chorych na COVID-19, a więc mają wiedzę i olbrzymią praktykę. Część z nich przeszła zakażenie - nabyte zresztą zapewne poza kliniką. Na szczęście przebieg choroby był dość łagodny, a mimo to wszyscy oni szczepią się, ponieważ posiadają wiedzę i doświadczenie, ale przede wszystkim widzieli wielokrotnie, czym ta choroba grozi. Wychodzą z założenia, że zabezpieczeń nigdy za dużo i dlatego się szczepią” - zaznaczył prof. Flisiak.
Wyjaśnił, że „z analizy dotychczas opublikowanych wyników badań klinicznych nad szczepionkami wynika, iż odporność komórkowa może mieć większe znaczenie w zapobieganiu zakażeniom SARS-CoV-2 niż przeciwciała”.
Czytaj też: Zakażeni uciekli ze szpitala! Policja ruszyła w pościg!
PAP/kp