Donald Tusk będzie jednak szefem Komisji Europejskiej? Angela Merkel rozważa poparcie swojego najwierniejszego sługi
Niemiecka kanclerz Angela Merkel sonduje, czy polski premier Donald Tusk byłby skłonny kandydować na szefa Komisji Europejskiej - podał portal niemieckiego tygodnika "Der Spiegel". Dziś z nikim nie rozmawiałam na ten temat - skomentowała Merkel w Brukseli.
Według informacji "Spiegla", Merkel chciała ponownie porozmawiać z Tuskiem na marginesie czwartkowo-piątkowego szczytu UE w Brukseli i poprosić go, aby przemyślał sprawę swojej ewentualnej kandydatury na przewodniczącego Komisji Europejskiej z ramienia chadeckiej Europejskiej Partii Ludowej (EPL) przed eurowyborami w 2014 r.
Polski premier w czerwcu tego roku uciął spekulacje o tym, że może być czołowym kandydatem EPL w eurowyborach i jednocześnie kandydować na szefa KE. Oświadczył on, iż do 2015 r. będzie angażował się wyłącznie w sprawy krajowe.
- Dzisiaj w zasadzie z nikim nie rozmawiałam o tym, czy będzie kandydatem (EPL), czy też nie. Przewodniczący EPL przyjmie zgłoszenia kandydatur i na początku marca im się przyjrzymy - powiedziała Merkel na konferencji prasowej po pierwszym dniu szczytu, komentując doniesienia tygodnika.
- Dziś nie mam jeszcze wyrobionego zdania w tej sprawie. Na pewno będziemy mieli wielu kandydatów i to cieszy - dodała.
Dodała, że ci potencjalni pretendenci do funkcji szefa KE, "którzy obecnie na przykład pełnią funkcję premierów", będą mieli czas do marca, by "dokładnie sobie to przemyśleć", czy chcieliby wystartować w eurowyborach w charakterze czołowego kandydata EPL.
W czwartek na spotkaniu w Meise pod Brukselą liderzy Europejskiej Partii Ludowej (zrzeszającej centrowo-konserwatywne ugrupowania w Europie, w tym PO) postanowili, że w przyszłorocznych wyborach do Parlamentu Europejskiego wystawią jednego czołowego kandydata, który będzie twarzą kampanii wyborczej europejskich chadeków i jednocześnie ma kandydować na następnego przewodniczącego Komisji Europejskiej.
Pretendenci do tej roli mogą zgłaszać się do 5 marca przyszłego roku. Powinni mieć poparcie partii w swoim kraju, jak również co najmniej dwóch ugrupowań należących do Europejskiej Partii Ludowej z innych krajów UE, niż kraj jego pochodzenia.
Czołowym kandydatem EPL byłby gotowy zostać były wieloletni premier Luksemburga i były szef eurogrupy Jean Claude Juncker. "Jeśli ktoś mnie o to spyta, to byłbym gotowy" - powiedział Juncker francuskiej gazecie "Le Monde". Według mediów to on jak na razie uważany jest za faworyta; cieszy się on poparciem wiceprzewodniczącego frakcji EPL w europarlamencie, Niemca Manfreda Webera - pisze "Spiegel".
"Jednak Juncker niekoniecznie może liczyć na poparcie kanclerz Merkel" - donosi "Spiegel". "Tusk byłby - zdaniem wielu obserwatorów - łatwiejszy we współżyciu niż nadzwyczaj pewny siebie Juncker" - dodaje.
Zgodnie z traktatem lizbońskim wyniki wyborów do europarlamentu będą musiały być brane pod uwagę przez szefów rządów, którzy zaproponują PE nominację na nowego przewodniczącego Komisji Europejskiej. Ta nowa procedura miałaby być lekarstwem na krytykowany deficyt demokracji w UE oraz pomóc zwiększyć frekwencję wyborczą. Stąd też propozycja, by europejskie rodziny polityczne wystawiały czołowych kandydatów w wyborach do PE, którzy mieliby jednocześnie ubiegać się o funkcję szefa KE.
Dotąd Merkel ostrożnie podchodzi do takiej interpretacji traktatu lizbońskiego. Kilka miesięcy temu w Brukseli oświadczyła ona, że jej zdaniem "nie ma żadnego automatyzmu", zgodnie z którym czołowy kandydat zwycięskiego ugrupowania miałby zostać szefem KE. "To są dwie odrębne sprawy" - powiedziała wówczas Merkel.
W czwartek powtórzyła tę opinię: "Często wskazywałam na to, że nie istnieje prosty związek między wystawianiem głównych kandydatów partii (eurowyborach) a obsadą stanowisk w UE" - powiedziała.
Kandydatem drugiej największej frakcji w PE, Socjalistów i Demokratów, jest obecny szef europarlamentu, Niemiec Martin Schulz.
(PAP)