Ekspert: Mamy szansę nie wzbudzić echa trzeciej fali epidemii
Podchodząc odpowiedzialnie do zaproponowanych kroków znoszenia obostrzeń, mamy szansę nie wzbudzić echa trzeciej fali epidemii - powiedziała PAP dr Aneta Afelt z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego.
Ekspertka pytana o znoszenie obostrzeń, przestrzegła przed zbyt szybkim otwieraniem aktywności.
„Jeżeli za szybko nastąpi otwarcie aktywności, to możliwe byłoby niestety zwiększenie liczby zakażeń” - powiedziała.
Jej zdaniem, jeżeli w spokoju i z odpowiedzialnością podejdziemy do zaproponowanych rozwiązań, to „mamy szansę nie wzbudzić echa trzeciej fali”. Przed powrotem do wysokich wskaźników zachorowań i zgonów chronić powinny też trwające szczepienia.
„Wyszczepiając się, dążymy do tego, aby w przyszłości, jeśli będzie wzrost zakażeń, nie był on tak ekstremalnie wysoki, jak na jesieni i wiosną” - powiedziała.
Na początku kwietnia odnotowano w Polsce najwyższą dzienną liczbę zakażeń i zgonów. Ministerstwo Zdrowia 1 kwietnia podało informację o wykryciu 35 251 nowych przypadków COVID-19, a 8 kwietnia o śmierci 954 pacjentów.
Ekspertka zwróciła uwagę na to, że szczyt trzeciej fali zachorowań został już osiągnięty.
„Jesteśmy w schyłkowym etapie trzeciej fali. Pomimo wciąż wysokich liczb stwierdzanych zakażonych osób, proporcja liczby osób zdrowiejących do chorych jest coraz korzystniejsza. Co ważniejsze, jest bardzo wyraźna tendencja spadku odsetka liczby pozytywnych wyników testów, co świadczy o efektywnym zmniejszaniu się liczby zakażeń” - oznajmiła.
Zaznaczyła też, że dotychczas wprowadzone obostrzenia przyniosły efekt, choć nie jest on „tak spektakularny, jak oczekiwaliśmy”.
Wyjaśniła dalej, że chodzi o to, że nadal zakażenia pozostają na wysokim poziomie, choć spada odsetek testów pozytywnych na wykrycie SARS-CoV-2 w ogólnej liczbie wykonywanych testów, co niewątpliwie cieszy i może być zwiastunem stabilizacji sytuacji epidemicznej.
„W szczycie wynosił on powyżej 35 proc., a regionalnie nawet powyżej 50 proc. To jest ważne, że ten odsetek spadł i się w tej chwili się mocno stabilizuje” - podkreśliła.
Wskazała na to, że wskaźnik reproduktywności wirusa, który obrazuje, ile jeden chory zaraża osób, jest niski.
„To jest bardzo sensowna sytuacja. Dla całej Polski wskaźnik R wynosi teraz co prawda wciąż ponad 1, ale regionalnie np. w warmińsko-mazurskim spadł już w połowie kwietnia poniżej 1” - podkreśliła.
Na pytanie, kiedy możemy zacząć faktycznie kontrolować epidemię ekspertka odpowiedziała, że będzie to możliwe, jeżeli powrócimy do wykrywania ognisk i izolowania osób z tzw. kontaktu. Dodała, że takie działanie jest proste, ale w warunkach niższych niż aktualnie zakażeń.
„To jest proste działanie. Wykrywamy osobę zakażoną, identyfikujemy jej kontakty, wprowadzamy izolację wobec osób, z którymi miała bezpośredni kontakt. Nie pozwalamy na rozpalanie się ogniska” – wyjaśniła.
„W tej chwili takiej możliwości jeszcze nie ma, bo liczba zachorowań wciąż jest jeszcze za duża, ale jeżeli ona spadnie, to możemy wrócić do scenariusza kontroli epidemii” - dodała.
Czytaj też: Dramat Indii dowodem na bezwzględność wirusa
PAP/kp