Przestój Bełchatowa spowodował utratę 3,64 GW mocy. Kto pokryje rachunek?
Wiceminister klimatu i środowiska Piotr Dziadzio ocenił, że spadek częstotliwości i wyłączenie bloków energetycznych w Elektrowni Bełchatów były skutkiem błędu ludzkiego. W jego wyniku doszło do utraty 3.640 MW mocy i wystąpiła konieczność sprowadzenia prądu z zagranicy. Prezes PGE Wojciech Dąbrowski podkreślił natomiast, że żaden z pracowników jego firmy nie odpowiada za awarię, a wyłączenie bloków było konsekwencją pracy automatyki należącej do spółki PSE
Komentując zatrzymanie produkcji energii w Elektrowni Bełchatów, do jakiego doszło 17 maja, wiceminister klimatu i środowiska Piotr Dziadzio stwierdził, że spadek częstotliwości i wyłączenie bloków energetycznych były skutkiem błędu ludzkiego. W wyniku całego zdarzenia doszło do utraty 3.640 MW mocy, a energię elektryczną do Polski trzeba było nawet sprowadzić z zagranicy. Awarię i wyłączenie niemal całej elektrowni skomentował także Wojciech Dąbrowski, prezes Polskiej Grupy Energetycznej, do której elektrownia należy. Dąbrowski zapewnił, że żaden pracownik jego firmy nie był odpowiedzialny za awaryjne zatrzymanie pracy bloków w Elektrowni Bełchatów, a ich wyłączenie było skutkiem uszkodzenia stacji rozdzielczej Polskich Sieci Elektroenergetycznych w Rogowcu.
W skutek awarii z 17 maja w należącej do Polskich Sieci Elektroenergetycznych rozdzielni w Rogowcu miało miejsce awaryjne wyłączenie 10 z 11 bloków energetycznych Elektrowni Bełchatów o łącznej mocy około 3900 MW – informowało w poniedziałek PGE Górnictwo i Energia Konwencjonalna (GiEK). Bez zakłóceń w Bełchatowie pracował tylko blok o najwyższej mocy, ponieważ jest on podłączony do innej stacji rozdzielczej – Trębaczew. Awaria na stacji w Rogowcu wystąpiła w poniedziałek w godzinach popołudniowych. Zakłócenia w pracy automatyki na stacji Rogowiec zostały w ciągu paru godzin usunięte i w elektrowni Bełchatów przystąpiono do przywrócenia działania wyłączonych awaryjnie bloków energetycznych.
Wznowienie pracy Bełchatowa
Przywrócenie do pracy bloków energetycznych i ponowne włączenie ich do krajowej sieci przesyłowej nie jest prostą rzeczą. We wtorek rano PGE informowała, że w Elektrowni Bełchatów uruchomionych zostało już sześć bloków energetycznych, jednak ostateczne przywrócenie pełnej sprawności w zakresie wytwarzania prądu w elektrowni nastąpiło dopiero w środę popołudniu.
Podkreślając, że to nie pracownicy Elektrowni Bełchatów ani PGE nie są odpowiedzialni za awarię automatyki należącej do spółki PSE, prezes Dąbrowski podkreślił, że bardzo wielu pracowników Elektrowni Bełchatów z poświęceniem pracowało, aby przywrócić funkcjonowanie wszystkich bloków elektrowni i tym samym ustabilizować krajowy system energetyczny.
W całym zdarzeniu w Polsce nie doszło do braków prądu, i krajowy system energetyczny przez cały czas działał stabilnie. Jako operator systemu mamy rezerwę, która jest wymagana i możemy korzystać z importu awaryjnego – zaznaczyła rzeczniczka Polskich Sieci Elektroenergetycznych Beata Jarosz-Dziekanowska. Według PSE zakłócenia nie były efektem działania podmiotów trzecich, nie były rezultatem aktywności w cyberprzestrzeni.
Kto zapłaci rachunek
PSE powołały zespół, który zajmie się wyjaśnieniem, dlaczego skutki awarii rozciągnęły się na tak wielką skalę. PSE poinformowały, że szczegółowych analiz wymaga cały system zabezpieczeń – infrastruktura zarówno po stronie PSE, ale także po stronie Elektrowni Bełchatów – czytamy na portalu biznesalert.pl.
Z drugiej strony spółka PGE wystąpi do PSE o pokrycie strat i kosztów, do jakich doszło w wyniku – jak podaje spółka – awarii rozdzielni PSE w Rogowcu. W odpowiedzi PSE podkreśliła, że należy najpierw określić przyczynę awarii, aby dalej móc podejmować ew. kolejne kroki.
Biuro prasowe PGE podkreśla raz jeszcze, że żaden z bloków w Elektrowni Bełchatów nie uległ awarii. Dlatego też zdaniem PGE w z związku z tym usuwanie skutków awarii, w tym finansowych, nie leży po stronie PGE – informuje portal biznesalert.pl.
Spółka PSE z kolei wyjaśniła, uspokajając jednocześnie, że przyczyny zakłócenia będą wnikliwie badane i analizowane przez PSE, by wyciągnąć wnioski na przyszłość i ograniczyć ryzyko wystąpienia podobnych sytuacji - czytamy na stronie biznesalert.pl. Przedstawiciele spółki dodali, że „Wstępne ustalenia wskazują na błąd ludzki. Niemniej, rozległość zdarzenia wymaga ustalenia dokładnego przebiegu zdarzeń nie tylko na stacji Rogowiec i w Elektrowni Bełchatów, lecz także w innych punktach systemu. Szczególnych analiz wymagać będzie system zabezpieczeń”.
PSE podkreśliły, że odpowiedź na pytanie o koszty wymaga dokładnych analiz i przeliczeń. Zdaniem spółki przed ustaleniem szczegółowego przebiegu zdarzenia nie można na razie podać dokładnie kwot strat i kosztów, jakie wystąpiły w wyniku zakłóceń w stacji rozdzielczej w Rogowcu.
Marcin Tronowicz
Czytaj też: PSE bada przyczyny zakłóceń w stacji Rogowiec
Czytaj też: Awaryjne wyłączenie 10 bloków w Elektrowni Bełchatów!