Polscy kurierzy oszukani w Niemczech. Koczowali w lesie
Nie wiedziałem, że coś takiego spotka mnie w Niemczech – mówi jeden z Polaków, pracujących jako kurier za zachodnią granicą. On i kilkunastu innych rodaków zostało oszukanych przez zatrudniającego ich niemieckiego podwykonawcę GLS. Nie dostali wypłaty, zostali wyrzuceni z hotelu pracowniczego z kluczykami do samochodów – które potraktowali jako kartę przetargową. Sprawą zainteresowali media. Po nocach spędzonych w lesie w końcu pojawia się nadzieja, że sprawę uda się rozwiązać.
Grupa Polaków z początkiem kwietnia rozpoczęła pracę jako kurierzy w firmie Lohof Transport z Eisenach w Turyngii. Problemy zaczęły się, gdy postanowili upomnieć się o zaległą wypłatę za kwiecień. Szef firmy zwodził tłumaczeniami, a oni czekali. Tym bardziej, że inni kurierzy z Niemiec, Rosji czy Mołdawii z dłuższym stażem, pieniądze dostawali.
Sprawa dotyczy 13 Polaków. Gdy niemiecki pracodawca nie wypłącił im pieniędzy, złożyli wypowiedzenie.
Kilku z nich w międzyczasie wróciło do Polski, pozostali koczowali w lesie, śpiąc w samochodach. Tak spędzili kilka nocy – przemoknięci, zmęczeni i głodni. Pieniądze na jedzenie pożyczali od rodzin – opisuje Deutsche Welle. W dodatku nieuczciwy pracodawca nasyłał na kurierów policję, oskarżając ich o kradzież samochodów.
Po nagłośnieniu sprawy, gdy historia rozniosła się w mediach społecznościowych, dotarła także do firmy spedycyjnej GLS, której podwykonawcą był Lohof Transport. Szef Maik Lohof nie chciał jednak odpowiedzieć na pytania dziennikarzy.
–Czekamy na finał, czyli przelewy na koncie. Dopóki nie zobaczymy pieniędzy sprawa nie jest skończona – mówi DW jeden z poszkodowanych Polaków.
Czytaj też: Z Pragi wyleciała część wydalonych rosyjskich dyplomatów
tvp.info/kp