Debata o rozwoju gospodarki morskiej: Obecne warunki pracy są poza normami socjalnymi
Podczas poniedziałkowej debaty Radia Gdańsk pt. Przyszłość gospodarki morskiej i jej pracowników rozmówcy wskazali na piękne strony polskiej gospodarki morskiej, portów, transportu morskiego i perspektyw pracowników, ale poruszali także tematy niekorzystnych stron związanych z gospodarką morską, mówiąc m.in. o niebezpiecznych warunkach pracy, zatrudnieniu robotników na umowach śmieciowych i o tym, że Polacy nie pływają pod polską banderą, ale pod tanimi obcymi, gdzie nie mają zapewnionych warunków socjalnych. Zwrócono też uwagę, że w ramach inwestycji w morskie farmy wiatrowe środki w ponad 90 proc. wypłyną z Polski do firm zagranicznych
Nowe technologie, innowacje, lobbying na rzecz naszego regionu mają pomóc w rozwoju naszej gospodarki morskiej po pandemii koronawirusa. „W Polskim Ładzie, na rzecz naszego regionu, znalazły się zapisy dotyczące gospodarki morskiej”. „Transport morski i intermodalny to podstawa łańcuchów dostaw XXI w. Budowa portu centralnego w Gdańsku, utworzenie dwóch terminali kontenerowych, terminalu offshore, LNG, przestrzeni dla stoczni i statków pasażerskich to cele, które zamierza zrealizować rząd Zjednoczonej Prawicy. Zdolności przeładunkowe polskich portów ma poprawić również budowa szerokiego toru wodnego do portów Trójmiasta, ale również w Polskim Ładzie uwzględniono budowę farm wiatrowych na morzu, które uruchomią PGE i PKN Orlen, a budowa wiatraków off-shore ma być z zyskiem i szansą dla polskiego przemysłu stoczniowego, dla rozwoju polskiej gospodarki. Inwestycje w farmy wiatrowe mają wynieść, uwaga, aż 500 mln euro” – mówiła prowadząca debatę Olga Zielińska z Radia Gdańsk.
Czy to oznacza, że rozwój gospodarki morskiej w naszym regionie spowoduje w sposób niemalże automatyczny, że powstaną miejsca dobre miejsca pracy z godnymi wynagrodzeniami? Jak to zrobić, żeby zabezpieczyć nie tylko interesy państwa, nie tylko interesy pracodawców, ale pracowników, przede wszystkim może i pracowników? Zajmiemy się dzisiaj kwestiami bezpieczeństwa pracy, warunków pracy, wynagrodzeniami – zagaiła do dyskusji Olga Zielińska. Czy praca w portach jest bezpieczna?
300 godzin w miesiącu i 16 na dobę
Adam Tylski, wiceprzewodniczący Portów Morskich NSZZ „Solidarność”, powiedział, że praca w portach zawsze będzie należała do kategorii niebezpiecznych. Podkreślił, że trzeba wziąć pod uwagę ilość ciężkiego sprzętu, który jest potrzebny do przeładunku i załadunku towarów, ilość towarów i także masę przeładunkową, skomplikowane operacje wykonywane przez zespoły robocze w zmiennych warunkach atmosferycznych, przy silnym wietrze, często w deszczu, przez 24 godziny na dobę – wszystko to sprawia, że praca w porcie zawsze będzie należała do kategorii niebezpiecznych.
Wiele terminali przeładunkowych bardzo chętnie korzysta z usług tzw. agencji pracy tymczasowej. Pracownicy są zatrudniani przez te firmy na umowę zlecenie, na którą potrafią pracować po 300 godzin w miesiącu na różnych terminalach. Czas pracy tych pracowników w ciągu jednej doby często wynosi 16 godzin i więcej – bądź są oni zatrudniani na podstawie kontraktów, czyli są na samozatrudnieniu. Poziom warunków socjalnych, szkoleń tych pracowników jest diametralnie różny względem pracowników zatrudnianych na umowę o pracę – powiedział Adam Tylski z Portów Morskich NSZZ Solidarność.
Jak wygląda sytuacja w stoczniach, czy również w inny sposób traktowani są pracownicy zatrudnieni na umowach o pracę i poprzez agencje zatrudnienia?
W stoczniach występuje ten sam problem – mówił Aleksander Kozicki, przewodniczący Oddziału Gdynia, Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność”. Problem ten powstał mniej więcej w okresie dwóch lat od likwidacji stoczni w Gdyni i w Szczecinie, kiedy na teren byłej Stoczni Gdynia weszły nowe podmioty. Często jest tak, że tam nie preferuje się stosunku pracy, tylko samozatrudnienie. Przedstawia się to jako nowoczesny system zarządzania zasobami ludzkimi. Konsekwencje takiej firmy zatrudnienia to brak jakichkolwiek zobowiązań poza zobowiązaniami finansowymi. Taka osoba, która sama zarejestrowała działalność gospodarczą, po pierwsze zawyża statystyki […]. Jest to pracownik, który pracuje w stałym miejscu, w stałym czasie i pod stałym nadzorem, czyli spełnia wszystkie warunki, które w prawie polskim są przypisane do stosunku pracy, ale tak faktycznie nie jest […] Jeżeli ten człowiek spadnie np. z rusztowania i się zabije np. w niecce doku to oczywiście czynności podejmuje prokurator, bo nastąpił zgon człowieka, natomiast z punktu widzenia Państwowej Inspekcji Pracy, sprawozdawczości co więcej, nie odnotowuje się wypadku przy pracy, ponieważ nie spadł człowiek, tylko podmiot gospodarczy – podsumował Kozicki.
Wypadkowi ulega usługa, nie człowiek? – dopytywała Olga Zielińska.
To jest po pierwsze zagadnienie prawne – zaznaczył przewodniczący Oddziału Gdynia NSZZ „Solidarność”. „W przekonaniu związku i środowisk pracowniczych mamy do czynienia z usankcjonowaniem łamania prawa w Polsce i tolerowania tej sytuacji na bardzo dużą skalę” […]. Pamiętajmy, że sztandarowym zakładem pracy, który zresztą publicznie m.in. swego czasu na łamach Gazety Wyborczej chwalił się, że tego rodzaju model preferuje, jest gdyńska Stocznia CRIST, która przejęła, kupiła główny ciąg technologiczny Stoczni Gdynia i jest jakby jej następcą w sensie miejsca pracy dla wielu ludzi, dla wielu stoczniowców. Natomiast mamy do czynienia nie tylko z godną pożałowania kwestią niestosowania prawa w Polsce, ale również z bardzo głębokim procesem dehumanizacji, tak to należy nazwać, bo to jest proces szerszy niż kwestia prawna […] W moim przekonaniu jest to najgłębsza forma patologii, natomiast nie robi się nic, albo bardzo niewiele, ponieważ ten proces nie jest procesem nowym, on trwa już prawie dekadę.
A jak wyglądają kwestie bezpieczeństwa pracy marynarzy?
Warunki pracy polskich marynarzy to jest bardzo skomplikowane zagadnienie, dlatego, że w odróżnieniu od stoczni i portów, polscy marynarze w większości nie wykonują swojej pracy u polskich pracodawców. Musimy sobie zdawać sprawę z tego, że na początku lat dziewięćdziesiątych szalejąca liberalizacja doprowadziła do tego, że polscy armatorzy przeflagowali swoje statki należące do Skarbu Państwa pod tanie bandery i w ten sposób rzesza kilkudziesięciu tysięcy polskich marynarzy znalazła zatrudnienie u zagranicznych pracodawców. W zasadzie polscy marynarze są wyjęci z polskiego ustawodawstwa, z polskiego ustawodawstwa pracy, ubezpieczeń społecznych – odpowiadał Andrzej Kościk, przewodniczący krajowej Sekcji Morskiej Marynarzy i Rybaków NSZZ Solidarność. To jest duża grupa pracowników, ponieważ to jest około 35 tysięcy – 40 tysięcy marynarzy, w zależności od tego, jaka jest sytuacja na rynku. Pod polską banderą w tej chwili nie eksploatuje się prawie żadnego statku. No jest kilka statków Żeglugi Gdańskiej, ale większość tych statków, które należały do PŻM-u pod polską banderą, do Polskich Linii Oceanicznych, do Polskiej Żeglugi Bałtyckiej jest zarejestrowana pod tanimi banderami i w związku z tym polscy marynarze są zatrudnieni na umowach śmieciowych, nie mają świadczeń emerytalnych, i są wyjęci z tego prawa, które szczątkowo jest realizowane w stoczniach i beznadziejnie w portach, czyli ta sytuacja pod tym względem jest jeszcze gorsza – powiedział Andrzej Kościk.
Na koniec Aleksander Kozicki wyraził swoje wątpliwości odnośnie programu rozwoju farm wiatrowych, inwestycji o planowanej wartości 500 mln euro. Chciałbym się publicznie zatroszczyć o los polskich pracodawców w kontekście budowy farm wiatrowych. Nie jest żadną tajemnicą, że w wewnętrznej dyskusji związkowej bardzo się obawiamy, że ogromne środki, które będą na to przeznaczone, wypłyną z kraju. To znaczy szacujemy w zawiązku, że około 5 do 7 proc. tych ogromnych kwot pozostanie tylko w polskich podmiotach gospodarczych, a reszta wypłynie do pomiotów zagranicznych - podsumował Kozicki.
Relacjonował Marcin Tronowicz
Oglądaj debatę na stronie Radia Gdańsk: Bezpieczeństwo pracy, wynagrodzenie i warunki zatrudnienia. Debata o przyszłości gospodarki morskiej z perspektywy pracowników
Czytaj też: „Sieci”: „Chcemy złamać hegemonię portów rosyjskich”