Zakaz aut spalinowych? UE może skończyć jak Kuba
Decyzja UE o zakazie aut spalinowych od 2035 roku wpisuje się w długi szereg kuriozalnych decyzji Wspólnoty. Niestety, o ile wcześniej były tego sortu pomysły zabawne, teraz już trudno zachować dobry humor.
Przypomnę: Rada UE przyjęła we wtorek rozporządzenie określające bardziej rygorystyczne normy emisji CO2 dla nowych samochodów osobowych i dostawczych. Regulacja zakłada 100 proc. redukcji emisji dwutlenku węgla w przypadku nowych pojazdów po 2035 roku.
To oznacza, że wszelkie samochody produkowane po 2035 roku muszą być samochodami elektrycznymi lub stosującymi inny, nie-spalinowy napęd.
Trudno zrozumieć decyzję Unii Europejskiej inaczej niż przez pryzmat ideologii. Gospodarczo bowiem jest ona niewykonalna. Owszem, narzucenie tak surowego mandatu i zarazem krótki czas do jego realizacji może być forsowany „na siłę”, jednak na obecną chwilę koszty produkcji samochodów elektrycznych wciąż są skrajnie wysokie, zaś ceny zakupu i remontu dla większości europejskich społeczeństw - i tak, mam tu też na myśli społeczeństwa zamożnego Zachodu, „starej” UE - zaporowe. Będziemy mieli więc do czynienia albo z drastycznym ograniczeniem liczby aut na europejskich drogach po 2035 roku, co skutkować będzie dalszym spowolnieniem gospodarczym i zwiększonymi kosztami transportu (bowiem jeśli zakaz ma być realizowany drastyczne i daleko idące inwestycje w komunikację zbiorową muszą być podjęte już teraz!), albo z nowym programem wielkich, ogólnoeuropejskich dopłat do zakupu elektryków… co jeszcze bardziej odbije się negatywnie na budżecie UE.
Jako Polak jestem jednak w stanie wyobrazić sobie też i trzeci scenariusz.
Pamiętają Państwo legendarny już zakaz tradycyjnych żarówek? Również wprowadzony z pobudek (przynajmniej deklaratywnie) ekologicznych miał wyeliminować tradycyjne, tanie żarówki. Czy się udało? By się przekonać - wystarczy przejść się po pierwszym lepszym sklepie - tradycyjne żarówki nadal są sprzedawane i popularne a jedyne co się zmieniło to napisy na opakowaniach, wyraźnie wskazujące, iż absolutnie nie wolno tego typu żarówkami oświetlać pomieszczeń! (raz, aż żałuję, że nie zrobiłem zdjęcia, na opakowaniu widziałem wielki, czarno-żółty napis głoszący: „Egzemplarz kolekcjonerski - NIE SŁUŻY do oświetlania pomieszczeń!!!). Jako Polacy, doświadczeni kilkoma dekadami komunizmu, przyzwyczailiśmy się do obchodzenia idiotycznych przepisów, radzenia sobie w obiektynie trudnej rzeczywistości. Teraz tej umiejętności musi nauczyć się zachodnia Europa.
I jak sądzę, jeśli istotnie zakaz będzie twardo forsowany, nauczy się. Jestem bowiem w stanie wyobrazić sobie scenariusz w którym UE staje się drugą Kubą - całkiem dosłownie.
Na Kubie bowiem, wskutek rewolucji socjalistycznej i przejęciu władzy przez reżim Castro, wprowadzono absurdalny zakaz nabywania nowych samochodów. Był on oczywiście uzasadniany ideologicznie aniżeli ekologicznie ale efekt jaki przyniósł może być podobny do tego co zobaczymy w UE - Kubańczycy przejęli należące onegdaj do Amerykanów oldtimery, klasyczne samochody z lat 50-tych i 60-tych i nie będąc w stanie nabyć nowych remontowali je w nieskończoność. W efekcie Kuba stała się motoryzacyjnym skansenem w którym do dziś poruszają się auta mające po 50 lat.
Widzę realizację takiego scenariusza wv UE. Zakaz aut spalinowych bowiem nie skończy się natychmiastową „przesiadką” na elektryki - wiara w taki scenariusz jest niemądrą naiwnością. Raczej zakładam, iż mieszkańcy UE podejmą decyzję o remontowaniu swoich starych spalinowców w nieskończoność, przez co na europejskich drogach za kilka dekad będziemy mogli podziwiać podobny motoryzacyjny skansen jak na Kubie. Szkoda tylko, że współczesne auta nie mają uroku tamtych oldtimerów.
Tak kończą się absurdalne pomysły. Z jednej strony szkoda, z drugiej - zabawnie będzie to oglądać!