Opinie

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Autobusem za darmo - jak w Tallinie, jak w Żorach, jak w Nysie

Krystyna Szurowska

Krystyna Szurowska

ekonomistka i publicystka

  • Opublikowano: 30 czerwca 2014, 10:42

  • 5
  • Powiększ tekst

Dopóki Tallin nie wprowadził darmowej komunikacji miejskiej dla swoich mieszkańców nikt nie wierzył, że to w ogóle możliwe. Pomysł wydawał się wtedy rewolucyjny i jedyny w swoim rodzaju, oto duże miasto porywa się na ryzykowny eksperyment, który może doprowadzić ich do bankructwa.

W tym roku kilka małych miast w Polsce zainspirowane swoim większym kolegą z Estonii też zdemontowało kasowniki. Przodują Żory, bowiem tam biletów w ogóle nie ma. Jest też Nysa z darmowym przejazdem dla kierowców oraz Ząbki oferujące bezpłatny transport dla mieszkańców. Rośnie liczba zwolenników takiego rozwiązania, coraz więcej radnych obiecuje poparcie takiej idei w zamian za oddany głos. Czy to rzeczywiście jest takie świetne rozwiązanie?

Poplecznicy idei zazwyczaj powołują się na „świetnie sprawdzony” przykład holenderskiego Hasselt, gdzie publiczny transport jest darmowy od 97 i według nich świetnie się sprawdził. Problem w tym, że w kwietniu zeszłego roku Hasselt powrócił do kasowników, bowiem darmowa komunikacja miejska okazała się być horrendalnie droga.

Wraz z odkręceniem kasowników pojawiają się problemy nieznane w systemie biletowym. Rośnie liczba chętnych na przejażdżkę, koniecznym jest więc powiększenie floty i zatrudnienia. Gigantycznie wzrasta przestępczość i wandalizm w komunikacji, a więc mamy większą flotę, którą trzeba częściej rewitalizować. Do tego problemy z personelem. Z powodu zwiększonego wandalizmu praca kierowcy staje się cięższa i bardziej wymagająca, jeśli więc nie podniesiemy płac musimy liczyć się z dużą rotacją, brakami kadrowymi oraz przypadkowością zatrudnionych.

Co za to otrzymujemy? Mniejszy ruch samochodowy? Nie jest to pewne, ponieważ nie wiadomo na ile „promocja” zachęci kierowców. Często ludzie rezygnują z rowerów na rzecz darmowych autobusów, w przypadku samochodów poza czynnikiem pieniężnym dochodzi też komfort, z którym niewielu chce się żegnać. To też zależy od jakości transportu publicznego, bo nie wyobrażam sobie poruszania się po Warszawie korzystając z usług ZTM. Jeśli jednak darmowa komunikacja rzeczywiście zmniejszyłaby ilość samochodów poruszających się po mieście korzyści jest kilka. Przede wszystkim oszczędności na naprawach dróg i arterii, ale także benefity „miękkie” - mniejszy hałas, mniej spalin, czy też mniejsze obciążenie i większa mobilność mniej zamożnej warstwy społecznej.

W Tallinie nie zaobserwowano znacznego przyrostu korzystających z komunikacji miejskiej – więcej ich o trochę ponad 1 proc. W Nysie podobno dziennie wyjeżdża o 80 samochodów mniej, co też nie wydaje mi się być szczególnie dobrym wynikiem. Za to budżet na dopłaty do komunikacji miejskiej musi się zwiększyć – w Żorach szacuje się wzrost o milion złotych na przestrzeni roku z 2,5 mln do 3,5 mln.

Wygląda na to, że pomysł autobusów za darmo może dać indywidualne korzyści wyłącznie lokalnym włodarzom w okresie kampanii wyborczych. To jednak nie jest dobry pomysł na rozwiązanie problemów komunikacyjnych w naszych miastach.

Powiązane tematy

Komentarze