In vitro w mediach i praktyce, czyli jak budujemy drugi Meksyk
Artykuł pierwotnie opublikowany w portalu Stefczyk.info.
W ubiegłym roku jeden z tygodników opinii opublikował rozmowę z księdzem profesorem Franciszkiem Longchams de Berier, który wskazywał w niej na ryzyka związane z wadami genetycznymi dzieci poczętych w trybie tzw. procedur in vitro. Został wtedy odsądzony od czci i wiary stając się praktycznie ofiarą medialnego linczu.
W ubiegłym roku jeden z tygodników opinii opublikował rozmowę z księdzem profesorem Franciszkiem Longchams de Berier, który wskazywał w niej na ryzyka związane z wadami genetycznymi dzieci poczętych w trybie tzw. procedur in vitro. Został wtedy odsądzony od czci i wiary stając się praktycznie ofiarą medialnego linczu.
Dziś przy okazji sprawy profesora Chazana znaczna część mediów z lubością opisywała wady genetyczne dziecka, którego profesor Chazan nie chciał zabić, a które zostało poczęte właśnie w ramach procedury in vitro. Przy czym im bardziej opisywane są wady tego dziecka, tym trudniej doszukać się informacji, że było ofiarą procedury in vitro.
Tygodniki katolickie z ostatniej niedzieli szeroko opisały stan faktyczny związany z działaniami profesora Chazana. Z opisów tych jednoznacznie wynikało, że zarzuty stawiane mu w tej sprawie były sprzeczne ze stanem faktycznym. Nie wpłynęło to na media głównego nurtu i tygodnik „mainstreamu”, od którego artykułu sprawa medialnych ataków na profesora Chazana się zaczęła, ciągnie temat dalej. Ani Ksiądz Profesor Longchams de Berier, ani profesor Chazan za ataki na nich nie doczekali się żadnych przeprosin
Profesor Chazan, zamiast odebrać od Prezydent miasta stołecznego Warszawy przeprosiny i wyrazy wsparcia, otrzymał o niej wymówienie, mimo, że parę obrotów polskiej sceny politycznej temu z dużą emfazą powoływała się ona na natchnienie Ducha Świętego. Czy katolik może zatem być lekarzem, albo dyrektorem szpitala w Polsce? Działania Prezydent miasta stołecznego Warszawy i Ministra Zdrowia oraz Narodowego Funduszu Zdrowia zdają się jednoznacznie wskazywać, że nie, chyba że jest tzw. „katolikiem bezobjawowym”, czyli wiara nie wpływa w żaden sposób na podejmowane przez niego decyzje.
Wygląda na to, że władze polskie coraz mniej zapatrzone są na zapisy polskiej Konstytucji z 1997 r gwarantującej wolność wyznania oraz zasadę współdziałania państwa i kościołów dla dobra człowieka i dobra wspólnego. Za to coraz chętniej zerkają na doświadczenia meksykańskie z czasów rządów Partii Rewolucyjno Instytucjonalnej, która przyjęła w 1917 jedną z najbardziej antyklerykalnych konstytucji świata. Wojna religijna może być wszak świetnym sposobem na utrwalenie władzy.
Wygląda, że rządzący już nie chcą budować drugiej Japonii, czy drugiej Irlandii, dawno przestaliśmy być też zieloną wyspą Europy. Czyżby przyszedł czas na drugi Meksyk?