Urzędnik - bandycie broń da, uczciwemu obywatelowi nie
Nie tak dawno na łamach innego serwisu udowadniałem, że nawet w Polsce bandyta może w ten czy inny sposób zdobyć nielegalną broń. Powoływałem się na statystyki policji odnośnie broni skonfiskowanej, jak i konkretne przypadki odnalezione w prasie lokalnej.
Wykazywałem, że człowiek który strzelał z nielegalnie posiadanego kałasznikowa do (jego zdaniem) zbyt głośnych pijaczków wydał na niego niewiele więcej, niż ja na samo spełnienie warunków koniecznych do zakupu broni. A co za tym idzie dowodziłem, że samozadowolenie policyjnych urzędników, przekonanych że odmawianie broni uczciwym obywatelom chroni nas przed masakrami w stylu USA, jest bezzasadne. Niestety wczoraj zdarzyło się coś, co udowadnia, że miałem rację i tylko szczęściu oraz odwadze jednego człowieka zawdzięczamy, że lokalny dramat nie przerodził się w ogólnokrajową tragedię.
Pewien bandyta postanowił zdobyć broń. W tym celu udał się na strzelnicę sportową, gdzie najpierw strzelał do tarczy, a w pewnym momencie odwrócił się i po prostu zastrzelił instruktora. Na szczęście, gdy był zajęty chowaniem obiektowej broni do torby, pracownica zaalarmowała właściciela strzelnicy, który szczęśliwie miał przy sobie własną broń. Dzięki temu powstrzymał on bandytę przed ucieczką ze zrabowaną bronią do czasu aż przybyła policja.
Nie wiemy jakie motywy przyświecały psychopacie, dużo wskazuje na to, że planował dokonać jakiejś masakry w stylu amerykańskim. Wiemy tylko jedno - gdyby właściciel obiektu nie miał broni, lub gdyby nie zareagował w sposób jasno sprzeczny z tym, co próbują nam wmówić władze ustami np posła Dziewulskiego, byłoby znacznie gorzej. I nie można tu winić strzelnicy, gdyż nawet zamknięcie wszystkich strzelnic nie powstrzyma takich psychopatów przed zdobyciem broni inną drogą. Należy podziwiać jej właściciela i współczuć rodzinie ofiary.
Ponadto zdarzenie to należy traktować w kategorii cudu - w jednym z najbardziej rozbrojonych krajów w regionie potencjalna masakra została powstrzymana przez uzbrojonego cywila. Obawiam się tylko, że pracownicy KGP, z właściwym sobie poczuciem logiki, zaczną tym przypadkiem udowadniać potrzebę jeszcze bardziej dogłębnego rozbrajania cywili. Bo w jakiś niezrozumiały sposób przyjmują, że gdy zabierze się broń mi, to psychopaci sobie odpuszczą i nie będą jej szukać poza legalnymi kanałami. A tym czasem prawda jest zupełnie inna. Uczciwy obywatel z bronią będzie mógł nam pomóc od razu. Policja musi najpierw przyjechać a potem rozeznać się w sytuacji. Poza tym w warunkach polskich... cóż, kiedyś musiałem czekać 30 min na linii 112, czekając aż ktoś odbierze.