Opinie

Fot. PAP
Fot. PAP

Komitet Stabilności Finansowej zakpił z "frankowiczów". Raty wcale nie zmaleją...

Wojciech Surmacz

Wojciech Surmacz

Redaktor naczelny wGospodarce.pl i Gazety Bankowej

  • Opublikowano: 20 stycznia 2015, 21:19

    Aktualizacja: 22 stycznia 2015, 00:22

  • 85
  • Powiększ tekst

Komitet Stabilności Finansowej zakpił sobie z ponad miliona Polaków uwikłanych w kredyty nominowane lub indeksowane we frankach szwajcarskich. Zobaczcie w jaki sposób:

Oto krótka analiza komunikatu, który ukazał się dzisiaj w serwisie Narodowego Baku Polskiego po posiedzeniu Komitetu Stabilności Finansowej:

„Do udziału w części spotkania zaproszono także przedstawicieli niektórych banków komercyjnych posiadających portfele walutowych kredytów hipotecznych o istotnej wartości.”

Czyli zaproszono banki „umoczone” - jak je już zdążył nazwać po imieniu Marek Belka w wywiadzie udzielonym radiu TOK FM. Ale jakie to banki? Tego NBP już nie podaje... Poprosimy listę umoczonych banków panie prezesie.

„W trakcie posiedzenia członkowie KSF ocenili, że sytuacja związana z uwolnieniem kursu franka w stosunku do euro nie powoduje zagrożenia dla stabilności systemu finansowego w Polsce. Pomimo relatywnie dużego udziału portfela kredytów mieszkaniowych nominowanych lub indeksowanych we frankach szwajcarskich (131 mld zł, 7,7 proc. PKB wg stanu na koniec listopada 2014 r.; po aprecjacji CHF ok. 160 mld zł i 9,4 proc. PKB) sektor bankowy jest stabilny i odporny na szoki zewnętrzne, w tym na znaczne zmiany kursu walutowego.”

No to już wiemy przynajmniej, że kredyty hipoteczne frankowiczów stanowią równowartość ok. 10 proc. polskiego PKB. To nie mało (na marginesie: szokiem dla banków może być zmowa klientów i gremialne niepłacenie rat). „Stabilność” polskiego systemu finansowego pozostawiam bez komentarza. Przekonamy się w czwartek jak jest gdy Mario Draghi wyłoży karty na stół.

"Członkowie Komitetu zapoznali się również z oceną sytuacji z perspektywy banków, wskazującą, że sektor bankowy pozostałby stabilny również przy dużo większej aprecjacji franka szwajcarskiego."

Gratulacje. Ani słowa o stabilności budżetu domowego Kowalskiego.

"Kredyty walutowe są jednymi z najlepiej obsługiwanych – wskaźnik kredytów z utratą wartości wynosi 3,1 proc., wobec średniej dla ogółu kredytów na poziomie około 8 proc."

Naprawdę? To tylko dowód na to, że „frankowicze” to w przeciwieństwie do banków ludzie uczciwi i odpowiedzialni.

"Ponadto, wartość portfela kredytów wyrażona we frankach szwajcarskich systematycznie spada na skutek sukcesywnego ich spłacania oraz braku nowo udzielanych kredytów."

Naprawdę? Teoretycznie wartość kredytów hipotecznych spłacanych przez „frankowiczów” też spada, bo przecież je spłacają. Przydałyby się jakieś dane - cyfry, konkrety? Ich brak świadczy traktowaniu ludzi, jak... Już o tym pisałem.

"Pomimo aprecjacji franka szwajcarskiego i nominalnego wzrostu wysokości rat kapitałowo-odsetkowych, nie wzrosły one w stosunku do średnich dochodów gospodarstw domowych w porównaniu z momentem zaciągnięcia kredytów (wynoszą one średnio 50-55 proc. dla kredytów udzielonych w latach 2006-2008)."

Czytajcie między wierszami: „Polacy, nie ma sensu rwać włosów z głowy. „Frankowicze” to dziani goście, udźwigną tego franka po 4 zł.” Jak jest naprawdę? Według wyliczeń firmy windykacyjnej Kredyt Inkaso utrzymanie kursu franka powyżej 4 złotych, to bliskie widmo bankructwa dla 30 tys. Polaków.

"Podczas spotkania banki wskazały na brak konieczności żądania dodatkowych zabezpieczeń kredytów."

To jest „marchewka”, czyli: „cieszcie się, jak będziecie grzeczni, to nie dowalimy Wam dodatkowych ubezpieczeń do kredytów”. Ludzkie pany... Aha i zapamiętajcie ten zwrot: „wskazały” (w praktyce niczego nie gwarantuje).

"Negatywny wpływ wzrostu kosztów związanych z obsługą walutowych kredytów mieszkaniowych na wzrost gospodarczy, poprzez ograniczenie konsumpcji gospodarstw domowych, uznano za znikomy. Wynosi on ok. 2 mld zł w skali roku. Odpowiada to ok. 0,2 proc. rocznych dochodów do dyspozycji brutto gospodarstw domowych i ok. 0,1 proc. PKB."

Luz. A te dane to z GUS czy na podstawie danych z „umoczonych” banków, których realne dochody klientów mało interesowały przy udzielaniu frankowych kredytów?

"Zgodzono się, że z podjęciem ewentualnych działań o długofalowych skutkach należy powstrzymać się do czasu ustabilizowania się sytuacji na rynku walutowym i ustalenia nowego kursu równowagi franka szwajcarskiego na światowych rynkach."

Czyli, czekaj tatka latka...

"KSF rekomenduje bankom stosowanie rozwiązań restrukturyzacyjnych dostosowanych do indywidualnych potrzeb i możliwości każdego klienta oraz ich dopasowanie do aktualnych warunków rynkowych. Wskazano na konieczność utrzymywania kontaktu z klientami posiadającymi walutowe kredyty hipoteczne, zwłaszcza tymi, którzy mają trudności z ich spłatą."

Aha, czyli jednak do tej pory zdarzało się bankom tego nie robić. Dziwne, bo „umoczeni” zawsze się szczycili tym, że potrafią się dostosować do indywidualnych potrzeb klienta.

"Jednocześnie członkowie KSF zwrócili uwagę, że banki powinny uwzględnić złożoną sytuację związaną z kredytami nominowanymi lub indeksowanymi we frankach szwajcarskich, w tym obniżkę stóp procentowych w Szwajcarii (spadek głównej stopy procentowej o 50 punktów bazowych do minus 0,75 proc.). KSF podkreślił konieczność symetrycznego podejścia do ryzyka rynkowego, zarówno w odniesieniu do banków, jak i ich klientów. W związku z tym KSF przyjmuje deklaracje banków, że ujemne stawki LIBOR będą przez nie konsekwentnie stosowane. Jednocześnie Komitet zaleca rozważenie przez banki niewprowadzania ograniczeń do formuły odsetkowej stosowanej w umowach kredytowych."

Czyli, po pierwsze: raty wcale nie zmaleją (jak to odtrąbiły tuż po zakończeniu KSF wszystkie media mainstreamowe). Raty wzrosną dramatycznie, bo wzrósł dramatycznie kurs franka. I to jest fakt. Natomiast one mogą zmaleć ale nie wiadomo: o ile i kiedy? Ale nawet jeśli zmaleją, to per saldo i tak będą większe... właśnie ze względu na drożejącego franka!

Po drugie: tu uchylono rąbka tajemnicy wszystkim Polakom... Otóż moi drodzy „umoczone” (i nie tylko banki) mają tak sprytnie podpisane ze swoimi klientami umowy, że niektórych w ogóle nie interesują stawki LIBOR i według własnego widzimisię obliczają wysokość oprocentowania kredytu frankowego. Pozostali biorą LIBOR pod uwagę ale tylko do poziomu stóp procentowych równego 0 proc. Krótko mówiąc: banki w Polsce nie tracą na frankowych kredytach hipotecznych, nawet jak szwajcarski bank centralny zjeżdża ze stopami procentowymi poniżej zera. Klient im tę stratę wyrównuje. Dopiero teraz „umoczeni” zadeklarowali (sic!), że z tego zrezygnują.

To tylko jeden z całej masy trików stosowanych przez banki do strzyżenia „frankowiczów”

KSF będzie monitorował sytuację na rynku kredytów hipotecznych.

Uff... Kamień mi z serca spadł.

A teraz na koniec specjalny bonus dla wszystkich uczestników dzisiejszego posiedzenia Komitetu Stabilności Finansowej. Oto zaledwie kilka fragmentów z 93 stronicowego „Raportu o sytuacji banków w 2007 roku” sporządzonego wówczas przez Komisję Nadzoru Finansowego. W ramach komentarza, dodam tylko, że dzisiaj na poniższe tematy instytucje, które się zebrały w ramach KFS milczały tak samo, jak 8 lat temu:

Pierwszy fragment:

„Nie można wykluczyć, że pomimo obecnej aprecjacji złotego, w długiej perspektywie dojdzie do jego osłabienia względem CHF (czy też po ewentualnym przystą pieniu Polski do strefy euro osłabnięcia EUR względem CHF), co spowoduje, ż e część kredytobiorców nie bę dzie w stanie wywiązać się ze swoich zobowiązań . O tym, że jest to scenariusz, który musi być brany pod uwagę (zarówno przez kredytobiorców, banki, jak i nadzór bankowy) przekonuje historia notowań dolara amerykańskiego.”

Drugi fragment:

Inspekcje przeprowadzone w bankach w latach 2006-2007 wykazały, że wprawdzie banki wprowadził y postanowienia Rekomendacji S do swoich procedur, jednak w mniejszym stopniu wykorzystały je w praktyce. Stwierdzone nieprawidłowości w zakresie realizacji wymogów Rekomendacji S dotyczył y m.in.:

− braku określenia w strategii akceptowalnego poziomu ryzyka z tytuł u kredytowania rynku nieruchomości oraz/lub braku dokumentu określającego politykę zarządzania ryzykiem portfela ekspozycji finansujących rynek nieruchomości (rekomendacja nr 1);

− niewłaściwych rozwiązań organizacyjnych w zakresie zarządzania ryzykiem ekspozycji kredytowych zabezpieczonych hipotecznie (rekomendacja nr 5);

− niewystarczającego zakresu limitów odnoszących się do portfela ekspozycji kredytowych zabezpieczonych hipotecznie (rekomendacja nr 7);

− braku sformalizowanych zasad lub praktyki przeprowadzania testów warunków skrajnych w zakresie oddziaływania ryzyka kursowego dłużnika (rekomendacja nr 11);

− braku sformalizowanych zasad lub praktyki przeprowadzania testów warunków skrajnych w zakresie oddziaływania ryzyka stopy procentowej dłużnika (rekomendacja nr 12);

− braku procedur służących aktualizacji oceny wartości nieruchomości, przyjmowanych jako zabezpieczenie (rekomendacja nr 13);

− braku praktyki monitoringu wielkości LtV w okresie trwania umów kredytowych (rekomendacja nr 14);

− braku dostępu do bazy danych na temat rynku nieruchomości lub niewystarczającego zasobu danych w takiej bazie (rekomendacja nr 15);

− braku przygotowania rozwiązań pozwalających na podjęcie szybkich środków zaradczych na wypadek spadku wartości nieruchomości przyjętych na zabezpieczenie udzielonych kredytów (rekomendacja nr 17).

Trzeci fragment:

"Ponadto, w niektórych bankach „chęć zdobycia rynku” doprowadził a do nadmiernego rozluźnienia polityki kredytowej przez m.in.:

− przyjmowanie zaniżonych kosztów utrzymania gospodarstw domowych;

− nieuwzględnianie w ocenie wszystkich zobowiązań finansowych obciążających kredytobiorcę;

− rezygnację z dokumentów potwierdzających sytuację dochodowo-majątkową dłużnika ograniczając się do oświadczenia kredytobiorcy o wysokości uzyskiwanych dochodów lub niewystarczającą weryfikację dokumentów;

− wydłużanie okresów trwania umów kredytowych;

− stosowanie okresów preferencyjnych marż i odsetek, co był o jedną z przyczyn „kryzysu subprime”.

Reasumując: uwolnienie franka przez Narodowy Bank Szwajcarii to tylko gwoźdź do trumny polskich frankowiczów, którą zbudowały banki. W jaki sposób? Ano właśnie w taki jak to przedstawił powyżej KNF. Banki to robiły nawet po opublikowaniu tego raportu w 2007 roku. Ale o tym sza!

Powiązane tematy

Komentarze