Czy rząd przygotowuje grunt pod ostateczną likwidację OFE?
Najnowszy weekendowy Dziennik Gazeta Prawna (18-20 stycznia 2013 r.) na pierwszej stronie zamieścił duże czarno-białe zdjęcie twarzy i ręki starszego mężczyzny, na którym dużymi literami napisano „Reforma emerytalna? Wybaczcie, to pomyłka”. W ten sposób gazeta reklamowała otwierającą ten numer rozmowę Grzegorza Osieckiego i Beaty Tomaszkiewicz z Bogusławem Grabowskim – „Złudzenia szczęśliwego emeryta”. W rozmowie tej Bogusław Grabowski twierdzi, że wypłaty emerytur powinny być dokonywane wyłącznie przez ZUS, gdyż nie wyobraża on sobie lepszego powszechnego systemu emerytalnego niż system repartycyjny. Uznaje on, że „filar kapitałowy jest złem”. Ponadto Bogusław Grabowski postuluje w okresie pracy swobodę wyboru między ZUS i OFE (bez gwarancji państwa i bez limitów inwestycyjnych), czyli w praktyce likwidację obecnych OFE. Ten drugi pomysł bardzo przypomina scenariusz zrealizowany na Węgrzech przez rząd Orbana. A Bogusław Grabowski przestawiony jest jako członek Rady Gospodarczej przy premierze. Czyżby był to sygnał, że rząd przygotowuje grunt pod ostateczną likwidację OFE?
Warto też zastanowić się nad konsekwencjami oparcia wypłaty świadczeń z obecnej części kapitałowej na zasadach repartycyjnych przez ZUS. Zwłaszcza, że z treści rozmowy wynika, że Bogusław Grabowski jest świadomy pogarszającej się sytuacji demograficznej w Polsce. W jej wyniku spadać będzie liczba osób pracujących, bo przechodzące na emeryturę liczne roczniki na rynku pracy będą zastępować coraz mniej liczne roczniki, co jest prostą konsekwencją spadającej dzietności i liczby urodzeń w Polsce. O ile zatem rząd nie zacznie realizować pomysłów surfowanych mu ostatnio przez pewnych celebrytów (którzy próbują do publicznej dyskusji wprowadzić temat zabijania osób starszych i schorowanych) lub nie rozwiąże problemów systemu emerytalnego bądź przez podniesienie wieku emerytalnego w okolice setki, bądź przez takie określenie zasad dostępu do świadczeń publicznej służby zdrowia, że osoby starsze staną przed barierami w praktyce nie do pokonania – znacznemu pogorszeniu ulegnie proporcja między osobami pracującymi, a osobami pobierającymi świadczenia. Przy czym z upływem czasu proporcja ta będzie się pogorszać.
Pomysł na finansowanie bieżących świadczeń m.in. ze środków przekazywanych ZUS przez osoby przechodzące na emerytury, a ich przyszłych świadczeń ze składek osób pracujących, gdy oni będą na emeryturze (bo to oznacza proponowana przez Bogusława Grabowskiego repartycyjna zasada wypłaty emerytury także pochodzącej ze środków zgromadzonych w OFE) prowadzi do tego, że im mniej osób pracuje, tym większe obciążenia muszą ponosić. A to najprawdopodobniej prowadzić będzie do dwu równoległych trendów – zwiększonej emigracji zarobkowej przede wszystkim do krajów Europy Zachodniej oraz próby anulowania obecnych zobowiązań emerytalnych. W tym kontekście nie dziwi sprzeciw B.Grabowskiego przeciw uwzględnianiu zobowiązań emerytalnych w analizie rzeczywistego zadłużenia państwa. Swoją drogą zastanawiające jest dlaczego od przedsiębiorstw wymaga się uwzględnienia także zobowiązań związanych z przyszłymi okresami, w tym także w tych systemach, w których pracodawcy prowadzą pracownicze programy emerytalne oparte na mniej nowoczesnych niż w Polsce zasadach – także związanych z nimi zobowiązań, a nie można tego wymagać od państw. Wydaje się wszak, że standardy rachunkowości państw, które są instytucjami publicznymi, powinny być nawet wyższe, niż w odniesieniu do prywatnych przedsiębiorstw.
W swojej ocenie systemu emerytalnego i związanych z nim zobowiązań Bogusław Grabowski popełnia analogiczny błąd, jak minister Rostowski w czasie debaty nad obniżeniem poziomu składki przekazywanej do OFE. Uważa on, że poziom świadczeń zależy od perspektyw demograficznych. Tak było rzeczywiście na samym początku reformy emerytalnej, ale bardzo szybko zorientowano się, że tzw. „waloryzacja” ujemna, czyli obniżenie poziomu świadczeń jest całkowicie nieakceptowana społecznie i wyeliminowano ją z systemu. A to oznacza, że sytuacja demograficzna ma istotny wpływ na kwestię finansowania świadczeń, ale już nie na ich poziom (a przynajmniej na obniżenie ich wysokości).
Tymczasem czas ucieka – rząd zapowiada w tym roku przegląd systemu emerytalnego, wskazując na różnego rodzaju kosmetyczne zmiany często mocno wątpliwej jakości, wciąż jednak brak ustawy o wypłacie dożywotnich emerytur kapitałowych. Czyżby w ramach tego przeglądu miało się okazać, że najlepiej OFE w obecnym kształcie po prostu zlikwidować?