Opinie

fot. Facebook
fot. Facebook

Partia Balcerowicza - umrze, zanim w ogóle się narodzi

Marcin Horała

Marcin Horała

prawnik, politolog, były radny miasta Gdyni, poseł na Sejm RP

  • Opublikowano: 5 maja 2015, 11:13

  • Powiększ tekst

Jednym z najśmieszniejszych akcentów ostatnich dni są zapowiedzi powołania nowej partii zwanej partią Balcerowicza. Trudno o inicjatywę polityczną, która już na starcie byłaby bardziej skazana na porażkę.

W przepisie na założoną z sukcesem nową partię potrzeba kilku składników – z których nowa inicjatywa nie ma żadnego.

Przede wszystkim nie ma udowodnionej nadziei na przekroczenie progu wyborczego. Te nadzieje właśnie się budują – w wyborach prezydenckich. Kto w nich przekroczy albo przynajmniej zbliży się do 5% będzie miał duże szanse. Sukces przyciągnie działaczy, ludzi chcących zostać posłami, którzy będą pracować, budować struktury, inwestować swoje pieniądze w kampanię wyborczą w terenie. Gdyby Leszek Balcerowicz wystartował w wyborach prezydenckich i gdyby zdobył w nich od 4% w górę to co innego. Partia złożyłaby mu się na poczekaniu, pewnie samych posłów uciekających z PO by wystarczyło. Gdyby czyni ogromną różnicę.

Nowa inicjatywa nie ma też struktur – jakiegoś stowarzyszenia czy innej zorganizowanej grupy obecnej co najmniej w każdym mieście będącym stolicą okręgu wyborczego do sejmu, która dałaby zaczyn dla dalszej pracy organicznej, zorganizowała wizytę liderów na której pozapisują się kolejni sympatycy itp.

Brakuje też nazwisk. Ryszarda Petru nie zna nikt, Władysława Frasyniuka zna grono absolwentów politologii i historii oraz wymierające 2% sierot po UW. Balcerowicza znają wszyscy ale jako postać z zamierzchłej historii nie mającą nic wspólnego z obecnymi czasami. Niech za memento posłuży wynik startującego w 2000 roku z tej samej pozycji Lecha Wałęsy. Balcerowicz to dawno zamknięta karta. A jeżeli karta otwarta, żywa – to dla zajadłych wrogów kojarzących go z osobistą tragedią, bankructwem, zepchnięciem na margines życia.

Nie ma mediów, które by ową inicjatywę poparły – te opozycyjne będą ją traktowały podejrzliwie jako potencjalnie groźne nowe przepoczwarzenie PO, te pro-rządowe będą zwalczały jako bezpośrednie zagrożenie dla rozdawcy reklam spółek skarbu państwa.

Brakuje „walczaków”, osób ze zmysłem politycznym, które miałyby ciąg na polityczną bramkę. Założenie nowej formacji do żmudna, wielomiesięczna codzienna praca. Trzeba z rana zaczepiać elektorat na rynku, do późna w nocy konsumować z lokalnym aktywem a w międzyczasie opędzić pięć wywiadów i dziesięć spotkań. Tego nie zrobią tłuste koty, beneficjenci III RP, szczególnie jeżeli nie będą zdolni do rzucenia w diabły swoich osiągnięć biznesowych, zawodowych czy naukowych i poświęceniu 100% czasu pracy politycznej. Balcerowicz, Petru i Frasyniuk to zdecydowanie nie są ludzie gotowi do takich życiowych poświęceń.

Ale – co najważniejsze – ta inicjatywa nie ma elektoratu. Elektorat radykalnego liberalizmu zagospodarowuje rosnący w siłę Korwin. Elektorat umiarkowanego liberalizmu może nawet być nieco zniechęcony do PO, ale jest to zarazem elektorat będący do bólu elektoratem małej stabilizacji i anty-PiSu. Zawsze zagłosuje na najsilniejszą z partii „normalnych” zdolnych odsunąć PiS od władzy. Mająca Rząd i 30% w sondażach PO spełnia tą potrzebę znacznie lepiej niż jakaś widmowa, dopiero powstająca partyjka.

Partia Balcerowicza umrze, zanim w ogóle się narodzi.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych