Choroba julianizacji
Czekałem na to oświadczenie, bo przecież pewnym było, że po wypompowaniu w jednym z ostatnich numerów zapłakanego Tomasza Lisa, podkreślającego, że kraju nam nie mogą zabrać, „Gazeta Wyborcza” musi uderzyć ponownie. I choć stanowisko naczelnego tygodnika specjalizującego się w trzech tematach (wystarczy prześledzić okładki) wzbudziło jedynie śmiech i politowanie, to dzisiejsza, histeryczna reakcja na „już tylko dwa dni” musi wzbudzić też refleksję.
Rafał Ziemkiewicz trafnie zauważył – zdaje się że w „Michnikowszczyźnie” – że po upadku komunizmu odradzające się elity miały w zasadzie dwa wybory. Albo trafić do bogatego w życie kulturalne, mówiącego poprawnym językiem, zdroworozsądkowego towarzystwa „Gazety Wyborczej”, albo zostać jednym z oszołomów z megafonami, łupieżem na pamiętających studniówkę marynarkach i dość prymitywnych hasłach (opis oczywiście trochę podkoloryzowałem). Dzisiaj to, co zostało z tych pierwszych i jeszcze towarzystwa „Wyborczej” nie opuściło, bardziej przypomina tych drugich. Przypomina, bo kawę z fusami zamieniono na latte z mlekiem sojowym, język na pół polski, pół europejski, a kulturę na „sztukę nowoczesną”. Jednocześnie tak się zakręcając w swoim kółku wzajemnej adoracji, że prosta zmiana władzy wynikająca z systemu demokratycznego, stała się ogromnym zagrożeniem, przeciwko któremu należy walczyć, nawet jeśli wymaga to zejścia o kilka poziomów niżej, gdzieś pomiędzy ubraniu wszystkiego w pięknie brzmiące słowa apelu, a zwykły treściowy bełkot.
Nie da się ukryć, że najgłośniej walczący z ksenofobią sami najczęściej jej ulegają. Pamiętacie będącego „po stronie ludzi” – jak sam się określa na jednym z portali syna jednego z redaktorów gazety, który krótko po ubiegłorocznych wyborach komentując sukces wyborczy zwolenników pana w muszce rzucił „niech ktoś pozbędzie się młodzieży w wieku 13-19 lat metodą dowolną, nawet przypominającą ludobójstwo lub obóz śmierci!”? W niedzielę pewnie już tego nie napisze, ale nie tylko jemu taka chęć przyjdzie do głowy. Tylko, że inna osoba zamieni formę na „Młodzież w wieku 13-19 lat jest wciąż młodzieżą nieuświadomioną politycznie, ulegającą prymitywnym i łatwym do zrozumienia przekazom, a także zwykłemu internetowemu hejtowi. Należy pokazać tej młodzieży, że nie tędy droga. Społeczeństwo powinno opierać się na tolerancji i poszanowaniu zdania innych. To te wartości stworzyły kulturę europejską”. Lepiej?
Kuriozum całej sytuacji jest tragiczne i śmieszne zarazem. Ta sama gazeta, która na zdjęciach z ONZ kadruje prezydenta własnego kraju, oświadcza dzisiaj, że musimy zrobić wszystko, aby nie dopuścić tego, czy innego ugrupowania do władzy, bo stawką jest demokracja. Demokracja w ich znaczeniu, bo przecież zgodnie z mentalnością Kalego - Jeśli ktoś Kalemu zabrać, to źle. Jeśli to Kali zabiera, to dobrze.
To trochę jak z sympatycznym królem lemurów z „Pingwinów z Madagaskaru”. Król Julian twierdzi, że oczywiście, lubi grać w zespole, ale tylko dopóki on nim dowodzi. Podobieństwo do „spadkobierców przedsierpniowej opozycji demokratycznej” jest aż nadto łudzące.
Choroba julianizacji solidnie namieszała niektórym w głowach, choć jednocześnie po raz kolejny wystrzelona kula okazała się fatalnym rykoszetem. Przekonamy się zresztą o tym już pojutrze.