Cykl gospodarczy samorządów
Chyba pierwszym odnotowanym przykładem cyklu koniunkturalnego było siedem lat tłustych i siedem lat chudych w Egipcie, sybolizowanych przez tłuste i chude krowy we śnie faraona. Od cykliczności rozwoju gospodarczego zdaje się nie ma ucieczki. Jak dotąd wszystkie projekty stałego, acyklicznego, wzrostu okazywały się mirażami. I w samorządach występuje pewien cykl gospodarczy, jednak mający niewiele wspólnego z tym rynkowym.
W samorządach zazwyczaj mamy tak, że trzy lata chude, albo przynajmniej – powiedzmy – dietetyczne przeplatają się z jednym rokiem tłustym. W roku tym wzrasta konsumpcja bieżąca, ale też wzrastają inwestycje. Buduje się nie tylko drogi czy chodniki ale i fontanny, aquaparki i inne cuda na kiju. A już zawrotnego wprost tempa nabiera stosunkowo tania produkcja makiet i wizualizacji.
Zarazem bywa to często jedyny rok bez znaczącej, albo i żadnej, podwyżki podatków lokalnych, bez podwyżek cen biletów komunikacji masowej, opłat za przedszkola, czynszów w lokalach komunalnych itp.
Oczywiście odbywa się to kosztem lawinowego przyrostu zadłużenia jednostki samorządowej. A że zadłużenie trzeba spłacać, to przez kolejne trzy lata nie jest już tak suto.
Jaki to jest ów rok szczęśliwy? Oczywiście rok wyborczy. Przykładowo, w moim samorządzie w budżetach na lata 2011, 2012 i 2013 przewidziano albo stagnację wydatków bieżących, albo nawet spadek – a w 2010 wzrosły o 10%. Tak samo jest w większości polskich gmin, miast i powiatów.
Polecam Państwa uwadze budżety, które będą uchwalane w samorządach na rok 2014, kolejny rok wyborczy. Choć być może postępująca chroba finansów samorządowych spowoduje, iż wiele z nich pomimo trzech lat chudych i tak będzie zadłużona “pod kreskę” i tym razem cokadencyjny cud budżetowy nie będzie miał miejsca. Wszak również od czasów biblijnych wiemy, że z pustego i Salomon nie naleje.