Trump uruchomił lawinę
Reforma podatkowa w USA zatrzęsie nie tylko rynkiem amerykańskim. Niższy CIT przyciągnie biliony dolarów z całego świata. Skoro prezydentowi Trumpowi udało się przeprowadzić jedną ważną reformę, uda się zrealizować również następne.
Ustawa reformująca system podatkowy, przyjęta ostatecznie w środę, doprowadzi do tego, że inwestowanie pieniędzy w USA stanie się bardziej opłacalne.
Oczywiście, na reformie skorzystają również osoby fizyczne, zwykli Amerykanie (w tym sensie po przyjęciu ustawy Donald Trump mówił o świetnym prezencie świątecznym, z którego będą się cieszyć wszystkie rodziny), jednak dla gospodarki kluczowe jest obniżenie danin dla wielkich amerykańskich korporacji. To one mogą pozamykać swoje rachunki w Europie czy w Azji, i przerzucić je do bardziej zyskownej Ameryki, dynamicznej i świetnie rokującej (bo w perspektywie są kolejne ważne dla biznesu i czekające na realizację pomysły Trumpa). No, może z Azji nie wyjdą tak szybko, bo to atrakcyjny i perspektywiczny rynek, ale nudna, coraz bardziej sformalizowana i zideologizowana Europa to miejsce, które bez większego żalu amerykański biznes może porzucić.
Czy to zrobi, i jak to zrobi? Szybko, czy może płynnie i stopniowo? Nie wiadomo, w każdym razie – jeżeli Trump nabierze wiatru w żagle i ruszy z obiecanymi inwestycjami infrastrukturalnymi, a także z ulgami dla amerykańskiego kapitału – sprawy mogą potoczyć się w zaskakującym tempie. Na pewno kierunek jest jasny: We are making America great again! Trump przypomina to na każdym kroku, akcentuje coraz wyraźniej, tak jak w przemówieniu po wygranej kampanii podatkowej.
I coraz mocniej podkreśla jeszcze jedno: w jego świecie, czyli w świecie USA, liczą się ci, którzy idą razem z nim. Reszta nie ma co liczyć na sympatię Ameryki, a na pewno nie na miliony i miliardy dolarów, które rozdawała swoim realnym i wyimaginowanym sojusznikom.
Tego typu prób będzie sporo, takich na przykład jak głosowanie nad rezolucją ONZ krytykującą decyzję Trumpa w sprawie uznania Jerozolimy za stolicę Izraela. Waszyngton obiecuje, że na pewno zapamięta, kto opowie się przeciwko niemu. Trump nie rzuca słów na wiatr, i nie ubiera swoich realnych interesów w ideologiczne frazesy. Po prostu ci, którzy zwrócą się przeciwko niemu, nie dostaną od Ameryki pieniędzy. I pewno nie tylko pieniędzy…
Gra na międzynarodowej arenie zrobiła się znacznie trudniejsza, wymagająca jednoznacznych wyborów.