Niebezpieczne przyjemności
Jeśli słyszymy słowo - nałogi – przychodzą nam na myśl trzy hasła: narkotyki, alkohol, leki. Dziś jednak coraz poważniejszy problemem stanowią „uzależnienia behawioralne”
W świecie narzucającym niezwykłe tempo życia, gdzie stres jest na porządku dziennym, człowiek szuka przyjemności za wszelką cenę. Wielu świadomie odrzuca narkotyki, dopalacze i alkohol, znając skutki ich nadużywania. Niestety, na uciekających od codzienności czyhają też inne niebezpieczeństwa.
Czym jest uzależnienie behawioralne? To po prostu uzależnienie od czynności, a nie substancji, np. hazardu, gier, korzystania z telefonu czy internetu. Dziś, problem zaczyna dotykać coraz większej liczby osób. Za tego typu nałogi odpowiadają dwie substancje - dopamina i serotonina. Znajdują się one w mózgu w tzw. układzie nagrody. Wydzielane są mocniej podczas seksu, jedzenia, czy wtedy, gdy mamy po prostu poczucie bezpieczeństwa. Powodują radość i skłaniają do regularnego zaspokajania tych czynności.
Niestety w dzisiejszych czasach zaczynamy szukać przyjemności w każdej chwili i za każdą cenę, zwłaszcza, gdy podstawowe czynności zostały zaspokojone – wyjaśnia dla portalu Rynekzdrowia.pl, prof. Jadwiga Jośko-Ochojska ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.
Nie każdy jednak uzależni się od robienia selfie, czy zerkania co chwilę do poczty mailowej. Sprzyja temu długotrwały stres, który zaburza wydzielanie wspomnianych już hormonów szczęścia. Przepracowani, zmęczeni, uwikłani w kredyty i często walczący o przetrwanie ludzie szukają więc namiastki radości i oderwania od trudnej rzeczywistości. Chociaż na moment. Czym częściej uciekają jednak w daną czynność, tym większa pojawia się w mózgu tolerancja dla niej. Stąd o krok od nałogu. Moment, gdy bez wykonywania czegoś już nie potrafimy w ogóle odczuć radości, oznacza uzależnienie.
Przez długi czas nałogi behawioralne kojarzyły się z jednym – z hazardem. Jednak nałogowi hazardziści, najczęściej mężczyźni, stanowią zaledwie 14-19 proc. spośród osób uzależnionych.
Badania CBOS pokazują obraz sytuacji w Polsce
Problem uzależnień behawioralnych jest społecznie bagatelizowany i nie zmieni się to dopóty, dopóki choroby te będą funkcjonowały w świadomości społecznej jako fanaberia (zakupoholizm), rozrywka dla znudzonych bogaczy (hazard), przypadłość pokoleniowa, z której się „wyrasta” (siecioholizm) czy naturalna powinność każdego dorosłego obywatela (pracoholizm) – czytamy w komunikacie z badań CBOS.
Symptomy zagrożenia uzależnieniem od internetu zdradza 1,2 proc. ogółu badanych Polaków, czyli 1,8 proc. korzystających z globalnej sieci. Problem znacząco rośnie, gdy spada wiek badanych. Wśród kilkunastolatków kłopot z kontrolowaniem czasu przebywania online ma aż 6,2 proc. Na szczęście daleko nam jeszcze do Azjatów, spośród których siecioholikiem jest co dziesiąty korzystający z internetu. Wśród Polaków dominują natomiast pracoholicy - ponad 19 proc. badanych. Patologicznie kocha zakupy natomiast 6,2 proc. kobiet i jedynie 1,8 proc. mężczyzn.
CBOS nie podał niestety danych, dotyczących uzależnienia od seksu, czy zabiegów medycyny estetycznej. Jak to wygląda w przypadku korzystania ze smartfonów dowiadujemy się, przynajmniej częściowo, z eksperymentu społecznego „POZ@ SIECIĄ” oraz badań z lat 2015–2016. Na pytanie, czy jesteś osobą uzależnioną od telefonu komórkowego?” co piąty uczeń odpowiedział „tak”, a co dziesiąty – „trudno powiedzieć”.
Świat idzie do przodu i rośnie liczba rzeczy, od których możemy się uzależnić. Nie unikniemy ich, bo przecież warto sprawić sobie od czasu do czasu odrobinę przyjemności. Ważne jest jednak, by to kontrolować i uniknąć uzależnień. Badania jednoznacznie bowiem wskazują, że nałogowcy przekazują skłonność do nałogu swoim potomkom.
Jeżeli dana osoba przeżywała lęki związane z uzależnieniem behawioralnym, to odbiją się one na zmianach w mózgu, czego skutkiem jest przekazanie uzależnienia behawioralnego następnym pokoleniom - ostrzega prof. Jośko-Ochojska.
Rafał Zaza, współpraca Małgorzata Azembska