Kidawa-Błońska w śmietniku
Złote myśli przebijają się szybko. To samo dzieje się z powiedzeniem Małgorzaty Kidawy-Błońskiej: – Są ludzie, którzy w taki sposób przyjęli styl swojego życia, że chodzą i grzebią po śmietnikach ”.
Dosłownie w kilka godzin obiegło ono cały kraj i to w najróżniejszych środowiskach. Odebrałem chyba ze 20 telefonów, z których każdy zaczynał się od słowa: - Słyszałeś, co powiedziała…?
Można być pewnym, że powiedzenia to zrobi zawrotną karierę. Podobną tej, jaką swego czasu, w stanie wojennym zrobiło powiedzenie ówczesnego rzecznika rządu Jerzego Urbana: „Rząd się sam wyżywi”. Nie bez powodów narzuca mi się w tej chwili stwierdzenie najbardziej znienawidzonej przez większość Polaków postaci tamtego okresu. Urban użył tego sformułowania, aby pokazać, że Polska lekceważy zapowiedź Ronalda Reagana o zastosowaniu sankcji gospodarczych wobec Polski. Wszyscy odczytali to jako objaw cynizmu ówczesnej władzy wobec własnego społeczeństwa. Kiedy dziś brzmią mi w uszach słowa Kidawy-Błońskiej, widzę analogię do postawy wyrażonej przed ponad 30 laty przez Urbana. Rzecznik rządu Jaruzelskiego akceptował, że Polacy będą głodować, ale to nie rząd jest winien takiej sytuacji, lecz bezwzględny Reagan.
Z kolei Kidawa-Błońska przyznaje, że w Polsce są ludzie (a my wiemy, że jest ich tysiące), którzy grzebią w śmietnikach. Natychmiast zastrzega się jednak, że to nie wina rządu. Ci ludzie, „przyjęli taki styl”. Liderka Platformy sugeruje, że to ich hobby. Że to lubią i w takiej roli najlepiej się czują. Nie zauważa, że ludzie ci chodzą od śmietnika do śmietnikach z głodu. W poszukiwaniu resztek jakiegoś pożywienia. Oczywiście, są wśród nich i degeneraci, alkoholicy, narkomani. Takich jest niewielki procent. Olbrzymią większość do takiej degradacji społecznej doprowadziły różnego rodzaju okoliczności życiowe, z których część powstała z winy państwa.
Kidawa-Błońska bezwiednie wyraziła realną – ciągle skrywaną przez PO w pustych obietnicach i fałszywych deklaracjach o trosce o wspólne dobro – przepaść, jak dzieli obecną władzę od społeczeństwa, w tym warstw najbiedniejszych, czy wręcz, jak w owym powiedzeniu posłanki, wegetujących.
Warto zauważyć, że owe złote myśli wygłosiła posłanka, która, niezależnie od względów, cieszy się też ogromnym zaufaniem lidera swojej partii Donalda Tuska. Może więc chodzi o upowszechnienie, uzgodnionego wcześniej z samym przywódcą partii, pewnego stylu życia.
To, że PiS nie reaguje po takim skandalu, trochę się nie dziwię. Nie mają przecież tego w planie najbliższych batalii politycznych, a bez wcześniejszego opracowania strategii nie będą ryzykować. Ale, że głusi na nowy styl życia, propagowany przez Kidawę-Błońską, pozostają dietetycy oraz sanepid, zdumiewa mnie.