Wakacyjniak czwartkowy: Prohibicja
Z racji ogólnego luźnego nastroju wakacji, któremu towarzyszą nieludzkie temperatury, rozpoczynamy cykl wakacyjny, ciekawostkowy, w sam raz do poczytania w upalny, lipcowy, czy sierpniowy dzień. Z cyklem „Na jeden temat” powrócimy wraz z początkiem września.
Zwycięzcę ostatniego tematu z przyjemnością ogłaszamy. Został nim komentator FreeToChoose. Gratulujemy! Prosimy o kontakt z redakcją na adres [email protected]
Zgodnie z teorią, że wszystko, co w historii złe, to przez Niemców, możemy rozważać prohibicję w Stanach Zjednoczonych. Na to zdarzenie w historii możemy też patrzeć zgodnie z teorią, że wszystko, co złe to przez kobiety. Jakiej by interpretacji się nie złapać zawsze można sobie „poużywać”. Okres picia na umór i ogólnej demoralizacji rozpoczął się w 1920 roku i zakończył trzynaście lat później. Większość podręczników do historii mówi o ogromnym błędzie, jakim było wprowadzenie prohibicji, istnieje jednak pewien aspekt tego zdarzenia mówiący o tym, że cel był zupełnie inny, niż chęć polepszenia amerykańskiego morale.
W Ameryce było, a i nadal w mniejszym stopniu jest tak, że każda branża „należy” do jakiejś narodowości i tak przed prohibicją piwem zajmowali się oczywiście Niemcy. Niemieccy imigranci od samego początku na kilka dni po przybyciu do Stanów otwierali sklepik z domowym piwem, co po jakimś czasie przekształcało się w pełnoprawny browar. Rynek był bardzo różnorodny, istniało wiele mniejszych lub średnich browarów, jednak praktycznie wszystkie należały do Niemców. Piwo stało się bardzo popularne wśród Amerykanów, dlatego branża szybko stała się bardzo interesująca. Alkohol to w ogóle specyficzna gałąź rynku, którą każdy by chciał mieć na własność, tak też było i w tym przypadku. Ówczesnemu establishmentowi nie podobało się, że nie czerpie ze złocistego napoju korzyści, a przynajmniej nie tak duże jakby to było możliwe. Zaczęli, więc pobudzać w społeczeństwie nastroje antyalkoholowe, co oczywiście szybko podłapały organizacje kobiece. Dodatkowo był to też czas ogromnego „boom” na tak zwane Saloon, czyli puby piwne. Zagęszczenie saloonów było znaczące, w niektórych źródłach mowa jest o jednym na 150-200 mieszkańców, tak więc w miastach na każdym rogu można było znaleźć saloon. Nie były to miejsca cieszące się dobrą opinią zwłaszcza wcześniej wymienionych kobiet oraz organizacji kościelnych. Najczęściej były one niezbyt estetyczne, a z racji przeogromnej konkurencji właściciele łapali się każdego pomysłu jak przyciągnąć klientów. Hazard i prostytucja wieczorami, przesolone lunche w dzień i tak właściciel pubu jakoś mógł przeżyć. To podsycało nastroje antyalkoholowe. Na tę okoliczność bardzo dobrą grupą lobbującą okazała się być organizacja powstała w 1893 „Anti-Saloon League”. Liga na wszelkie sposoby starała się obrzydzić Amerykanom alkohol, nawet otwarcie podsycała nastroje antyniemieckie lekko zaiskrzone przez pierwszą wojnę światową. Ich działania „marketingowe” sprowadzały piwo do napoju antyamerykańskiego – patrioci piwa nie powinni pić.
Tym sposobem amerykański establishment miał swój support społeczny, swoje groupies zaopatrzone w plakaty i chwytliwe hasła. To w roku 1920 doprowadziło do wprowadzenia prohibicji na alkohol przy całkiem sporym poparciu społecznym. Oczywiście niemieckie browarki nie miały już dłużej racji bytu, podobnie jak Saloony, a przynajmniej w takiej formie jak dotychczas. Liga i establishment sprowadziły alkohol do podziemia, wsadzając go w ręce o wiele bardziej „ugodowej” włoskiej mafii. W czasie prohibicji alkohol lał się strumieniami, a z tego powodu nastąpił ogólny brak szacunku do prawa. Skoro prawo zakazuje, a wszyscy piją, znaczy, że prawo jest bezsensowne i nie trzeba go respektować. Te dwa czynniki wpłynęły na dużą demoralizację Amerykanów w tamtym czasie. Przez 13 lat trwania prohibicji rynek zdążył się zupełnie przekształcić, więc po jej zniesieniu nie miały szans odrodzić się dawne małe, niemieckie browarki. Na bazie przyjaźni z czasów prohibicji powstało kilka dużych koncernów piwowarskich, które jak to koncerny były mocno powiązane z ówczesnym establishmentem. W wielu stanach wprowadzono prawo zakazujące browarnictwa domowego, które dopiero niedawno zmieniono. Cel został osiągnięty, Niemcy odsunięci od złotego napoju, rynek zamknięty, możemy się bogacić. Szkoda, że jak zwykle kosztem konsumenta, czyli kosztem organicznego rozwoju gospodarki.